Jacek Stańczyk z Manchesteru
Stephen Curtis wpadł w paranoję, zamknął się w sobie, bał się samego siebie. Chciał być piłkarzem, grał w piłkę od 11. roku życia. Na angielskiej prowincji, w małym klubie z małego miasta, w ciasnej, obskurnej szatni "pedalskie" żarty przytłaczały jednak jeszcze bardziej. Stephen bał się odezwać, tracił pewność siebie. I stracił pasję do czynności, którą kochał wyjątkowo mocno - futbolu.
Kochał też pewnego chłopaka, kilka lat temu przyjechał żyć z nim w Manchesterze -piłkarskim mieście podzielonym pomiędzy wielkie kluby City i United. I dowiedział się, że w tym samym Manchesterze jest klub, w którym znowu pokocha piłkę. Z chłopakiem się rozstał, w mieście został. Do dziś gra w Village Manchester Football Club, jest prawoskrzydłowym. - Wziąłem buty i po prostu przyszedłem. I znalazłem swoją nową rodzinę. Znowu poczułem się wolny - opowiada.
Tę wolność czuje w każdym kopnięciu piłki, w każdym sprincie, czy wyskoku pozbawionym strachu o to, co będzie potem. Stephen wie, że jak po meczu wróci do szatni, to nikt nie będzie go pytał, z kim dzisiaj śpi. Nikt nie zażartuje z jego ciuchów. Nie obawia się tego, że na trening przyjdzie grupa umięśnionych misjonarzy, siłą szerząca wiarę w imię Boga, honoru i ojczyzny. Nie mógł uwierzyć, że w Białymstoku na paradzie homoseksualiści byli bici i latały policyjne helikoptery. - Naprawdę? Choć tak, rzeczywiście mam znajomych z Polski. I wiem, oni mi mówili, że u was ludzie często mają klapki na oczach - przyznaje.
ZOBACZ WIDEO Rangers FC - Legia Warszawa. Szkoci pewni siebie. "Stawiają siebie w roli zdecydowanego faworyta"
Nie dbamy o to, kogo kochasz. Tak długo, jak kochasz futbol
Village Manchester Football Club istnieje od 23 lat. W 1996 roku grupa kilku kumpli założyła drużynę, bo chcieli pokazać, że homoseksualni mężczyźni mogą grać i wygrywać w normalnej lidze, z drużynami złożonymi z samców alfa. To był oczywiście jeden z powodów. A ten główny - chcieli po prostu grać w piłkę, miło spędzać czas i dobrze się bawić. I byli otwarci na każdego. Nie musiałeś być homo- czy biseksualny, żeby z nimi grać. Motto klubu mówi jasno: Nie dbamy o to, kogo kochasz. Tak długo, jak kochasz futbol.
Dziś amatorski VMFC ma w sumie 100 członków, 60 piłkarzy, 3 drużyny, wywalczony 6 lat temu tytuł gejowskich mistrzów Europy i wywalczone w zeszłym roku w Paryżu klubowe wicemistrzostwo świata. - Tak, lubimy myśleć, że jesteśmy "najlepszym gejowskim klubem w Europie", ale to zależy, jak na to patrzeć - śmieje się Steve Joyce, człowiek - instytucja w klubie. Zajmuje się finansami, organizacją meczów, treningów, prowadzi kanały w mediach społecznościowych. - No bo skoro finał mistrzostw świata przegraliśmy z zespołem z Hollywood, to w Europie jesteśmy najlepsi - dodaje.
Za męża zarobiła 1,5 mln euro, sprzedała też piłkarza, który chamsko skomentował jej piersi. Karren Brady. Pierwsza dama futbolu - Czytaj więcej
Steve nie ma jednak żadnych wątpliwości, że Village ten amatorski, zabawowy futbol i tak przeniósł na profesjonalny poziom organizacji. Klub ma trzech głównych sponsorów, jeździ na europejskie turnieje, roczny koszt utrzymania wynosi około 20 tysięcy funtów. - Choć nie chcę liczyć, ile wydaliśmy na piłki. Tuż obok boiska jest budowa. Jeśli któryś z chłopaków wykopał tam piłkę, nigdy więcej już jej nie widzieliśmy - mówi Steve.
