- Rozmawialiśmy o współpracy. Leo powiedział mi, że zaprasza mnie do sztabu jako kolegę i trenera. Czy byłem zdziwiony? No, trochę jednak byłem - mówi Stefan Majewski, który we wtorek spotkał się z Leo Beenhakkerem w siedzibie PZPN-u.
Zaskoczony był również sam prezes związku Grzegorz Lato, który od kierownika reprezentacji Jana de Zeeuwa otrzymał informację, że to szkoleniowiec wpadł na pomysł, by zaprosić do współpracy polskiego trenera. - Jak pan widzi, to nie była moja inicjatywa. Ale oczywiście się zgodziłem, bo uważam, że to świetny pomysł. Znam Stefana od lat i wiem, że jego obecność w sztabie może okazać się strzałem w dziesiątkę - stwierdził Lato. Ci dwaj panowie znają się bardzo dobrze. Razem w 1982 roku grali w reprezentacji, która zdobyła trzecie miejsce na Mistrzostwach Świata w Hiszpanii.
- Taka propozycja rzeczywiście wyszła od Beenhakkera. Nie ma w niej nic sensacyjnego. Przecież Leo wcześniej na zgrupowania zapraszał innych wyróżniających się polskich trenerów: Czesława Michniewicza, Jana Urbana i Artura Płatka - tłumaczy De Zeeuw Przeglądowi Sportowemu. Teraz jednak sytuacja jest trochę inna. Majewski sam przyznaje, że najbliższe zgrupowanie ma być tylko początkiem współpracy, która trwać będzie przynajmniej przez kilka miesięcy.
53-letni trener był wymieniany w gronie kandydatów do objęcia stanowiska asystenta szkoleniowca reprezentacji już w 2006 roku, gdy Beenhakker podpisywał kontrakt w Polsce. Holender wybrał wówczas Dariusza Dziekanowskiego. "Doktora" popierali przedstawiciele wydziału szkolenia PZPN na czele z Antonim Piechniczkiem, więc nowy menedżer kadry chciał pokazać swoją niezależność od władz związku. - Rzeczywiście byłem wtedy kandydatem, ale wybór padł na kogoś innego, dlatego teraz mam prawo być trochę zaskoczony - mówi Majewski, który był już związany z reprezentacją za czasów Zbigniewa Bońka. Do października 2008 roku był trenerem Cracovii Kraków, ale wobec słabych wyników drużyny złożył dymisję. Potem dość przypadkowo stał się członkiem nowego zarządu PZPN.
Wszystkich nurtuje pytanie: po co Beenhakkerowi człowiek z zarządu, o którym mówi się przecież, że szuka sposobu na pozbycie się Holendra? Niektórzy twierdzą, że to sprytny ruch szkoleniowca. Teraz już nikt nie będzie mógł zarzucić, że zamyka swój sztab szkoleniowy dla polskich trenerów i obsadza najważniejsze stanowiska rodakami. Wydaje się też, że tym ruchem Leo może w Majewskim znaleźć swojego sprzymierzeńca i tym samym zyskać bardzo ważny głos na posiedzeniach zarządu.