Zaczęło się od zawodu. Przeżyli go wszyscy ci, którzy spodziewali się zobaczyć w wyjściowej jedenastce, debiutującego w barwach Jagi, Łukasza Burligę. Michał Probierz nie podjął jednak ryzyka i ekswiślaka, jeszcze niezgranego z zespołem, posadził na ławce rezerwowych. W miejsce pauzujących za kartki Góralskiego i Tomasika, zagrali odpowiednio Rafał Grzyb i Marek Wasiluk. Słaby występ w Warszawie miejscem w pierwszym składzie okupił Gutieri Tomelin, którego zastąpił Igors Tarasovs. Romuald Szukiełowicz też musiał znaleźć zmienników dla pauzujących za kartki. Odkrył karty dopiero tuż przed meczem. W miejsce Paraiby i Hateley'a zagrali Krzysztof Ostrowski i Marcel Gecov.
Pierwszy kwadrans nie porwał. Kibice marźli, a piłkarze walczyli z, robiącą psikusy piłką. Spotkanie ożywiła jedenastka. W 16. minucie arbiter uznał, że Matija Sirok zbyt mocno pracował rękoma i to było powodem upadku Roberta Picha. Śląsk objął prowadzenie. Bartłomiej Drągowski co prawda wyczuł zamiary strzelca, ale Tomasz Hołota na tyle mocno uderzył futbolówkę, że ta wpadła do siatki.
Po zdobyciu bramki Śląsk Wrocław przejął kontrolę nad spotkaniem, a nieliczne ataki gospodarzy nie kończyły się strzałami. W ofensywie czarował Ryota Morioka. Pomocnik mądrze rozdzielał podania, precyzyjnie dośrodkowywał i wybierał optymalne rozwiązania akcji, ale jego partnerom brakowało chłodnej głowy.
Dość niespodziewanie Jagiellonia wyrównała w końcówce pierwszej połowy. Na strzał sprzed pola karnego zdecydował się Konstantin Wassiljew. Piłka zmierzała w środek bramki, pod poprzeczkę, a Mariusz Pawełek podjął błędną decyzję o jej łapaniu. W ciemno do dobitki ruszył Grzyb i opłaciło się. Strzał głową z 2 metrów dał gospodarzom wyrównanie.
Drugą połowę w składzie żółto-czerwonych rozpoczął Burliga, który zmienił Siroka. Debiut wyszedł przyzwoicie, ale bez fajerwerków. W drużynie gości z szatni nie wyszedł Andras Gosztonyi, zastąpiony przez Jacka Kiełba.
Po przerwie oglądaliśmy wyrównane spotkanie. Raz atakował Śląsk, raz Jagiellonia. Wyraźne kłopoty z chwytem piłki miał Pawełek, który po prostych uderzeniach, bronił na raty. To właśnie jego błędy kosztowały przyjezdnych zdobycz punktową. W 77. minucie padła druga bramka dla gospodarzy i była bardzo podobna do pierwszej. Z dystansu uderzył Wassiljew, a źle odbitą przez bramkarza piłkę, do siatki wpakował rezerwowy Karol Świderski. Pomocnik przebywał na murawie niespełna 3 minuty.
W ostatnich sekundach wrocławianie mogli jeszcze uratować punkt, ale świetną paradą popisał się Drągowski.
Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław 2:1 (1:1)
0:1 - Tomasz Hołota (k.) 17'
1:1 - Rafał Grzyb 42'
2:1 - Karol Świderski 77'
Składy:
Jagiellonia Białystok: Bartłomiej Drągowski - Matija Sirok (46' Łukasz Burliga), Sebastian Madera, Igors Tarasovs, Marek Wasiluk, Przemysław Frankowski (85' Karol Mackiewicz), Rafał Grzyb, Taras Romanczuk, Konstantin Vassiljev, Fiodor Cernych (74' Karol Świderski), Piotr Grzelczak.
Śląsk Wrocław: Mariusz Pawełek - Krzysztof Ostrowski, Lasza Dwali, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Marcel Gecov, Tomasz Hołota (89' Konrad Kaczmarek), Robert Pich (87' Peter Grajciar), Ryota Morioka, Andras Gosztonyi (46' Jacek Kiełb), Kamil Biliński.
Żółte kartki: Taras Romanczuk, Matija Sirok, Marek Wasiluk (Jagiellonia) oraz Tomasz Hołota, Kamil Biliński, Krzysztof Ostrowski, Mariusz Pawelec (Śląsk).
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 8100.
Dominik Polesiński z Białegostoku
[event_poll=52905]
Zobacz wideo: Marek Jóźwiak: Chińczykom pieniędzy na lepszych piłkarzy nie zabraknie
Źródło: WP SportoweFakty/TVP S.A