Hit 9. kolejki II ligi był ciekawym widowiskiem, w którym pierwszej porażki na własnym stadionie doznał lider. MKS Kluczbork dążył do osiągnięcia korzystnego rezultatu, ale nie był tak konkretny jak ROW Rybnik. Spadkowicz miał w swoich szeregach Mateusza Bodziocha - środkowego obrońcę i strzelca jedynej bramki w meczu oraz Petara Borovicanina, który skutecznie powstrzymywał ofensywne zapędy gospodarzy. - Starałem się jak najbardziej tylko mogłem i daję z siebie wszystko w każdym meczu. Na razie to się udaje i pozostaje się z tego cieszyć - mówi obrońca.
[ad=rectangle]
Nie wszystko jednak wychodziło jego drużynie bezbłędnie. Był też moment przestoju i uwagi trenera Marcina Prasoła w kierunku zawodników. - Zbyt szybko traciliśmy piłkę. Pozwoliliśmy przeciwnikowi, żeby na chwilę na nas "usiadł", ale na szczęście daliśmy radę się wybronić. Nie było wielkiego zagrożenia ze strony MKS-u i na przerwę schodziliśmy przy wyniku 0:0, a w drugiej połowie byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem - ocenia serbski gracz.
Starcie z przodującą w tabeli ekipą kosztowało rybniczan wiele wysiłku i bólu. Ze złamanym nosem murawę opuścił Mateusz Bodzioch, ale nie tylko on solidnie oberwał w trakcie zawodów. Mimo to trzy punkty pojechały do Rybnika. - Po prostu graliśmy swoją piłkę. To co mamy do wykonania, te założenia z treningów staramy się przekładać na spotkanie. Na razie wygrywamy kolejne mecze. Trzeba trochę odpocząć, a potem znów zabrać się do ciężkich treningów i kolejny raz przełożyć to na boisko - dodaje Borovicanin, który w końcowych minutach pojedynku łapał się za głowę, kiedy jego koledzy marnowali wyborne okazje.
- Wygraliśmy z czego bardzo się cieszę, ale jeśli mamy taką szansę dobić rywala, to musimy to zrobić. Może w jakimś innym meczu - nie daj Boże - skończy się to utratą bramki. Takie stuprocentowe sytuacje powinniśmy zamieniać na gole - piekli się zawodnik wicelidera.
W środę śląski II-ligowiec zmierzy się z KGHM Zagłębiem Lubin w ramach 1/16 finału Pucharu Polski. Czołowa drużyna zaplecza ekstraklasy nie będzie miała na Gliwickiej łatwej przeprawy. - Nie skupiamy się za bardzo na ich grze a na swojej. Niech przeciwnik koncentruje się na nas. Będziemy starali się grać naszą piłkę. Takie okazje jak te z Kluczborka trzeba będzie już wykorzystać, bo to może się zemścić. Dlatego mam nadzieję, że następnym razem nie zmarnujemy tylu szans - puentuje Borovicanin.