Jacek Grembocki (trener Polonii Warszawa): Do pana sędziego Roberta Małka nie mam pretensji. To świetny arbiter. Ale to, co zrobił jego asystent, kiedy nie zauważył przyjęcia piłki ręką przy akcji Lecha na 3:3, to nawet nie jest kpina. Takich ludzi należy eliminować. Drodzy państwo, moi chłopcy ryzykują życie, ja walczę o życie, o nowy kontrakt, a facet nie dość, że popełnia fatalny błąd, to się jeszcze śmieje się nam w twarz! Co do samego meczu... Był znakomity. Lech nie mógłby mieć pretensji, gdyby przegrał to spotkanie. Dało się zauważyć naszą desperację, o czym świadczył występ Michała Chałbińskiego, który może nie błyszczał, ale darzę go sporym szacunkiem. Momentami rywal nas przewyższał w niektórych elementach, ale przynajmniej mu dorównaliśmy. Po tym, co czytam ostatnio w prasie, upiłbym się, gdybym nie był abstynentem. Pisaliście, że skład ustala prezes i że Ivanovski się w nim nie znajdzie, a dziś strzelił dwie bramki. Więcej profesjonalizmu!
Adrian Mierzejewski (pomocnik Polonii Warszawa): Dwa razy w tym spotkaniu prowadziliśmy, a jednak nie udało nam się wygrać. Szacunek dla Lecha, który potrafił się podnieść, mimo wyniku 0:2 na jego niekorzyść. My możemy żałować pierwszej straconej bramki, która padła zaraz po naszej drugiej. Rywal strzelił ją bardzo szybko. Gdybyśmy pograli dłużej przy rezultacie 2:0, to mecz potoczyłby się inaczej. Trzecia bramka na pewno była bardzo kontrowersyjna, ale nie widziałem dokładnie tej akcji. Wciąż walczymy o europejskie puchary.
Marek Bajor (drugi trener Lecha Poznań): Przepraszam w imieniu trenera Smudy za jego brak na konferencji prasowej, ale miał już umówione spotkanie i spieszył się. Czujemy ogromy niedosyt, bo przyjechaliśmy tutaj po trzy punkty. Niestety, pierwsza połowa nie przebiegała tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Z drugiej za to możemy być zadowoleni, bo daliśmy z siebie wszystko. Spotkanie było niezłe, obie drużyny zagrały ofensywnie.
Sławomir Peszko (pomocnik Lecha Poznań): Mistrzostwo się od nas oddaliło. Ciężko przypuszczać, że za tydzień Wisła potknie się we Wrocławiu w meczu ze Śląskiem. Nie pamiętam, kiedy ostatnio straciliśmy trzy bramki w jednym spotkaniu. To nas martwi. Na szczęście udowodniliśmy nie po raz pierwszy, że potrafimy "gonić" wynik, że walczymy do końca. Był to jednak słaby mecz w naszym wykonaniu. Bardzo chcieliśmy wygrać, ale w naszej grze było trochę nerwowości. Żałujemy tego remisu.