Myślimy o Europie - rozmowa z Sebastianem Milą, kapitanem Lechii Gdańsk

- Europejskie puchary? Sygnał do tego, że to jest nasz cel daliśmy po awansie do górnej "ósemki" - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Sebastian Mila, kapitan Lechii Gdańsk.

Marcin Ziach: W Zabrzu długo zapowiadało się, że mecz skończy się podziałem punktów. Ale od czego Lechia Gdańsk ma Sebastiana Milę.

Sebastian Mila: Bardzo się cieszę z tej bramki, ale to nieważne kto strzela. Nie byłoby mojego trafienia, gdyby nie zagranie Kevina Friesenbichlera. Naprawdę zagrał fantastycznie. Naprawdę jestem dumny i szczęśliwy, że gram w tak dobrej drużynie.

Trudno powiedzieć, że Lechia nie była w Zabrzu zespołem lepszym. Piłka długo jednak nie chciała wpaść do siatki.

- Mieliśmy kilka bardzo dobrych sytuacji w pierwszej połowie. Już do przerwy powinniśmy prowadzić przynajmniej jedną bramką. Nie zapominamy jednak o tym, że Łukasz Madej miał świetną okazję dla Górnika i gdyby strzelił, to na przerwę schodzilibyśmy przegrywając. Futbol po raz kolejny pokazał, że jest nieobliczalny. Dobrze, że tym razem wynik jest sprawiedliwy, bo też czułem, że byliśmy od Górnika ciut lepszą drużyną.
[ad=rectangle]
Kilka razy na boisku się zakotłowało. Musiałeś rozmawiać z sędzią i uspokajać rozgrzane głowy kolegów.

- Na boisku tak jest, że czasami się reaguje zbyt ekspresywnie. Po końcowym gwizdku rozmawialiśmy już na spokojnie, bez nerwów. Obie drużyny grały ostro, ale wszystko mieściło się w zasadach fair-play. Myślę, że tak to właśnie powinno wyglądać.

Patrząc na grupę mistrzowską i wahania formy zespołów, to Lechia dziś prezentuje najrówniejszą i najbardziej stabilną formę.

- Mamy nadzieję, że tak będzie dalej i będziemy te punkty zbierać już do końca. Ciężko pracujemy na te wyniki. Już od początku, gdy byliśmy na obozie w Turcji, mówiliśmy sobie, że jeśli popracujemy solidnie, to wiosna może być nasza. Wtedy kawał drogi dzielił nas od pozycji, którą teraz zajmujemy. Nikt nam jednak nie dał tego za darmo, bo sami sobie na to zapracowaliśmy.

Sebastian Mila jest zadowolony z postawy Lechii Gdańsk w ostatnich meczach
Sebastian Mila jest zadowolony z postawy Lechii Gdańsk w ostatnich meczach

Obok rozgrywek ligowych już wkrótce najbliższy mecz reprezentacji Polski. W Zabrzu twój występ z trybun śledził selekcjoner Adam Nawałka.

- Bardzo się cieszę, że selekcjoner trafił na taki mecz, gdzie zagraliśmy naprawdę dobrze i wygraliśmy. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze do meczu z Gruzją udowodnić, że zasługuję na powołanie. Rywalizacja jest naprawdę bardzo duża i nikt mi tego miejsca nie da za darmo. Ja bardzo bym chciał w tej reprezentacji grać i zrobię wszystko co w mojej mocy, by powołanie otrzymać.

Myślami jesteś już na zgrupowaniu kadry? Rozgrywasz już w głowie najbliższy mecz?

- Reprezentacja Polski jest najważniejsza, ale jeszcze o tym nie myślę. Teraz przede wszystkim skupiam się na meczach Lechii, na tym, żebyśmy zdobywali punkty i pięli się w górę tabeli. Na razie wygląda to obiecująco i chcemy tą ścieżką kroczyć dalej.

#dziejesiewsporcie: Cztery czerwone kartki w cztery minuty

Źródło: sport.wp.pl

Aż do europejskich pucharów?

- Sygnał do tego, że to jest nasz cel daliśmy po awansie do górnej "ósemki". Każda z drużyn gra o awans do europejskich pucharów i na pewno nikt tej rywalizacji nie odpuści. Gdyby ktoś miał inne cele, to musiałby grać o 7-8 miejsce, a to bez sensu. Stąd nie tylko my myślimy o Europie.

Obecna forma wystarczy na to, by ten awans wywalczyć?

- Liga cały czas gra i z kolejki na kolejkę wszystko się zmienia. My jednak mamy za zadanie grać tak, by nie musieć oglądać się na rywali. Jeśli będziemy dalej zbierać punkty, a najlepiej mecze wygrywać, to nasza pozycja sama się wykrystalizuje. Przed nami jeszcze cztery mecze i po nich wszystko będzie jasne. Mecz w Zabrzu to historia, teraz liczy się tylko ten z Lechem w Gdańsku.

Wydaje się, że poprzeczka pójdzie w górę?

- Tutaj nie ma łatwych meczów. Każde spotkanie jest trudne, bo gra osiem najlepszych obecnie drużyn w Polsce. Lech jest liderem, więc mamy do rywala olbrzymi szacunek. Nie boimy się jednak, bo to my gramy u siebie, a własny stadion jest zawsze ważnym atutem. Liczymy, że dopiszemy po tym meczu kolejne punkty.

Źródło artykułu: