Dla piłkarzy Górnika Zabrze punkt zdobyty w meczu z Jagą nie ma większej wartości. Trójkolorowi wciąż są niepewni miejsca w grupie mistrzowskie, a w T-Mobile Ekstraklasie nie wygrali od jedenastu spotkań. - Na pewno i dla nas, i dla kibiców to trudne do zrozumienia. Mam nadzieję, że z Krakowa przywieziemy całą pulę - przyznaje Przemysław Oziębała, skrzydłowy zabrzańskiej drużyny.
"Ozi" był jednym pierwszym zawodnikiem, który otworzył wynik meczu. Potem swoje trafienia dołożyli jeszcze Radosław Sobolewski i Bartosz Iwan, ale po świetnej pogoni przez ostatnią godzinę gry Jagiellonia zdołała doprowadzić do wyrównania. - Wielka szkoda straconych punktów. Nie powinniśmy tej przewagi w taki sposób stracić. Myślę, że na dziesięć meczów dziewięć byśmy wygrali - przekonuje 28-latek.
- Ciężko jest po takim meczu cokolwiek powiedzieć. Stracona bramka troszkę podcięła nam skrzydła, a potem sędzia przyznał Jagiellonii dwa karne, z których drugiego na pewno nie było. Mieliśmy przeciwnika na łopatkach i trzeba było go dobić. Powinniśmy ten mecz wygrać - kręci głową z niedowierzaniem gracz śląskiej drużyny.
Zabrzanie po raz kolejny w tym sezonie stracili trzy bramki. Po raz pierwszy w tej rudzie z kolei strzelili więcej niż jednego gola. - Po meczu łatwo się mówi, że prowadzenie 3:0 nie było wystarczające i trzeba było strzelić czwartą bramkę, a nie się cofać. Na boisku wszystko wygląda jednak inaczej i nie jest takie łatwe jak by się mogło wydawać. Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy tego meczu wygrać, bo to był nasz obowiązek - uważa Oziębała.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Po końcowym gwizdku sędziego piłkarze górniczej drużyny długo siedzieli w szatni. Zdradzić co powiedział zawodnikom po meczu trener Robert Warzycha pomocnik Górnika jednak nie chciał. - To jest tajemnica szatni i tego nie zdradzę - ucina zawodnik 14-krotnych mistrzów Polski.