Jurgen Klopp odbudowuje Liverpool

 /  EPA/WILL OLIVER/PAP
/ EPA/WILL OLIVER/PAP

Nie ma wątpliwości, że Liverpool zrobił znakomity ruch zatrudniając w roli menedżera Jurgena Kloppa. Jego heavy metalowy zespół zaczyna grać jak z nut a kibice coraz częściej mówią o mistrzostwie Anglii.

"To jeden z najlepszych trenerów na świecie". Jeśli taką opinię wystawia ci Jose Mourinho, to nie może być w tym przypadku. Juergen Klopp, bo to o nim wypowiedział się Portugalczyk, jest trenerem Liverpoolu od dwóch miesięcy i w tym czasie Niemiec przekonał, że słowa "The Special One" nie były przesadzone.

Klopp przejął drużynę rozbitą po kadencji Brendana Rodgersa, która w pierwszych ośmiu kolejkach sezonu wygrała tylko trzy razy. Choć początek też miał trudny, to w ostatnich tygodniach w grze jego podopiecznych widać nową jakość. Pod wodzą Niemca piłkarze z Anfield Road spisują się wreszcie na miarę oczekiwań kibiców.

Efekty pracy szkoleniowca po raz pierwszy mogliśmy zaobserwować 31 października, w spotkaniu z Chelsea Londyn. The Reds pewnie pokonali mistrzów Anglii na ich boisku (3:1) i zaprezentowali jakość, jakiej w grze Liverpoolu nie widzieliśmy od wielu miesięcy.

Prawdziwy pokaz futbolu jego podopieczni pokazali jednak dwa tygodnie później na Etihad Stadium, gdy rozbili Manchester City aż 4:1. Do tego doszły zwycięstwa w fazie grupowej Ligi Europy.

Co takiego zmienił Klopp? Przede wszystkim 48-latek wprowadził do gry LFC elementy, z których słynęła prowadzona przez niego Borussia Dortmund w najlepszych latach. Czyli wysoki pressing, szybkie przenoszenie gry na połowę rywala i improwizacja w ofensywie.

To wszystko widzieliśmy w spotkaniach z The Blues i The Citizens. Klopp dał nowe tchnienie drużynie, ale przede wszystkim dzięki jego pracy postępy indywidualne zaliczyli sami piłkarze.

Roberto Firmino, za którego zapłacono latem Hoffenheim 30 milionów funtów, jeszcze w październiku był według mediów kandydatem do najgorszego transferu roku. Brazylijczyk odżył dzięki Kloppowi - Niemiec ostatnio wystawia go jako fałszywą "9", a ten gra jak z nut.

Philippe Coutinho wreszcie prezentuje się tak jak przed dwoma laty. Strzela, asystuje i jest motorem napędowym akcji The Reds. Nie możemy też zapomnieć o Jamesie Milnerze, któremu zmieniono pozycję i ustawiono w środku pola. Anglik świetnie odnalazł się w nowej roli. Podobnie jak Emre Can, który z radością wrócił do drugiej linii i spisuje się znakomicie.

Co ciekawe, Klopp nie ogranicza się do gry jednym systemem. W ostatnich tygodniach widzieliśmy Liverpool w ustawieniach 1-4-3-2-1, 1-4-3-3 i 1-4-4-2. Efekty, nie licząc wpadki z Crystal Palace, są takie same - zdobyte kolejne trzy punkty.

Niemiec wprowadził także znakomitą atmosferę do szatni. Jego relacje z piłkarzami są znakomite, a oni wskoczyliby za nim w ogień. - Jest fantastyczny. Odkąd tu jest, czuję się jak nowy człowiek - powiedział Jordon Ibe. - Wszyscy jesteśmy pod wrażeniem jego energii i pasji, którą nam zaszczepił - dodał Joe Allen.

W ostatnią środę rozpędzona maszyna Kloppa zmiotła z boiska Southampton w meczu Pucharu Ligi Angielskiej, wygrywając na wyjeździe aż 6:1! Hat-tricka zanotował Divock Origi. Dwa gole dołożył wracający po kontuzji Daniel Sturridge.

Sturridge, Origi, Coutinho, Firmino, LallanaBenteke, Ibe. Siła ofensywna The Reds prezentuje się imponująco. Kibice po cichu zaczynają mówić o walce o tytuł mistrza Anglii czy triumfie w Lidze Europy, jednak Klopp tonuje nastroje. Przekonuje, że jest jeszcze wiele do poprawy i zbyt wcześnie by mówić o szansach na tytuły.

Decydujący może okazać się styczeń - pojedynki z Arsenalem i Manchesterem United mogą dać odpowiedź na to, czy heavy metalowy band z Anfield jest gotowy do walki o mistrzostwo Premier League czy sukces w LE.

Źródło artykułu: