Futbol pokona dziś terroryzm

Trzy dni mieli piłkarze reprezentacji Francji na uczczenie ofiar piątkowej tragedii w Paryżu. Dziś zagrają w najbardziej niezwykłym meczu z w swojej karierze.

Starcie z Anglią jest wielkim zwycięstwem futbolu nad terroryzmem i dobra nad złem, które w piątek panoszyło się na ulicach Paryża i rzuciło na kolana całą Europę. To tego wieczora Antoine Griezmann przeżywał najgorsze godziny w swoim życiu. Oczekiwał na wieści od siostry, która zamiast na mecz z Niemcami, wybrała się na koncert do nieszczęsnego Bataclan. Pomocnik Atletico Madryt cierpiał nieprawdopodobne katusze. Następnego dnia o 18:30 napisał na Twitterze: "Dzięki Bogu moja siostra wydostała się z Bataclan. Moje modlitwy są z wszystkimi ofiarami i ich rodzinami". Osobistą tragedię przeżył Lassana Diarra, bohater ostatnich miesięcy we francuskiej piłce. Pomocnik niezłomny, który wrócił do gry w wielkim stylu i wywalczył powołanie do reprezentacji Francji. Kuzynka gracza Olympique Marsylia zginęła w piątkowy wieczór, co zdruzgotało go doszczętnie. Ale jak sam powiedział: "Życie musi toczyć się dalej".

Francuscy piłkarze nigdy nie wycierpieli tyle, ile w ostatnich trzech dniach. Zdezorientowani wydarzeniami wokół stadionu, długo siedzieli w milczeniu w szatni na Stade de France. W sobotę obudzili się oszołomieni, część z nich przyznała, że nie wie co będzie dalej. Ich serca były rozdarte między chęcią przyłączenia się do rodzin i obowiązkami zawodowymi, które zawsze trzeba szanować. - Wszyscy mieliśmy wątpliwości. Grać czy nie grać? - mówił wczoraj na konferencji prasowej Hugo Lloris. Dziś na Wembley grają. Dumni wraz z całym Wembley odśpiewają wieczorem Marsyliankę. Wykrzyczą pełną piersią: "I naprzód marsz! Ojczyzny dzieci! Bo nadszedł chwały naszej dzień! To tyran przeciw nam zawiesił, zbroczony krwawo sztandar ten".

Ten mecz to coś więcej niż gra w piłkę. Na drugi plan schodzą wszystkie animozje angielsko-francuskie. Dziś Trójkolorowi walczą dla ofiar ataków terrorystycznych. Wyjdą na murawę Wembley dumni jak nigdy wcześniej. - To zaszczyt nosić tę koszulkę - powiedział selekcjoner kadry Didier Deschamps. Ten sam człowiek, który przed finałem Mistrzostw Świata w 1998 roku wskakiwał na stół w szatni i wygłaszał płomienną mowę. By uzmysłowić sobie jego charyzmę, warto wspomnieć, że kiedy porywał serca kolegów z drużyny, Zinedine Zidane siedział w kącie i słuchał. Od tego czasu Francuzi nie mieli tak charyzmatycznego kapitana. Człowieka, za którym inni skoczyliby w ogień i za którym poszliby na koniec świata. Dziś z jeszcze większą werwą Deschamps kieruje kolejnym, nieprawdopodobnie zdolnym pokoleniem piłkarzy. Według Carlo Ancelottiego, to przyszli Mistrzowie Europy.

Mimo wielkiej dumy, Francuzi są - co naturalne - przytłoczeni ciężarem ostatnich trzech dni. Rozmawiają z krewnymi o piątkowych wydarzeniach, nie uśmiechają się w rozmowach z dziennikarzami, wracają myślami do Bataclan. Są z przeszczęśliwym Griezmannem, którego siostra cudem uniknęła maskary, ale i z pogrążonym w żałobie Lassem Diarrą. Według relacji francuskiej prasy, zbierają się grupami po czterech, pięciu, siadają w pokojach hotelowych i oglądają serwisy informacyjne. Dziś myślami będą w Bataclan, nogami i sercem na Wembley.

Treningi w Clairefontaine (centrum treningowym francuskiej kadry) były krótkie i intensywne. - Chodziło o chwilowe oderwanie moich piłkarzy od przytłaczającej rzeczywistości - powiedział Dider Deschamps. - Zdecydowałem się na częstsze i mocniejsze sesje treningowe, by uciekli choć na chwilę od piątkowych wydarzeń. To chyba najtrudniejsze zadanie w mojej karierze trenerskiej - zaskoczył Deschamps. Selekcjoner Trójkolorowych przyznał, że w jego drużynie panuje nieprawdopodobna empatia. - To co się dzieje, jest niezwykłe. Myślę, że dzięki wsparciu kolegów Lass Diarra na osobistą prośbę pozostał z drużyną. To dla niego najlepsze miejsce na ziemi.

O skali wsparcia dla reprezentacji Francji niech świadczy fakt, że w londyńskim hotelu powitały ich trójkolorowe flagi i setki angielskich kibiców. Dziś wieczorem na Wembley 70 tys. ludzi odśpiewa Marsyliankę. Będzie to najbardziej wzruszające wykonanie hymnu Republiki Francuskiej w historii. Lokalne gazety wydrukowały jego słowa, a kibice Lwów Albionu uczyli się ich na pamięć. O 21 na Wembley zacznie się więcej niż mecz. Anglia nie zgra z Francją. To futbol odniesie epokowe zwycięstwo nad terroryzmem.

Mateusz Święcicki

[b][color=black]Nawałka przygotuje drużynę we Francji?

[/color][/b]

Komentarze (3)
avatar
Rafał Bugajak
17.11.2015
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Dawno nie czytałem takich bredni. 
avatar
Pan_Sowa
17.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
nie mówmy chop , araby są wszędzie sami sobie ich sprowadzi ... Dobrze że żyjemy w "zacofanej" Polsce 
avatar
piotruspan661
17.11.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
"Futbol pokona dziś terroryzm" To niestety równie pewne, jak wynik meczu piłkarskiego.