Mecz trwa 90 minut, a nie 60 - relacja ze spotkania Cracovia Kraków - Śląsk Wrocław

Kibice Cracovii, dziennikarze, ba - nawet były kierownik Maciej Madeja z niedowierzaniem kręcili głowami, kiedy w 60. minucie trener Artur Płatek ściągnął z boiska Pawła Sasina, a w jego miejsce delegował Macieja Murawskiego. Chwilę później Śląsk doprowadził do wyrównania. Cracovia miała jeszcze pół godziny na odrobienie strat, ale te dwa ciosy okazały się zabójcze.

Żarty się skończyły, kolejny mecz gramy o życie - powtarzają od kilku kolejek po każdym meczu piłkarze Cracovii. Prawo serii trwa - podobne słowa można było usłyszeć z ust zawodników Pasów po piątkowym meczu ze Śląskiem.

Cracovia po laniu z Wisła, Legią i remisie z Ruchem Chorzów chciała się wreszcie przełamać. Rywalem był Śląsk, czyli drużyna nie walcząca w tym sezonie o nic - może oprócz miejsca w nowym Śląsku Zygmunta Solorza-Żaka. Piłkarze z Wrocławia nie zamierzali w piątek umierać na murawie, stąd mecz od pierwszych minut był interesujący - raz po raz atakowali gospodarze, to za chwilę kontrowali goście.

Sygnał do śmielszych ataków Cracovii dał Dariusz Pawlusiński, który w 16. minucie kropnął z dystansu na bramkę Wojciecha Kaczmarka. Piłka jeszcze skozłowała przed golkiperem gości, ale Kaczmarek pewnie złapał piłkę.

Goście ograniczali się w pierwszej połowie do kontrataków - dodajmy, bardzo groźnych. W 28. minucie w zupełnie bezmyślny sposób stracił piłkę przed własnym polem karnym Łukasz Tupalski. Futbolówkę przejął Sebastian Mila i jeszcze przy okazji zakręcił Markiem Wasilukiem. Dośrodkowanie byłego reprezentanta Polski zostało jednak zastopowane przez Tupalskiego, który chociaż częściowo zrehabilitował się za swoje gapiostwo.

- Tylko zwycięstwo, Cracovio tylko zwycięstwo - zaczęli skandować kibice Cracovii po pół godzinie gry i od razu śpiew kibiców przyniósł kolejną niezłą akcję, ale dla gości. Jeden z najlepszych w szeregach gości Sebastian Dudek ładnie przymierzył na bliższy słupek Cracovii, ale piłka w bezpiecznej odległości mija bramkę strzeżoną przez Marcina Cabaja.

Do trzech razy sztuka - stare przysłowie znalazło zastosowanie w ostatnich minutach pierwszej połowy. Cracovia miała trzy świetne okazje do zdobycia gole - wykorzystała jedną. Najpierw o fatalnych pudłach gospodarzy - Paweł Nowak wykorzystał gapiostwo Jarosława Fojuta, minął Kaczmarka, ale naciskany przez kolejnego obrońcę Śląska traci piłkę. Minutę później Bartosz Ślusarski nie zapytał się Kaczmarka, w który róg ma posłać piłkę, więc posłał ją prosto w rękawice rosłego bramkarza wrocławian. W końcu Pawlusiński skierował piłkę do siatki - po trójkowej akcji Ślusarskiego z Nowakiem.

Upragniony gol przyszedł dla Cracovii w najlepszym momencie - wiele drużyn, które tracą gola do szatni, w drugiej połowie nie potrafi odnaleźć właściwego rytmu gry. Kto wie, czy tak samo byłoby w przypadku Śląska, gdyby nie prezent Cracovii w 62. minucie w postaci zdjęcia jednego z najbardziej usposobionych ofensywnie zawodników - Sasina (Paweł (Sasin - przyp. red.) zaczynał sobie nie radzić - tak zmianę byłego zawodnika Korony Kielce tłumaczył na konferencji prasowej trener Płatek). Prezentów ciąg dalszy nastąpił chwilę później - błąd Michała Karwana do spółki z Maciejem Murawskim, nomen omen zastępcą Sasina, wykorzystał Krzysztof Szewczuk, który pewnym strzałem pokonał Cabaja.

Cracovia miała co prawda pół godziny na strzelenie zwycięskiej bramki, ale już po pierwszych minutach po zdobyciu przez Śląsk wyrównującej bramki, można było mieć co do tego obawy. To Śląsk był przez wiele minut zespołem lepszym, ale Dudek, Mila czy Kamil Biliński mieli w piątek rozregulowane celowniki.

Piłkę meczową miał w 90. minucie Dariusz Kłus, ale z ośmiu metrów (!) strzelił wysoko nad bramką Kaczmarka. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie, a piłkarze Cracovii mogli z bezsilności usiąść na murawie.

Pasy na pewno zagrały o wiele lepiej niż w ostatnich spotkaniach - to już nie była kopanina i nieustanne wysokie wrzutki na Ślusarskiego i zaklinanie pod nosem: "a nuż się uda". Cóż jednak z tego, skoro tylko punkt po 24. kolejce dopisze do swojego dorobku Cracovia? Za tydzień Cracovia jedzie do Bytomia i musi wygrać. Śląsk takich zmartwień nie ma - drużynie z Wrocławia nie grożą ani puchary, ani spadek. - To co, mamy grać drużyną młodej ekstraklasy do końca sezonu? Walczymy o miejsce w składzie nowego Śląska - oświadczył po meczu Dudek.

Cracovia Kraków - Śląsk Wrocław 1:1 (1:0)

1:0 - Pawlusiński 45+2'

1:1 - Szewczuk 63'

Składy:

Cracovia Kraków: Cabaj - Kulig, Karwan, Tupalski, Wasiluk, Pawlusiński, Szeliga (75' Kostrubała), Kłus, Sasin (62' Murawski), Nowak (75' Mierzejewski), Ślusarski.

Śląsk Wrocław: Wojciech Kaczmarek - Socha, Celeban, Fojut, Pawelec, Marek Gancarczyk (81' Ulatowski), Dudek, Łukasiewicz, Mila, Klofik (46' Janusz Gancarczyk), Szewczuk (66' Biliński).

Żółte kartki: Kłus (Cracovia) oraz Pawelec, Socha, Łukasiewicz, Janusz Gancarczyk (Śląsk).

Sędzia: Paweł Gil (Lublin).

Widzów: 3500 (w tym 200 kibiców gości).

Najlepszy zawodnik Cracovii: Marcin Cabaj.

Najlepszy zawodnik Śląska: Sebastian Dudek.

Najlepszy zawodnik meczu: Sebastian Dudek.

Komentarze (0)