Zespół ze stolicy Andaluzji w 1/8 finału Ligi Mistrzów wyeliminował Manchester United, z kolei Bayern Monachium w drodze do ćwierćfinału rozgrywek nie dał szans Besiktasowi Stambuł, pewnie awansując do kolejnej fazy.
- Bayern to jeden z najlepszych klubów w Europie i ciężki rywal. Ale chcemy wykorzystać przewagę naszego boiska i wykonać pierwszy krok do półfinału - mówi w rozmowie ze "Sport Bild" Sergio Escudero, obrońca Sevilla FC.
Pierwsze spotkanie ćwierćfinałowe między Sewillą i Bayernem zostanie rozegrane już 4 kwietnia na stadionie im. Ramóna Sáncheza Pizjuána, który może pomieścić ponad 42 tysiące fanów. Kibice hiszpańskiej drużyny słyną z tworzenia gorącej atmosfery, choć z drugiej strony Bawarczycy w 1/8 finału Ligi Mistrzów wygrali 3:1 na równie ciężkim terenie w Stambule.
- Atmosfera w Stambule była imponująca, ale w Sewilli jest zupełnie inaczej. My tworzymy jedność z fanami, oni przekazują nam swoje emocje. Jeśli Besiktas był dla Bayernu piekłem, to my musimy pokazać Bawarczykom, jak wygląda prawdziwe piekło Sewilli! - zapowiada Hiszpan.
Sevilla FC zna smak międzynarodowych sukcesów. W latach 2006, 2007 i 2004-2016, hiszpański zespół triumfował w Lidze Europy. Ponadto w każdym ze wspomnianych sezonów grał w finale Superpucharu UEFA, w 2006 roku zdobywając trofeum.
ZOBACZ WIDEO W hicie Bayern Monachium rozbił Borussię Dortmund, trzy gole Roberta Lewandowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Każdy gracz w drużynie uwielbia konkurencję. Ona nas jeszcze bardziej motywuje. Po każdym zwycięstwie w pucharach zespół nabiera dodatkowej mocy - przyznaje Escudero. - W naszej drużynie nie ma ani jednej gwiazdy. Naszą mocną stroną jest zespołowość i to, że każdy daje z siebie wszystko od pierwszej do ostatniej sekundy - ocenia.
Niemiecki gigant zachowuje ostrożność przed starciem z Hiszpanami, choć z drugiej strony jest pewny siebie. - Najgroźniejszy gracz Bayernu? Mógłbym wymienić cały zespół. W zespole Bawarczyków na każdej pozycji są zawodnicy z najwyższej półki. Uważam jednak, że najbardziej będziemy musieli uważać na Roberta Lewandowskiego - uważa Escudero.