Piłkarze mają trenerów z papierami, profesjonalne treningi, odżywki, sprzęt, ubezpieczenie. Nawet niektórym zawodnikom to przeszkadzało. - Zawsze potrzebujemy nowych piłkarzy, co tydzień jeden trening przeznaczony jest do naboru. Dla niektórych zawodników to za wiele. Oczekują, że przyjdą pokopać piłkę dla zabawy, a tu od razu muszą zawodowo się rozgrzać, a potem ciężko trenować - opowiada Joyce.
A kto już zostanie w zespole, płaci miesięcznie od 20 do 30 funtów za możliwość gry. Bo tu piłkarz płaci za grę, a nie płacą jemu. Jeszcze raz Joyce: - Ten klub to więcej niż futbol. Prowadzimy wiele akcji charytatywnych, zbieramy pieniądze. Ci chłopcy to w większości ludzie, którzy przyjechali do Manchesteru, bo potrzebowali miasta przyjaznego homoseksualistom. Nie byli zawodowcami i nie będą. Uczą się, pracują. Ale Village jest otwartym klubem, przez lata niesamowicie się zmienił. To najbardziej różnorodny klub, jaki znam: ze względu na poglądy, seksualność, rasę, wiek, narodowość.
Phil Wilkinson też jest w Village od kilku lat, niedawno został menadżerem drugiego zespołu. I jest heteroseksualny. - Jestem z Manchesteru, od dzieciaka kibicuję City. Wierzę w jakość, więc tu jestem. Gdy powiedziałem znajomym, rodzinie, że dołączyłem do gejowskiego klubu, od razu pytali: "Co, jak to? Jesteś homo?" Oczywiście, że nie. Mam piękną narzeczoną, wspiera mnie w każdym aspekcie. I gdy przyszedłem tutaj, drużyna nie była w 100 procentach gejowska. Ale wiesz co, nawet gdyby była, to i tak bym tutaj został - opowiada.
Joyce: - Pytaliśmy kilku naszych heteroseksualnych zawodników, dlaczego do nas przyszli. I oni mówili, że odpowiadała im choćby nasza kultura. Tu nie ma krzyków, agresji, wyzwisk, przemocy. Całego tego zachowania, które w Anglii nazywamy yobbish. Tu jest po prostu futbol. W całej naszej historii mieliśmy też przypadki dwóch małżeństw pomiędzy naszymi zawodnikami.
W Anglii jest około 20 klubów takich jak Village. Najstarszym - legendą gejowskiego futbolu jest Stonewall FC z Londynu. Na Wyspach powstała nawet narodowa liga gejowska, aktualnie występuje w niej trzeci zespół Village. Pierwsza drużyna rywalizuje w normalnej, sobotniej, popołudniowej lidze Manchesteru i okolic. W poprzednim sezonie zajęła trzecie miejsce od końca, ale się utrzymała. Ich przeciwnikami są heteroseksualne zespoły.
W paryskich mistrzostwach świata wystąpiły 32 drużyny. Steve Joyce wylicza, że oprócz 20 angielskich, są jeszcze dwa gejowskie kluby w Irlandii, kilka w Niemczech, Francji, Portugalii, Hiszpanii, Włoszech, Szwecji, jeden w Słowenii. Zatrzęsienie zespołów jest w USA i Australii. Polskiego na tej mapie brakuje.
Futbol kontra homofobia. Pięści w ruch
Manchester podzielony jest oczywiście na dwie legendy Premier League: City i United. W Village nie ukrywają, że mentalnie bliżej im do City. Choćby z racji odległości, ich boisko treningowe znajduje się kilka ulic od Maine Road - ulicy, na której przez lata stał stary stadion Manchesteru City.
