Przerwana seria Podbeskidzia (relacja)

Stal Stalowa Wola i Podbeskidzie Bielsko-Biała stworzyły w sobotnie popołudnie ciekawe i emocjonujące widowisko. Zwycięsko z niego wyszli goście, którzy dzięki temu nie tracą dystansu do czołowych drużyn I ligi.

Początek pojedynku Stali Stalowa Wola z Podbeskidziem Bielsko-Biała był dość niemrawy. W 2. minucie w polu karnym Stali znalazł się Martin Matus, lecz stracił piłkę. Stalowcy powoli zaczynali grać swoje. Grę prowadzili głównie lewą stroną, gdzie do akcji ofensywnych często włączał się Krystian Lebioda. Jego dośrodkowania wprowadzały trochę nerwowości w poczynania gości. W 10. minucie powinno być 1:0 dla gospodarzy. Z piłką popędził prawą stroną Kamil Karcz, który wpadł w pole karne, minął defensora gości, ale przewrócił się potykając o własne nogi. To była wyśmienita sytuacja dla Stalówki. Gdyby młody pomocnik Stali zagrał do któregoś z partnerów na pole karne, mogła paść bramka. - Chciałem na początku dograć do chłopaków, ale wydawało mi się, że są na spalonym. Zahaczyłem o obrońcę Podbeskidzia, piłka mi odskoczyła i było po akcji - mówił załamany pomocnik Stali. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Z dystansu uderzał Sebastian Ziajka, ale futbolówka przeszła nad poprzeczką. Stalowcy nadal atakowali, lecz brakowało im szczęścia.

W 16. minucie ponownie uderzał Ziajka i ponownie zabrakło centymetrów. Ten sam gracz próbował szczęścia osiem minut później, lecz piłka po strzale z rzutu wolnego odbiła się od zawodników Stali i wyszła na rzut rożny. W 30. minucie padła pierwsza bramka dla gości. Dobrą akcją popisał się Mariusz Sacha, który popędził prawą stroną, uderzył piłkę, a przed siebie odbił ką bramkarz Stali. Do bezpańskiej futbolówki dopadł Matus i pokonał Tomasza Wietechę. Stalowcy atakowali, a goście zdobyli pierwszego gola. Dwie minuty później padła kolejna bramka, ale Matus był na spalonym. Bielszczanie po golu osiągnęli przewagę, a u Stalowców widać było konsternację po straconym golu. Najwięcej zimnej krwi wykazywał Lebioda, który w 39. minucie w ostatnich chwili odebrał piłkę będącemu w polu karnym Mariuszowi Sasze. W 42. minucie Wietecha ubiegł Ziajkę, który dostał świetne podanie ze środka pola. Na tym emocje w pierwszej połowie się skończyły. - Miejscami pokazaliśmy dobrą grę, zwłaszcza w pierwszej połowie, gdzie kilka akcji było dobrych. Zabrakło wykończenia - stwierdził na konferencji prasowej Władysław Łach, szkoleniowiec Stali Stalowa Wola.

Druga odsłona meczu, podobnie jak pierwsza, rozpoczęła się ospale. Cztery minuty po wznowieniu gry akcję prawą strona przeprowadził Tomasz Walat, ale jego płaskie dośrodkowanie złapał Łukasz Merda. Stal nadal stwarzała zagrożenie tylko po stałych fragmentach gry, ale czasami poziom ich wykonania przerażał fanów ze Stalowej Woli. Na boisku przez pierwsze piętnaście minut drugiej połowy panował istny chaos. Poziom gry prezentowany przez oba zespoły był mizerny. W 62. minucie Sacha będąc w polu karnym nie trafił w piłkę. Wreszcie w 64. minucie Stal zdobyła gola. Wrzutka z lewej strony, Jaromir Wieprzęć świetnie zgrał piłkę do środka głową, a tam czekał już na nią Abel Salami, który strzałem z 13 metrów po ziemi wyrównał stan meczu.

Górale od razu rzucili się do odrabiania prowadzenia. W 66. minucie Sławomir Cienciała strzelił niecelnie. Dwie minuty potem mogła paść bramka dla gości, ale odbity strzał Macieja Szmatiuka trafił tylko w słupek. To było ostrzeżenie dla Stalowców. W 71. minucie niecelnie uderzył Krzysztof Zaremba. Odpowiedź Stali była natychmiastowa. Uderzał solenizant - Tadeusz Krawiec, lecz pewnie obronił Merda. W 80. minucie po rzucie rożnym groźnie strzelał Zaremba, ale piłka przeleciała obok słupka. Z wysokości trybun wydawało się, że zawodnik gości uderzył piłkę ręką. Minutę później kopia akcji gości w wykonaniu gospodarzy, ale teraz w roli głównej wystąpił bramkarz Podbeskidzia. Na siedem minut przed końcem meczu padła kuriozalna bramka, która nie miała prawa paść. Nie miałaby, gdyby Wietecha zachował się bardziej odpowiedzialnie. Przepuścił pomiędzy rękami piłkę uderzoną z 22 metrów przez Łukasza Matusiaka. - Nie możemy winić Tomka za tego gola. Ostatnio to on dał nam remis z Kmitą, tym razem zagrał słabiej, ale to bardzo ważny punkt naszej drużyny. Przegraliśmy mecz jako drużyna, a nie przez naszego bramkarza - stwierdził po spotkaniu Kamil Karcz. W doliczonym czasie gry szczęścia próbował Lebioda, ale jego strzał głową był niecelny.

Stal Stalowa Wola - Podbeskidzie Bielsko Biała 1:2 (0:1)

0:1 - Matus 30'

1:1 - Salami 64'

1:2 - Matusiak 83'

Składy:

Stal Stalowa Wola: Wietecha - Wieprzęć, Piszczek, Maciorowski, Lebioda, Karcz (58' Ławecki), Krawiec, Bartkowiak (58' Uwakwe), Trela (79' Sałek), Walat, Salami.

Podbeskidzie Bielsko-Biała: Merda - Sacha, Dancik, Matusia, Świerblewski (77' Brzezina), Osiński, Cieniała, Ziajka (62' Pater), Matus (46' Zaremba), Szmatiuk, Konieczny.

Żółte kartki: Piszczek, Lebioda, Uwakwe (Stal).

Sędzia: Erwin Paterek (Lublin).

Widzów: 2500 (w tym 13 kibiców gości).

Najlepszy piłkarz Stali: Krystian Lebioda.

Najlepszy piłkarz Podbeskidzia: Martin Matus.

Piłkarz meczu: -

Komentarze (0)