Christian Karembeu: Podziwiałem Bońka

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki

- Bardzo mi się podobała reprezentacja Polski na mistrzostwach Europy. Myślę, że podczas mundialu trzeba będzie się z wami liczyć - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Christian Karembeu, francuski piłkarz Realu Madryt, mistrz świata z 1998 roku.

W tym artykule dowiesz się o:

Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Ostatnio rozmawialiśmy przed półfinałem EURO 2016. Z perspektywy czasu jest pan trochę rozczarowany?

Christian Karembeu: - Nie o tyle, że to był sukces organizacyjny. Doskonała impreza, dużo więcej niż się spodziewano. Jeśli chodzi o wynik sportowy, to oczywiście chcieliśmy wygrać. Z drugiej strony Didier Deschamps powiedział, że był dumny z zespołu. I chyba się z nim zgadzam. Nic w piłce nie jest pewne, a Portugalia zawsze miała wspaniałych zawodników, Figo, Costa, Eusebio... zasłużyli na to, żeby w końcu coś wygrać. Choć mało brakowało, a w finale zagralibyśmy z Polską.

To racja.

Macie kapitalną drużynę. Milik to rewelacja. Wszyscy spodziewali się, że Lewandowski będzie błyszczał, a wyskoczył nagle Milik. Był fantastyczny, zresztą potem jak poszedł do Włoch również. Dla mnie sensacja. Cieszę się, że się odrodziliście, bo Polskę podziwiałem jako chłopak.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Cieszą mnie trzy gole, ale bardziej punkty

Lata 70. i 80., wciąż o nich mówimy.

Tak, Polska którą ja pamiętam, to była Polska Bońka. Zespół z topu, grali kapitalną piłkę. Oglądałem was podczas EURO 2012 i teraz. I to dwie różne drużyny, widać ogromną pracę. Teraz to drużyna, która ma kontrolę nad grą, inteligentnie prowadzi grę. Myślę, że w 2018 roku będzie trzeba liczyć się z Polską.

Karembeu zakochany w Bońku, tego się nie spodziewałem.

A ja pamiętam, że byłem w szoku - "hej, Polska gra jak Brazylia". Potem oglądałem Platiniego i Bońka w Juventusie, jak oni fantastycznie razem grali. Platini nie wygrywałby tych swoich Złotych Piłek bez Bońka.

My do Rosji jedziemy po dobry wynik, ale Francja będzie jednym z faworytów. Czy może pan porównać tę drużynę do waszej, która wgrała mundial w 1998 roku?

Nie, bo my mieliśmy Zidane'a. Wiedzieliśmy, że jak nie ma co zrobić, to można oddać mu piłkę. On dawał pewność siebie. Wiedzieliśmy, że jak jest Zidane to jesteśmy mocni, więc wszyscy lepiej grali. On mógł w każdej chwili jakoś zagrać piłkę w niesamowity sposób, zdobyć bramkę, zaliczyć asystę.

Oni mają Pogbę. To najdroższy piłkarz świata.

Na pewno w 2018 roku będzie świetnym piłkarzem, wygrał Ligę Europy z Manchesterem i to pewnie pomoże mu się rozwinąć, może da mu więcej pewności by poprowadzić zespół. Ale to nie jest jeszcze ten poziom.

Dochodzą jednak supertalenty: Martial, Coman, Mbappe, Dembele...

To racja, mamy bardzo utalentowane pokolenie. To wszystko chłopcy inteligentnie prowadzący karierę, skoncentrowani na piłce. Grają już w wielkich klubach, są odpowiedzialni, odporni na presję. I teraz Didier musi zrobić z nich ekipę.

A skoro mówiliśmy o Zidanie, jest pan zaskoczony jego wynikami na ławce trenera?

Nie, raczej nie. To jest facet stworzony do rządzenia.

Ludzie słuchają bo to Zidane?

On po zakończeniu kariery został zatrudniony w klubie przez Florentino Pereza na różnych stanowiskach. Pracował jako skaut, doradca, potem potem zrobił kurs trenerski i wrócił do akademii, był asystentem Ancelottiego. Trochę czasu to zajęło, ale on wie o klubie wszystko. Rozumie Real. Jego przeszłość powoduje że piłkarze go szanują. On ich inspiruje. Mówi prosto, zrozumiale. A więc nie ma żadnej sensacji. On wierzy w siebie, jest piekielnie ambitny. To urodzony zwycięzca. Jeśli coś robi, chce zawsze wygrywać.

To odpowiedź Realu na Guardiolę?

Tak, dokładnie to można powiedzieć. Ale to inni trenerzy. Bo każda kariera zależy od środowiska. Można zobaczyć, że teraz obie drużyny idą tą drogą. W Barcelonie młodzież prowadzi Gabri, który może za jakiś czas dostanie szansę w pierwszej drużynie, trenerem jest Valverde, były zawodnik drużyny. W Realu w akademii pracuje Morientes, może wróci Robert Carlos. Ale tych drużyn ne do końca da się porównać. Barcelona to klub z filozofią stworzoną przez Cruyffa, on wprowadził metodologię, 4-3-3, z podaniami, prowadzeniem gry, kontrolą. To jest jego myślenie, wprowadził to w swojej drużynie z 1992 z Koemanem, Stoiczkowem. To sie z czasem rozwinęło w całej Hiszpanii...

A co z Realem? Bo to jest to, co mówią fani Barcelona - wy wygraliście, ale to my jesteśmy najbardziej wpływową drużyną swoich czasów.

Na końcu w każdym biznesie, również w futbolu, liczy się wynik. Metodologia, sposób na znazienie rozwiązania jest ważny tylko wtedy, jeśli za tym idzie wynik. Jest wiele dróg do sukcesu. Jeśli masz metodę a nie masz zawodników którzy pasują do tej metody, to co możesz zrobić? Wie pan co, najlepsze pokolenie z Realu z Butragueno, Sanchezem, Buyo, Sanchisem, pamięta pan ich? To była fantastyczna drużyna. Ale nic nie wygrali.

Źródło artykułu: