Dariusz Tuzimek: Raport Nawałki, a wyjaśnienia Bońka - bezcenne (felieton)

Agencja Gazeta / Kuba Atys / Na zdjęciu: Adam Nawałka (z lewej), Zbigniew Boniek (z prawej)
Agencja Gazeta / Kuba Atys / Na zdjęciu: Adam Nawałka (z lewej), Zbigniew Boniek (z prawej)

Jeden z dziennikarzy napisał, że pomundialowy raport Adama Nawałki może być przykrą lekturą dla zawodników. Akurat o ich komfort po fatalnym mundialu jestem spokojny. Ta lektura najbardziej przykra jest dla nas, kibiców reprezentacji.

PZPN - jak go trochę medialnie przydusić - staje się bardziej otwarty. Do tej pory problemy raczej zamiatał pod dywan (vide afera alkoholowa z 2016 roku). Związek wychodził z założenia, że jak ma wyniki, to wolno mu działać, jak chce. Ale teraz wyników nie ma, cała polska piłka pogrążona w kryzysie, a nad pozytywnym PR-em pracować trzeba. Rzucił więc PZPN na żer dziennikarzom "Raport Nawałki". Dlaczego dopiero teraz? Bo Niemcy - czyniąc swój raport po przegranych mistrzostwach publicznym - postawili nasz związek pod ścianą. Sam z siebie PZPN nie zamierzał nic publikować. Dokument odkrywczy nie jest. A w tych miejscach, gdzie wnosi coś nowego, brakuje konkretu, rozwinięcia i doprecyzowania.

I nie chodzi o żaden hejt, ani wieszanie kogokolwiek na szubienicy. Chodzi o wiedzę. Jeśli np. pewna konfiguracja zawodników ma inklinacje do robienia alkoholowych imprez w pokojach w czasie zgrupowania, to jest to konkretna wiedza. Wynika z niej, że nie należy ich powoływać w takiej grupie, bo rozprowadzą drużynę. Jeśli reprezentację Polski rozsadzał konflikt liderów: Glik kontra Lewandowski, to warto to nazwać, ocenić, na ile utrudnił selekcjonerowi pracę, zastanowić się, czy można go zażegnać i jak to zrobić. Tak by w nowej kadrze ten problem ponownie już nie wypłynął. Tego w raporcie nie znajdziecie. Jest jakaś aluzja, na ten temat, o czym za chwilę. Szkoda, że tylko aluzja. Bo jeśli to było istotne, to warto to nazwać po imieniu, rozwinąć. A jeśli nieistotne, to po co o tym pisać w raporcie? Nawałka i jego ludzie kończyli raport, gdy wiedzieli, że nie będą już pracować z kadrą. Mogli sobie pozwolić na większą bezkompromisowość.

Dokument ma 90 stron. Niepotrzebnie, bo sama analiza to może 10 procent tego. Imponujące, że można napisać tak dużo i nie napisać najważniejszego: jak doszło do popełnienia błędów? Bo jeśli raport mówi, że "Mikrocykl przed Senegalem został błędnie zaplanowany (trening 17 czerwca, godz. 11.00), co przełożyło się na dyspozycję zawodników podczas meczu", to chciałbym wiedzieć, jak do takiej wpadki mogło dojść? Przecież Nawałka jest trenerem kilkadziesiąt lat! Wie, co i kiedy zrobić z zawodnikami przed meczem, żeby ich nie zajechać. A nawet jeśli Nawałka miał słabszy moment, jeśli dopadła go "pomroczność jasna" albo stres, to miał 20-osobowy sztab (trenerów, fizjologów, fizjoterapeutów), kierownictwo PZPN na miejscu i ponad dwudziestu doświadczonych piłkarzy, którzy też chyba potrafią otworzyć buzie i powiedzieć: "trenerze, coś jest nie tak!". Dlaczego tak się nie stało? Dlaczego Nawałka popełnił sztubacki błąd? Czemu aż tak się pomylił? Tego w raporcie nie ma.

ZOBACZ WIDEO Wnioski po raporcie o klęsce na mundialu. "Przez miesiące byliśmy oszukiwani przez selekcjonera"

W raporcie jest za to wiele oczywistości, ale także sprzeczności. Bo jak rozumieć zdanie: "Plany i przebieg przygotowań w obszarze motorycznym do turnieju zostały zrealizowane i należy je ocenić pozytywnie". Czyli byliśmy słabo przygotowani, ale plany zrealizowaliśmy? To co te plany zakładały? Co zrealizowaliśmy: że zawodnikom udało się dojechać na zgrupowanie? Że potrafili odnaleźć małą wioskę z hotelem w Arłamowie, czy co? Plany należało dostosować do stopnia wytrenowania piłkarzy, ogrania w klubach itd. To by dopiero można nazwać zrealizowaniem planów.

Odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne Remigiusz Rzepka mówił ostatnio w wywiadzie, że treningi były zindywidualizowane. A wiceprezes Marek Koźmiński, który był na wszystkich zajęciach kadry w Rosji, twierdzi, że nic takiego nie widział. No to jak było naprawdę?

Inna kwestia, w innym miejscu raportu: "Na podstawie dokładnych analiz personalnych dokonano najbardziej optymalnego wyboru kadry 23 zawodników na MŚ 2018". No Boże drogi... Papier jest cierpliwy, ale jeśli ten sztab takie wyciągnął wnioski, po takim laniu w Rosji, to jednak dobrze, że ci ludzie już z kadrą nie pracują. Optymalny wybór? Ja bym się w tym miejscu spodziewał autorefleksji, opamiętania. Bo skoro selekcja był optymalna, to czemu autorzy raportu - w innym miejscu - jako przyczynę porażki wskazali, że reprezentanci w klubach siedzieli na ławach rezerwowych i brakowało im rytmu meczowego. To na jakiego grzyba tych akurat wybraliśmy? Był to wybór optymalny czy nie? Wolałbym prostą, jasną refleksję typu: Krychowiak był w na tyle beznadziejnej formie, że niczym byśmy nie ryzykowali zabierając do Rosji Tarasa Romanczuka (jest obecnie w kadrze Brzęczka). Że skoro Kuba Błaszczykowski miał siły na pół meczu, należało mu zabrać zastępcę np. Przemysława Frankowskiego lub Macieja Makuszewskiego (dziś obaj w kadrze Brzęczka). Albo spodziewałbym się refleksji po niewczasie, uderzenia się w piersi, np: "Zabranie na mundial Sławomira Peszki było pomyłką. Decyzja została źle przyjęta przez kibiców. Zajął on miejsce jednemu z młodych zawodników, którzy będą stanowili o przyszłości polskiej piłki np. Sebastianowi Szymańskiemu czy Szymonowi Żurkowskiemu, którzy będą za kilka dni ratować naszą młodzieżówkę. Decyzję tę, oceniamy - z dzisiejszej perspektywy - za podjętą ze szkodą dla polskiej piłki". I to by był konkret i wniosek, jaki chciałoby się, żeby wyciągali trenerzy pierwszej reprezentacji.

Tymczasem o czym jeszcze jest w raporcie? O pochwałach "niskiego pressingu" w meczu z Japonią aż przykro wspominać, bo to był jeden wielki wstyd, a nie taktyka. Czy sztabowcy Nawałki, jak już z mundialu wrócili, a zanim ten raport napisali, nie czytali gazet? Nie rozmawiali z ludźmi? Wyłączyli internet? Żadnej refleksji po tej Japonii typu: "Głupotę i wstyd zrobiliśmy sobie okrutny. Zaćmiło nas wszystkich. Należało ruszyć na Japońca, dopaść mu do gardła i dać wejść na boisko Kubie Błaszczykowskiemu. Kubę za tę niezamierzoną przykrość przeprosiliśmy w szatni, przy całej drużynie". Takie rzeczy to bym poczytał. Niestety, nie w raporcie Nawałki.

Kwestia bazy w Soczi? Według raportu wybór bazy był prawidłowy. Ale przecież trening przed Senegalem odbył się w dużym upale i przy dużej wilgotności. Bo takie są warunki w Soczi. No i bądź tu mądry kibicu.

Całość raportu rujnuje - niestety - wizerunek Adama Nawałki jako stuprocentowego profesjonalisty, który wie, co robi; który pilnuje wysokości stołów na stołówce w Arłamowie, długości trawy na boisku treningowym, a nawet jak zostawia światło w toalecie, to nie robi tego przypadkiem. Bajki jednak na bok. Bo bajki nam już serwowano na konferencjach na mundialu. Zbyt dużo w raporcie niespójności, niekonsekwencji, sprzeczności. Nie wiem, czy sam Nawałka umiałby to wyjaśnić. Próbował to zrobić Zbigniew Boniek, w kanale "Prawda Futbolu" u Romana Kołtonia. Niestety wyjaśnienia Bońka to był chaos do kwadratu.

Wróćmy do - wspomnianej powyżej - aluzji z raportu, że pojawiły się "napięcia wewnątrz grupy". Pyta o tę kwestię Roman Kołtoń. Boniek mówi, że to powinno być bardziej rozpisane. I dodaje: - Uszło to mojej uwadze, bo nie byłem wszędzie z piłkarzami. Nie byłem na kolacjach, nie bylem w autokarze - mówi prezes PZPN i na kilka minut - znanym "Sposobem na Alcybiadesa" - dryfuje w inne tematy. Kołtoń po kilku minutach konsekwentnie pyta o napięcia i spory: - Czy to jest wyjaśnione? - Ale ja pierwsze o tym słyszę - zaskakująco odpowiada Boniek. I to bez zmrużenia oka. - No ale sam przecież mówiłeś, jeszcze w Rosji, w jednym z wywiadów, że dawniej wszyscy poczytywali sobie za zaszczyt grać z Robertem w jednej drużynie, a teraz to niektórym nie pasuje - kontruje przytomnie Kołtoń. - Yyy...  No ten na przykład Zieliński to się zmienił jako zawodnik, ale nie o Zielińskiego tu chodzi. Zawodnicy się zmieniają. Wszyscy cieszyli się, że Lewandowski jest... terminalem (sic!) tej drużyny, do którego idzie gra. A potem zaczęli uważać, że on im daje zbyt dużo cienia - mówi Boniek. Ale Kołtoń przypomina mu, że doszło, już po mundialu, do spotkania Lewandowskiego z Glikiem. - Aha, czyli sprawa wyjaśniona - mówi Boniek, nagle okazując się zaskakująco w tym temacie niezorientowanym. I dodaje kuriozalnie: - Ja na ten temat z trenerem Nawałką nie rozmawiałem. Jakby Adam został nadal selekcjonerem, to bym z nim o tym rozmawiał... - znów mówi Boniek. Ponownie bez zmrużenia oka. - Drużyna nie była przygotowana mentalnie, do skali trudności mundialu - to cytat z raportu. Jak to skomentujesz? - pyta Roman Kołtoń. - Aaa, czyli widzisz, że jest w tym raporcie parę ciekawych rzeczy, nie można go kupić w kiosku "Ruchu", jak to napisał jeden z dziennikarzy - triumfuje (?) Boniek. No to mamy raport Nawałki. Mamy wyjaśnienia Bońka. Cóż, sami chcieliśmy.

Dariusz Tuzimek
Futbolfejs.pl

Źródło artykułu: