Homoseksualizm w piłkarskiej szatni. Co mi zrobisz, gdy się ujawnię?

Getty Images / Christof Koepsel/Bongarts / Na zdjęciu: Thomas Hitzlsperberger
Getty Images / Christof Koepsel/Bongarts / Na zdjęciu: Thomas Hitzlsperberger

Kilkunastu zawodników w ogóle nie chciało o tym rozmawiać. Homoseksualizm w piłce nożnej w naszym kraju wciąż jest tematem tabu.

W tym artykule dowiesz się o:

Grzegorz Garbacik

Kiedy w październiku 1990 roku Justin Fashanu przyznał się podczas wywiadu dla "The Sun" do tego, że jest gejem, środowisko piłkarskie zareagowało tak, jakby zdetonowana została bomba. Znakomity zawodnik, który dekadę wcześniej stał się pierwszym czarnoskórym, za którego transfer zapłacono ponad milion funtów, był także pierwszym profesjonalnym piłkarzem mającym odwagę przyznać się do homoseksualizmu. Jeśli ktoś wtedy pomyślał sobie, że to kamyk, który spowoduje prawdziwą lawinę podobnych wyznań, dziś zapewne może się zastanawiać, dlaczego tak się nie stało. Czy w piłce nożnej nie ma gejów? Wątpliwe. No więc skoro są, dlaczego obawiają się otwarcie o tym mówić?

Strach o wielu twarzach

Ponieważ tego typu deklaracje nadal mogą przynieść piłkarzowi więcej szkód niż korzyści. Wspomniany Fashanu potwierdził co prawda, że jest gejem, ale gdyby przyjrzeć się mediom z tamtego okresu, właśnie one wywołały wokół tej sprawy wielką aferę i nadały jej rozgłos, który następnie obrócił się przeciwko zawodnikowi. Szykany, z jakimi musiał się zmierzyć urodzony w Hackney zawodnik, urosły do nieprawdopodobnych rozmiarów. Oczywiście, znalazłby się ktoś, kto powiedziałby, że Fashanu mógł się z tym liczyć. W tym jednak przypadku doszło do skrajności, ponieważ opuszczony przez kolegów i trenerów piłkarz nie poradził sobie z sytuacją, pożegnał się z futbolem, popadł w nałóg, a ostatecznie, po oskarżeniach 17-letniego chłopaka o molestowanie seksualne, popełnił samobójstwo.

Od wspomnianych wydarzeń minęło wiele lat i chociaż orientacja seksualna czy kolor skóry piłkarza w żaden sposób nie określają tego, czy jest on dobrym sportowcem, czy też nie, to kwestie te nadal należą do drażliwych. W przypadku koloru skóry trudno oczywiście cokolwiek ukrywać, ale wciąż zdarzają się sytuacje, kiedy zawodnicy są atakowani właśnie na tle rasistowskim. W przypadku homoseksualizmu sytuacja wygląda inaczej.

- Coming out zawsze jest ryzykowny. Częściowo przez obawy dotyczące reakcji, ale także poprzez fakt, że to się właściwie nie zdarza, że nie ma nawet za bardzo osób, które chciałyby na ten temat rozmawiać. Zakładając więc, że ktoś znajdowałby się w otoczeniu, które nie miałoby nic przeciwko, to prawdopodobnie o tym nie wie - mówi Joanna Kotek, psycholog sportu i trener mentalny.

To trafna diagnoza pewnej zmowy milczenia. O komentarz w sprawie poprosiliśmy bowiem kilkunastu piłkarzy, czynnych, i tych, którzy już jakiś czas temu zawiesili buty na kołku. Jak łatwo się domyślić - żaden nie był chętny na rozmowę o tej tematyce. W internecie nic jednak nie ginie i dlatego bez większych przeszkód możemy się przekonać, co o piłkarzach gejach myśli na przykład Jan Tomaszewski. Legendarny bramkarz udzielił przed laty wywiadu "Gazecie Wyborczej", w którym dość jasno przedstawił swój pogląd.

