W pierwszych dwóch meczach w 2013 roku, mimo dobrej postawy w sparingach, Adam Duda nie był włączany do meczowej osiemnastki. W meczu z Koroną Kielce wszedł w 46 minucie i pokazał na co go stać. [i]- Dostałem szansę na początku drugiej połowy. Korona grała w osłabieniu i teoretycznie nie było innej możliwości, niż
zwycięstwo. Straciliśmy po drodze bramkę i było o nie ciężko. Mnie ta wygrana cieszy podwójnie, gdyż strzeliłem pierwszą bramkę w T-Mobile Ekstraklasie. Jestem bardzo szczęśliwy i wprost brakuje mi słów, aby opisać co czuję. Spełniło się moje marzenie. Paweł Buzała ładnie zabrał się z piłką. Pokazałem mu się, dograł mi, uderzyłem po długim rogu i wpadła bramka[/i] - powiedział na gorąco wychowanek biało-zielonych.
Pomimo gry w przewadze, Lechia Gdańsk dała sobie strzelić bramkę na 1:1. Podobnie było przed tygodniem z Pogonią Szczecin. Wtedy jednak zabrakło gdańszczanom czasu na zmianę oblicza gry. [i]- Mecz z Pogonią oglądałem z trybun, a teraz mogłem wystąpić. Był to drugi mecz, w którym graliśmy z przewagą i straciliśmy bramkę. Jak drużyna traci zawodnika, to wdaje się w nią adrenalina i dodatkowe emocje. Korona była podwójnie zmotywowana, a my może lekko się rozkojarzyliśmy. Poczuliśmy się zbyt
pewnie i zamiast atakować cofnęliśmy się. Wymęczyliśmy to zwycięstwo, ale było ono bardzo potrzebne[/i] - zauważył Adam Duda.
Gdańszczanin zmienił tuż po przerwie Mohammeda Rahoui. - Kiedy gra się w przewadze, powinno się atakować. W mojej ocenie trener postąpił bardzo słusznie. Wszedłem i miałem za zadanie utrzymywać piłkę z przodu i wypracowywać sytuacje. Nie było super specjalnych zadań. Myślę, że zdobytą bramką podziękowałem mu za okazane zaufanie - powiedział piłkarz drużyny, która na wiosnę zdobyła pięć punktów. - Patrząc na okoliczności, nie jest to chyba najgorszy wynik. Przed sezonem mogliśmy brać pięć punktów w ciemno. Prowadziliśmy jednak zarówno z Polonią w Warszawie, jak i z Pogonią, więc lekko nam to podcięło skrzydła. Ta wygrana była bardzo potrzebna - zakończył napastnik.