Bogdanka to trudny rywal, ale mimo wszystko bydgoszczanie liczyli na komplet oczek w sobotni wieczór. - Jest oczywiście rozczarowanie. Takie mecze musimy wygrywać, a tym bardziej grając u siebie. Znowu się nie udało. Szkoda, bo sytuacji było sporo, szczególnie w końcówce. Chociażby ta nieuznana bramka. Ciężko cokolwiek powiedzieć. Takie spotkanie trzeba kończyć z kompletem punktów, a my znów remisujemy... - powiedział Cezary Stefańczyk w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Spotkanie obfitowało w kontrowersyjne sytuacje, które najczęściej kończyły się niekorzystnie dla miejscowych. W drugiej połowie na przykład Zawisza strzelił gola na 2:1, jednak sędzia go nie uznał. - Ja mam tylko nadzieję, że on się mylił dlatego, iż po prostu tego nie widział. Nie wiem, czy inaczej nie umie, czy może robił to specjalnie, nie mam pojęcia. Arbitrzy ogólnie nas nie rozpieszczają. W pierwszej połowie Bogdanka dwukrotnie zagrała ręką we własnym polu karnym. Sami strzelają sobie w rękę, a karnego nie ma! Do tego na koniec też kontrowersyjna sytuacja, jestem przekonany, że Kuba Wójcicki nie był na spalonym. Ale z drugiej strony, musimy zająć się własną grą, nie przejmować się sędziami - zauważył.
W pojedynku nie brakowało ostrych starć i wielu zagrań na pograniczu faulu. Skąd wzięła się taka bezpardonowa gra? - To był typowy mecz walki. My doskonale wiemy, o co gramy w tym sezonie. Dlatego walka jest o każdy centymetr boiska. Tak więc ostra gra wynika po prostu z zaangażowania w to, co robimy. Zależy nam na wygrywaniu, ale ostatnio coś nie wychodzi... - zakończył Cezary Stefańczyk.