22-latek bohaterem wieczoru powinien zostać jeszcze w pierwszej połowie. Najpierw, stojąc przed pustą bramką, trafił jednak w poprzeczkę. Kilka chwil później Milik mógł wyłożyć piłkę na tacy jednemu z kolegów, ale zdecydował się na strzał z ostrego kąta i obił słupek.
- Za pierwszym razem instynktownie kopnąłem prawą nogą. W drugiej sytuacji strzelałem, bo nie zauważyłem kolegów obok. Pomyliłem się - przyznaje nasz napastnik.
Po przerwie dzięki podaniu Roberta Lewandowskiego Milik miał do bramki pięć metrów, ale naciskany przez obrońcę uderzył nieczysto, obok słupka. - Wydawało mi się, że byłem sfaulowany - wyjaśnia.
Polacy w Astanie zremisowali, choć do przerwy prowadzili 2:0. Gole strzelali Lewandowski oraz Bartosz Kapustka. - Wydawało się, że mamy mecz pod kontrolą. Nie da się racjonalnie wytłumaczyć tego remisu - przyznaje Milik. - Właściwie mieliśmy rywala na łopatkach. Leżał, wystarczyło go dobić kolejnym trafieniem. Zremisowaliśmy wygrany mecz.
Przed meczem nikt nie zakładał remisu. - Przyjechaliśmy tu wyłącznie po trzy punkty, innej opcji nie braliśmy pod uwagę - podkreśla zawodnik Napoli. - W pierwszej połowie było widać w naszej grze agresję i zaangażowanie; w drugiej zgaśliśmy. Pierwszy gol to moja wina, padł po stracie piłki w środku pola. Trzeba teraz już myśleć o kolejnych spotkaniach.
Michał Kołodziejczyk z Astany
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski: jeśli rywal leży na deskach, trzeba go dobić (źródło TVP)