W pierwszym spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów Manchester United przegrał na wyjeździe 0:2 z Olympiakosem Pireus i w środę potrzebuje perfekcyjnego występu, by awansować do najlepszej "8". Na odrobienie z nawiązką dwubramkowej straty Czerwone Diabły czekają od 21 marca 1984 roku.
Wówczas Manchester przystępował do rewanżu po wyjazdowej porażce 0:2 z FC Barceloną i za sprawą dwóch trafień Bryana Robsona oraz jednego gola Franka Stapletona wywalczył awans do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów. - To był niezwykły i niezapomniany wieczór. Występowałem w United przez 13 lat, ale właśnie wtedy na stadionie panowała najlepsza atmosfera - wspominał Robson, którego fani nosili na rękach po końcowym gwizdku.
Czerwone Diabły do przerwy prowadziły 1:0, a kolejne bramki zdobyły już w 50. i 52. minucie. - Problem polegał na tym, że zbyt szybko strzeliliśmy trzeciego gola. Lepiej było trafić w 86. minucie - przyznał ówczesny menedżer Man Utd, Ron Atkinson.
Przed środowym meczem z Grekami do pojedynku sprzed 30 lat chętnie wraca David Moyes. - Tylko dwa razy w historii naszego klubu odrobiliśmy dwubramkową stratę. Ostatni raz miało to miejsce w pamiętnym spotkaniu z Barceloną, kiedy "Robbo" strzelił dwa gole. Nieczęsto zdarza się taki comeback, ale spróbujemy powtórzyć ten wyczyn - stwierdził Szkot.