Joyce wylicza: - To klub bardzo skupiony na lokalnej społeczności, działający dla niej. A my jesteśmy częścią tej społeczności. Wykonują dużą pracę w szkołach. Nam każdego roku pozwalają zrobić duże zdjęcie na stadionie Etihad, obok boiska. Do tego przekazują koszulki i inne gadżety na aukcje charytatywne. Manchester United w ten sposób nie działa.
City mocno wspiera też środowisko LGBT, włącza się w walkę z homofobią, choćby małymi gestami. W sobotę w Manchesterze odbyła się wielka parada Pride zorganizowana przez LGBT. City wyprodukowało okolicznościowe koszulki, na Etihad Stadium zawisła tęczowa flaga.
Bo homofobia na Wyspach Brytyjskich, w tamtejszym futbolu wciąż istnieje, choć koło tej polskiej nawet nie stała. - Homofobia na naszym, lokalnym poziomie nie jest jakimś wielkim problemem. Lubimy myśleć, że najlepiej radzić z nią sobie po prostu wychodząc na boisko i grając w piłkę. Choć ten najlepszy sposób to wygrywanie z drużynami hetero - uśmiecha się Joyce. - Futbol w Manchesterze jest ogromny i bardzo zróżnicowany. Jest dużo żydowskich klubów, był nawet irakijski. To dopiero było ciekawe, gdy ze sobą grały.
Bundesliga bez Bayernu. Jak amatorzy stali się zawodowcami - Czytaj więcej
Owszem, zdarzają się nadal przypadki obrażania z trybun zawodników Village, ale nie jest ich dużo. I jak przyznają w klubie, zazwyczaj ktoś rzuci jakieś idiotyczne hasło, a potem jemu samemu jest głupio i przeprasza. Trzy lata temu doszło jednak do najpoważniejszej awantury w historii klubu, od obraźliwych słów drużyna rywali przeszła do czynów, kilku piłkarzy zaatakowało zawodników Village, pięści poszły w ruch. Klub z Manchesteru złożył osiem skarg do miejskich władz piłkarskich, sprawa trafiła aż na Wembley, do władz krajowych. - Już nie ma co wspominać, która to była drużyna. Zostali ukarani i następnym razem, gdy się spotkaliśmy, byli już dla nas bardzo mili - wspomina Joyce.
Gdyby tylko ujawnił się taki David Beckham
Piłkarska homofobia na poziomie krajowym jest już problemem znacznie poważniejszym. Opublikowane w zeszłym roku badania organizacji Kick It Out pokazują, że na brytyjskich stadionach przypadki homofobicznych zachowań rosną rok do roku - średnio o 11 procent. W Village (i nie tylko) mówią, że krokiem milowym, przełomowym byłoby, gdyby któryś z wielkich piłkarzy Premier League ujawnił, że jest gejem. Do tej pory żaden z 5 tysięcy zawodników grających w zawodowych ligach tego nie zrobił. - A wiemy, że są. Badania mówią, że na dziesięciu mężczyzn minimum jeden jest homoseksualistą albo biseksualistą. Rachunek jest więc prosty - przekonują w klubie z Manchesteru.
Pierwszym angielskim piłkarzem Premier League, który zrobił "coming out", był w 1990 roku Justin Fashanu, napastnik m.in. West Ham United czy Manchesteru City. Nie był jednak gwiazdą, piłkarzem wielkiego formatu. A tylko ujawnienie się takiej postaci przyniosłoby zamierzony skutek. Taki piłkarz sprawiłby, że temat mógłby spowszednieć. Ot, po prostu świetnie grałby dalej w piłkę i nikt już nie mówiłby, z kim śpi i dlaczego. A za nim poszliby inni. - Gdyby tylko ujawnił się ktoś… nie wiem, pokroju Davida Beckhama - marzy Stephen Curtis.