- Futbol to gra zespołowa i ja sobie nie wyobrażam, by podczas mojej kariery któryś z kolegów był gejem. Wyszedłbym z takiej szatni albo zaproponował, by się przebierał gdzie indziej. Futbol jest grą męską, kontaktową, i nie wyobrażam sobie, bym mógł iść z gejem po meczu do sauny. Ja ich toleruję, ale nie zaakceptuję - stwierdził w 2013 roku.

O panu Janie można mieć różne zdanie, ale na pewno nie można mu odmówić tego, że zawsze mówi to, co myśli, a jego głos ma spory zasięg, właśnie z tego powodu, że jest on jedną z najważniejszych postaci w historii polskiej piłki.

Z takim stawianiem sprawy nie zgadza się z kolei Tomasz Iwan, inny były kadrowicz, który był w szoku po słowach Tomaszewskiego. - Podejście Jana Tomaszewskiego jest dla mnie bulwersujące. Opowiada, że nie zgodziłby się być z gejem w szatni. A może był, tylko o tym nie wiedział? Przez takie postawy ludzie boją się mówić, jacy naprawdę są - stwierdził podczas rozmowy z "Newsweekiem".

W Polsce żaden z piłkarzy do homoseksualizmu się nie przyznał. Nieco więcej odwagi mieli zawodnicy w innych krajach, ale takie przykłady i tak można policzyć na palcach jednej dłoni. Tym najbardziej znanym był bez wątpienia Thomas Hitzlsperger, były reprezentant Niemiec i zawodnik takich klubów jak Lazio Rzym, West Ham United czy VfB Stuttgart. Na wyznanie zdecydował się jednak dopiero po zakończeniu przygody z futbolem.

- Nigdy nie wstydziłem się tego, kim jestem, ale nie zawsze było łatwo, szczególnie kiedy siedziałem w szatni z 20 młodymi mężczyznami i słuchałem tych wszystkich żartów na temat gejów. Niestety, ale ten temat jest kompletnie ignorowany w piłce - powiedział w głośnym wywiadzie dla "Die Welt".

Co ważne, podjęcie decyzji o milczeniu lub ujawnieniu może mieć inne podłoże i nie zależy jedynie od zwykłej odwagi cywilnej. Swoją rolę odgrywa tu także czysty pragmatyzm.

- Właśnie teraz obciążenie związane z coming outem jest bardzo duże, bo w futbolu przesuwa się takie sumy, że każda sytuacja o niełatwych do przewidzenia reperkusjach jest tłumiona wszelkimi siłami, aby uniknąć biznesowych turbulencji. Ci, którzy mają najwięcej do stracenia, boją się, że jakaś "historia z gejem" w ich klubie może zatrząść całą maszynką do robienia pieniędzy, więc robią wszystko, aby temat nie wypływał. Pewnie w zdecydowanej większości nie podpisaliby się pod homofobicznym światopoglądem i może nawet ucieszyli, gdyby piłkarze geje się wreszcie wyoutowali, owszem, wszędzie, byle nie w ich klubie! Nie w klubie, w którym są prezesem, kierownikiem sportowym, trenerem czy sponsorem -  stwierdził Rafał Lipski, autor książki "Pressing" (ukazała się nakładem wydawnictwa Magnum), która poruszała tematykę homoseksualizmu w piłce.

Przykład i reakcja 

Czy temat faktycznie jest ignorowany? Czy ludzie zawiadujący futbolem, począwszy od organizacji rangi światowej, a na szefach klubów kończąc, powinni przykładać do tej kwestii większą wagę?

- Ważną rolę będzie tu odgrywało uświadamianie, że to nie ma znaczenia, że fakt, iż ktoś ma inną orientację seksualną, nie wpływa w żaden sposób na to, czy jest dobrym piłkarzem. Edukacja. Pokazanie, że tego typu szufladkowanie nie ma żadnego sensu, i być może z czasem ludzie sami przestaną na to zwracać uwagę - dodaje Joanna Kotek.

