Mateusz Żytko: Nie jesteśmy cipulinkami

- Po golu totalnie zgłupieliśmy, przestaliśmy stosować naszą taktykę, powstały ogromne przestrzenie między nami - jak lej po bombie - mówi o meczu z Zawiszą Bydgoszcz obrońca Cracovii [tag=7181]Mateusz Żytko[/tag].

Pasy przegrały na inaugurację rundy wiosennej z Zawiszą 0:2. Krakowianie stracili na własnym stadionie punkty, choć do 70. minuty wydawało się, że to niebiesko-czarni wrócą do domu na tarczy. Bydgoszczanie zdołali jednak przetrwać napór Cracovii i wyjść na prowadzenie po rzucie rożnym, by później dobić gospodarzami golem z rzutu karnego.

- Ten mecz trzeba podzielić na dwie części i to nie po 45 minut. Pierwsza część to ta do momentu straty bramki, a druga to ta po 0:1, bo totalnie zgłupieliśmy, przestaliśmy stosować naszą taktykę, powstały ogromne przestrzenie między nami - jak lej po bombie. W końcówce zamiast my wyrównać, to Zawisza trafił po raz drugi - komentuje Żytko.

- Przegraliśmy, bo nie potrafiliśmy wykorzystać sytuacji, które stworzyliśmy w tym meczu. A jak się nie strzela, to zawsze można zremisować 0:0, ale my znów straciliśmy gola po stałym fragmencie gry. Naprawdę nie przypominam sobie meczu, w którym przeciwnik strzeliłby nam gola po kombinacyjnej akcji - zawsze albo po stałym fragmencie gry, albo po kontrze - dodaje stoper Pasów.

W rundzie jesiennej kilkukrotnie Cracovii udawało się odrabiać straty. Teraz zamiast tego straciła drugiego gola i było "po meczu". - I to mieliśmy pretensje do siebie w szatni, bo można przegrać mecz, ale nie tak, że mecz się skończył po stracie gola na 0:1. Zgłupieliśmy, nie mogliśmy zawiązać nic z przodu - mówi Żytko.

Sam "Żyto" w końcówce zarobił żółtą kartkę za faul na Bernardo Vasconcelosie, przez co nie zagra w niedzielnych 187. derbach Krakowa z Wisłą: - Trochę nas mało ostatnio, bo kontuzje, choroby i teraz kartki. Bardzo mi przykro, że osłabiam drużynę, ale tak się mecz układał, taka jest piłka nożna - musiałem "kosić" Vasconcelosa na środku boiska, żeby gasić kontry Zawiszy, bo po stracie gola odkryliśmy się, żeby odrobić straty. Po kartce juz nie mogłem tego robić, stąd te groźne akcje Zawiszy w końcówce.

Żytko koniecznie musiał faulować "Vasco" w środkowej strefie? - To się wszystko szybko dzieje. Czasem się wydaje człowiekowi, że zdąży wstawić nogę i trafić w piłkę. Szczerze, to mogłem chyba nawet wylecieć z boiska, bo miałem jeszcze dwa takie faule jak ten, po którym dostałem kartkę.

Cracovia zagra w derbach zatem bez Żytki, Dawida Nowaka, Marcina Budzińskiego, Sebastiana Stebleckiego i najprawdopodobniej bez Sławomira Szeligi - to czterech podstawowych graczy, a jeśli doliczyć Milosa Kosanovicia, to już w sumie pół podstawowej "11" z rundy jesiennej! W czym Pasy mogą szukać nadziei na korzystny wynik przy Reymonta 22?

- Jesteśmy Cracovią, jesteśmy drużyną mężczyzn, a nie jakichś cipulinek i nie załamiemy się, tylko podniesiemy głowy na normalny poziom. W derbach wszystko jest możliwe, a pewne jest to, że każdy da z siebie 150 procent. Trzeba pozbierać jaja i wygrać derby. Bardzo źle, że Sławek doznał kontuzji, bo wydaje mi się, że jego brak był bardzo widoczny - zabezpieczał środek, a potem po jego zejściu powstały między nami ogromne przestrzenie. Bardzo żałuję, że nie zagram w derbach. Na boisku można jeszcze wpływać na wydarzenia, a oglądając w telewizji? Mogę tylko mocno trzymać kciuki za kolegów - kończy Żytko.

Komentarze (0)