W styczniu 2014 o swojej orientacji publicznie powiedział były reprezentant Niemiec Thomas Hitzlsperger, zawodnik m.in. Aston Villi, West Ham i Evertonu. Ujawnił się jednak już po zakończeniu kariery, potem mówił, że nie mógłby tego zrobić, gdy jeszcze grał w piłkę.
W 2017 roku ujawnił się Ryan Atkin, pierwszy gej - zawodowy piłkarski sędzia. Heteroseksualny gwiazdor Premier League Olivier Giroud z premedytacją pokazał się siedem lat temu na okładce gejowskiego pisma we Francji. Rok temu mówił: - Jestem ultra tolerancyjny. I wiem, że to niemożliwe, aby dziś piłkarz ujawnił swoją homoseksualność. Nie w szatni, gdzie jest dużo testosteronu, wspólnych pryszniców, rozbierania się. Rozumiem ból chłopaków. I wspieram ich, wspieram całą społeczność. Nadal jest dużo pracy do wykonania.
W lipcu tego roku angielskie media rozpisywały się o tajemniczym koncie na Twitterze Gay Footballer. Ktoś, kto je prowadził, pisał, że nie ma jeszcze 23 lat i gra w klubie Championship (zaplecze Premier League). I że rozmawiał już z rodziną i władzami drużyny, więc wkrótce ujawni tożsamość. Gazety zastanawiały się, czy konto jest prawdziwe, wspierały je byłe gwiazdy, choćby mający ogromną popularność legendarny Gary Lineker. Tajemniczy profil szybko zniknął, ostatni wpis brzmiał: "Myślałem, że jestem wystarczająco silny. Myliłem się".
Każdego roku władze Premier League włączają się akcję "Tęczowych Sznurówek". W listopadzie i grudniu zawodnicy na znak solidarności ze środowiskami LGBT zakładają do butów sznurówki w kolorach tęczy, kapitanowie noszą tęczowe opaski. Kluby dodają tęczowe kolory do swoich logotypów.
- I za każdym razem, gdy to robią, w mediach społecznościowych mają wysyp obraźliwych komentarzy. Pokazujących tylko, że takie akcje nadal są potrzebne - mówi Steve Joyce.
Dumny, tęczowy Manchester
Tak samo zrobił w miniony weekend Manchester City. W mieście odbywała się wielka, coroczna parada Pride środowisk LGBT. Manchester jest miastem wyjątkowo otwartym na różnorodności, ma opinię "gay friendly". Już na kilka dni przed wydarzeniem, w sklepach wisiały tęczowe flagi, transparenty z hasłami wspierającymi paradę. Wielkie marki, jak Primark czy Costa Cofee zmieniały kolory swoich znaków na tęczowe. A Manchester City do spółki z Pumą przygotował koszulki z tęczą i napisem "Dumny".
To sytuacja nie do pomyślenia w Polsce, jeśli pamiętamy choćby o ostatnich wydarzeniach z Białegostoku, gdzie parada środowisk LGBT zakończyła się mordobiciem, łapanką i helikopterami wiszącymi niebezpiecznie nisko nad głowami manifestantów.
Joyce: - Manchester zawsze był otwartym miastem. I te zmiany, które postępują poza futbolem, będą też w piłce. Pięć lat temu, gdy szła tu parada, nie pomyślałbym , że tęczowe flagi będą niemal w każdej witrynie sklepowej. W komórce mam aplikację banku Barclays (sponsor m.in. Premier League). I oni też zmienili logo na tęczowe.
Stephen Curtis: - Jesteśmy po prostu ludźmi, nie różnimy się. I choć czasem jakieś incydenty jeszcze się zdarzą, to ja tutaj czuję się po prostu bezpiecznie.
Drużyna Village jak co roku wzięła udział paradzie. Szedł w niej Steve, Stephen, szedł Phil, który wkrótce ożeni się z dziewczyną. Chłopaki założyli klubowe koszulki, wyszli na kolorowe ulice robotniczego Manchesteru. I dumnie nieśli transparent: "Niektórzy piłkarze są gejami. Pogódźcie się z tym!".