Kwestią, która wydaje się nie podlegać żadnej dyskusji, jest również przykład z góry. Do swojej orientacji przyznali się wspomniany Fashanu czy Hitzlsperger, do tej listy można również dołączyć takich zawodników jak Robbie Rodgers, Liam Davies oraz Aslie Pitter, jednak żaden z nich nigdy nie był graczem z najwyższej półki i dlatego ich wyznania miały mniejszy zasięg, na pewno nie miały mocy zburzenia muru homofobii i milczenia. Taką siłę mają jedynie ci najwięksi, a zdaniem naszego eksperta, coming out na szczytach futbolu pomógłby wywrócić stolik do góry nogami.

- To zawsze jest ośmielające i to bez względu na to, czy mówimy o sporcie, czy jakiejkolwiek innej dziedzinie życia. Fakt, że ktoś znany, bardzo dobry, nagle wystąpi z taką deklaracją, bardzo często jest impulsem do zmian. Wspomniany przykład z lat 90. jest już dość stary, a na domiar złego kończy się tragicznie, i to może powodować blokadę. Gdyby jednak w tym momencie ktoś znany wystąpił w podobny sposób, bardzo możliwe, że coś by się zmieniło. Raz, dodałoby to odwagi innym, a dwa - spowodowałoby dyskusję na ten temat - stwierdziła doktor Kotek.

Podobnego zdania jest Rafał Lipski. - To, że piłkarzowi, który osiągnął już w futbolu wszystko, uda się pozytywnie wyoutować, będzie oczywiście przełamaniem zmowy milczenia, ale nie znaczy to, że piłkarz grający w pierwszoligowym klubie w Bytomiu czy Ostrawie będzie się mógł w swoim otoczeniu czuć bezpiecznie. Tym bardziej że po każdej akcji następuje reakcja, więc po pierwszym coming oucie, który przesunie proces mocno do przodu, najpierw nastąpi bardzo neurotyczny okres nerwowych reakcji światka piłkarskiego i w tym okresie, zanim się to nie uspokoi, byłbym bardziej ostrożny - przyznał.

Warto zdać sobie jednak sprawę z tego, że nawet gdyby wspomniany przykład faktycznie wyszedł z góry, to nie będzie automatycznie oznaczało, że piłkarze - jeden po drugim - nagle zaczną składać jakieś publiczne deklaracje. Dla wielu jest to coś bardzo prywatnego i intymnego, nie będą czuli potrzeby, by podejmować ten temat przy podniesionej kurtynie. Oczywiście, niektórzy chcieliby zrzucić ciężar życia w ukryciu, ale nawet po coming oucie kogoś znanego mogliby się na to nie zdecydować. Zdaniem znanego krytyka filmowego, Tomasza Raczka, który otwarcie przyznał się do swojej orientacji, taka postawa to zwykłe tchórzostwo.

- Ciągłe przebywanie w ukryciu to myślenie przestarzałe, anachroniczne. To jest dla mnie dowód tchórzostwa - stwierdził, cytowany przez NaTemat.pl.

- Strasznie nie lubię takiego określenia, szczególnie w odniesieniu do tak bardzo osobistych kwestii. Dla każdego przerażające jest coś innego, a taka deklaracja wymaga ogromnej odwagi, pewności swoich słów i świadomości, że niektórym się to może nie spodobać. Ja sama nie odważyłabym się nazywać kogoś takiego tchórzem - dodaje Joanna Kotek.

Nic się nie zmieni? 

Niewykluczone, że ktoś znany w końcu zdecyduje się na publiczny coming out, jednak trzeba mieć świadomość, że nie tylko na naszym krajowym podwórku geje muszą mierzyć się z sytuacjami, kiedy ktoś ich jawnie obraża czy odmawia praw. To również domena krajów, które - tak przynajmniej mogłoby się wydawać - pod względem pewnej szeroko pojętej tolerancji i społecznej świadomości znajdują się kilka kroków przed Polską. A jednak tezę podobną do tej głoszonej przez Jana Tomaszewskiego przedstawił swego czasu znany trener Luiz Felipe Scolari, który publicznie zadeklarował, że... gej piłkarz nie miałby czego szukać u niego w zespole. - Nie przyjąłbym takiego zawodnika do mojej drużyny. Szczerze? Niech homoseksualiści zejdą mi z oczu - wyznał.

