Zwyciężając z WKS-em, Kazimierz Moskal uratował posadę szkoleniowca Wisły, ale jego notowania wśród władz klubu nadal są niskie. Co prawda Biała Gwiazda nie doznała jeszcze ani jednej porażki w sezonie 2015/2016, ale z siedmiu spotkań wygrała tylko dwa. Z kolei podczas całej trwającej od 10 marca kadencji Moskala ze zdobycia kompletu punktów wiślacy cieszyli się raptem pięć razy, a w 16 pozostałych meczach zdobyli tylko 12 "oczek". 27 punktów w 21 spotkaniach to dopiero 10. wynik w lidze w branym pod uwagę okresie.
[ad=rectangle]
Gdyby Wisła nie wygrała ze Śląskiem, trzecia kadencja Moskala przy Reymonta 22 najprawdopodobniej dobiegłaby końca. Zwycięstwo oznacza, że 48-letni szkoleniowiec uratował posadę, a po końcowym gwizdku otrzymał dość niespodziewane wsparcie ze strony kibiców Wisły. Niespodziewane, ponieważ do tej pory fani Białej Gwiazdy nie wstawili się za swoim dawnym ulubieńcem.
"Moskal Kazimierz! Nie rusz Kazika, bo zginiesz!" - niosło się po stadionie Wisły po końcowym gwizdku meczu z WKS-em. To przyśpiewka spopularyzowana w czasach kariery piłkarskiej Moskala, którą ten spędził przecież głównie w barwach Wisły, a która w obecnej sytuacji mówi sama za siebie.
- Nie spodziewałem się takiego zachowania kibiców po meczu. Dziękuję im - mówi trener Moskal. Wisła wygrała ze Śląskiem 4:2, choć od 18. minuty przegrywała 0:1: - Chciałem podziękować zawodnikom, bo mieliśmy w tym meczu trudne momenty, ale poradziliśmy sobie z tym.
Moskal liczy się z tym, że pracę w Wiśle może stracić w zasadzie z dnia na dzień. - W tym zawodzie trzeba być czujnym - nie można sobie pozwolić na chwilę oddechu. W sprawie mojej przyszłości proszę pytać prezesa lub właściciela - nie mnie.