Austriaccy piłkarze publicznie poniżyli reprezentantów Polski. Trener rywali zapowiadał walkę o wygraną, Robert Lewandowski przestrzegał, że to goście będą faworytem, ale chyba nikt nie spodziewał się, że nasi rywale z taką bezczelnością będą się bawić piłką pod naszym polem karnym.
A że przyjechali do Warszawy po konkrety, przekonaliśmy się już w pierwszych minutach. Po jednej z wielu przemyślanych i składnych akcji gości, kibice na Stadionie Narodowym zastygli. Piłkę głową uderzył Marco Arnautović, Łukasz Fabiański pofrunął w stronę okienka, ale jej nie sięgnął. Ta jednak odbiła się od słupka i wyszła w aut. To była zapowiedź bardzo trudnego wieczoru.
Czytaj także: Michał Kołodziejczyk: Bez kredytu
Piłkarze Franco Fody pomysłem na grę i wyszkoleniem technicznym przerastali Polaków o dwie klasy. Postronny kibic mógł pomyśleć, że do Warszawy przyjechała Barcelona, a nie 27 drużyna rankingu FIFA. Były fragmenty, w których rywale utrzymywali się przy piłce nawet i kilka minut bez przerwy swobodnie wymieniając podania przed polem karnym biało-czerwonych.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Lewandowski zostaje w Bayernie. "Przeliczył bilans zysków i strat. Ten ruch był najlepszy dla jego kariery"
Drużyna Jerzego Brzęczka wyglądała na tle rywala jak zbieranina ochotników z trybun. Bo jak inaczej nazwać styl gry opierający się na wybiciu, nagłym zrywie i stracie przy nieudanym kontrataku? W pewnym momencie kibice bili brawo już po najprostszych zagraniach - gdy udało się zatrzymać rywala wślizgiem, czy choć na chwilę odebrać mu piłkę. Reprezentanci Polski, którzy w Warszawie o punkty nie przegrali od sześciu lat, ze swojej twierdzy zrobili przestarzały bunkier z dziurami w suficie.
Z tego chaosu i nieładu nasi piłkarze mogli jednak ugrać coś dla siebie, po dwóch przebłyskach Kamila Grosickiego w pierwszej połowie. Skrzydłowy najpierw podaniem z "fałsza" idealnie wypatrzył Lewandowskiego. Kapitan kadry powinien zmienić dośrodkowanie "Grosika" na gola, ale nie trafił w bramkę. Kilka minut później znowu zagrywał Grosicki, z rzutu rożnego podał na głowę Kamila Glika, jednak Cican Stanković w ostatniej chwili odbił piłkę nad poprzeczkę.
Jerzy Brzęczek zrobił kilka zmian po porażce ze Słowenią (0:2), wpuścił Krystiana Bielika, Dawida Kownackiego i Kamila Glika, który wyleczył kontuzję. Bielik próbował rozgrywać, Kownacki był mało widoczny, choć w drugiej połowie mógł mieć asystę po dobrym zgraniu piłki do Lewandowskiego. To były jednak tylko momenty, cała drużyna grała bardzo słabo i trudno kogokolwiek wyróżnić.
Czytaj także: Twitter ostro zareagował na grę Polaków w meczu z Austriakami
No chyba że Łukasza Fabiańskiego, czyli tego, który zawinił przy drugim golu w Lublanie. Bramkarz w meczu z Austrią ratował nam skórę kilka razy. Obronił strzał z woleja Valentino Lazaro, w drugiej połowie odbił uderzenie Konrada Laimera z dystansu, no i najważniejsze - w sytuacji sam na sam zatrzymał swojego byłego kolegę z West Hamu, Marco Arnautovicia.
Polacy nie mieli argumentów, nie oddawali nawet strzałów. Bronili się, jakby grali z topową drużyną na świecie. Robili to konsekwentnie, co tylko potwierdza, że właśnie tego wymagał od swoich piłkarzy Jerzy Brzęczek.
Selekcjoner dysponuje prawdopodobnie najlepszymi zawodnikami ze wszystkich drużyn w swojej grupie eliminacyjnej, ale wygląda na to, że nie ma kompletnie pomysłu, jak wykorzystać ten ogromny potencjał piłkarski. Bo ci sami piłkarze przecież potrafią coś więcej, niż wybijać i podawać piłkę do najbliższego. Bardzo dobrze radzą sobie w klubach, dobrych europejskich drużynach. W kadrze gubią jednak charakter i tożsamość.
Polska - Austria 0:0
Polska: Łukasz Fabiański - Tomasz Kędziora, Kamil Glik, Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński - Kamil Grosicki (70. Sebastian Szymański), Grzegorz Krychowiak, Krystian Bielik, Dawid Kownacki (58. Jakub Błaszczykowski; 77. Mateusz Klich) - Piotr Zieliński - Robert Lewandowski.
Austria: Cican Stanković - Stefan Lainer, Aleksandar Dragović, Stefan Posch, Andreas Ulmer - Julian Baumgartlinger, Konrad Laimer (89. Michael Gregoritsch), Valentino Lazaro (77. Stefan Ilsanker), Marcel Sabitzer, David Alaba - Marko Arnautović.
Żółte kartki: Klich, Bielik - Arnautović, Sabitzer, Laimer.
Sędziował:
Viktor Kassai (Węgry)
Widzów: 56 788