Bycie gejem, a nawet możliwość bycia gejem, stało się przedmiotem swego rodzaju "polowania" ze strony kibiców, ale także mediów. Sol Campbell był podejrzewany o bycie homoseksualistą, ponieważ na meczach jego drużyn nie widywano jego partnerek.

- Ludzie są strasznie leniwi. Nie myślą. Uważają, że jeśli nie przyprowadzam na stadion dziewczyn, to od razu oznacza, że wolę chłopców - stwierdził w rozmowie z BBC.

Ten sam problem dotyczył innego reprezentanta Anglii Greame’a Le Saux, który był oskarżany - tak, to całkiem dobre określenie - o bycie gejem między innymi dlatego, że zbierał antyki, miał uniwersytecką przeszłość czy też czytał dziennik "The Guardian", który przedstawia bardziej lewicowe spojrzenie na świat.

Na celowniku znalazł się również wspomniany wcześniej Iwan, który nigdy nie ukrywał swojego dość liberalnego podejścia, a przez lata mieszkał w Holandii, która nie należy do zbyt konserwatywnych państw w kwestii homoseksualizmu. Były reprezentant Polski dał jasno do zrozumienia, że nie jest gejem, a gdyby był, to na pewno by tego nie ukrywał. - To, że ja mam liberalne podejście do takich sytuacji, wynika pewnie z wielu lat mojej gry w Holandii. Na początku miałem problem, widząc dwóch facetów trzymających się za rękę na ulicy. Ale Holendrzy są ludźmi otwartymi i ja się tej otwartości nauczyłem - stwierdził.

Widzimy więc, dlaczego w piłce nożnej trudniej o jawną deklarację, a w innych dziedzinach życia (polityce, kulturze) takich coming outów mieliśmy znacznie więcej. Nie sposób nie odnieść również wrażenia, że wpływ na takie a nie inne decyzje zawodników ma fakt, że piłka nożna to sport globalny i każde wyjście z ukrycia byłoby związane z uzyskaniem popularności, na której nie każdemu może zależeć. W opozycji do tego można postawić na przykład futbol w wydaniu żeńskim, który nie wzbudza aż takiego zainteresowania i dlatego, kiedy Lucie Vonkova oraz Claudia van den Heiligenberg, piłkarki Bayernu Monachium, po latach wspólnego życia, wzięły ze sobą ślub, nie odbiło się to zbyt głośnym echem.

- Aktor, reżyser, a nawet polityk jest w swojej branży dużo bardziej niezależny niż piłkarz. Ten jest elementem drużyny, jest w pewnym sensie własnością klubu, jest obciążony sponsorami, jest obserwowany co 3-6 dni na żywo przez kilkaset tysięcy osób... To wszystko sprawia, że jego decyzja o coming oucie jest nieporównywalnie trudniejsza niż wcześniej wymienionych - twierdzi autor "Pressingu".

Czy więc w najbliższym czasie czeka nas zmiana w tym temacie? Świadomość być może faktycznie rośnie, ale skoro równolegle do niej wzrasta słupek przedstawiający wpływ pieniędzy na futbol oraz jego popularność, a przy tym stereotypy wciąż odgrywają tak dużą rolę, trudno o przełomowe zmiany. Wszystko wskazuje na to, że mur tabu na razie nie zostanie skruszony.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Rzut karny i gol w doliczonym czasie gry. Lazio Rzym wygrało z Parmą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (23)
avatar
Claudia_
22.10.2018
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
A ja myślałam, że moja niechęć do Tomaszewskiego osiągnęła limit - jednak nie, wzrosła (nie znałam tej wypowiedzi z 2013). Czytaj całość
avatar
Kri100
22.10.2018
Zgłoś do moderacji
0
6
Odpowiedz
Nawet szatnie nie są bezpieczne.