24 marca 2012 roku w Gdańsku, na PGE Arenie Podbeskidzie Bielsko-Biała ostatni raz odniosło zwycięstwo w rozgrywkach ligowych. Licząc mecze Pucharu Polski zła passa Górali trwa już od pół roku.
Bielszczanie mieli fatalną wiosnę po tym jak na siedem kolejek przed końcem sezonu 2011/2012 praktycznie zapewnili sobie utrzymanie w T-Mobile Ekstraklasie. Grali nieskutecznie i bezbarwnie. W przerwie letniej nastąpiło kilka zmian w składzie Podbeskidzia, a kluczową było odejście do Śląska Wrocław lidera drużyny, Sylwestra Patejuka. Trener Robert Kasperczyk przekonywał, że znajdą się godni następcy "Sylwy". Jak na razie takich nie widać.
Początek sezonu 2012/2013 Podbeskidzie ma równie fatalny jak rok temu. Wówczas, w historycznym sezonie w ekstraklasie, w pierwszych pięciu kolejkach zespół nie odniósł zwycięstwa. Przełamanie nastąpiło dopiero w szóstej serii. Górale poradzili sobie w Warszawie z faworyzowaną Legią, z którą w tym sezonie na Łazienkowskiej przegrali 1:3. Scenariusz z początku rozgrywek 2011/2012 może się powtórzyć w tym roku, jednak jeśli bielszczanie będą grali tak jak dotychczas, to na przełamanie mogą jeszcze poczekać znacznie dłużej niż sześć kolejek. A z kolejnym rywalem - Ruchem Chorzów - Góralom nie gra się dobrze. W poprzednim sezonie chorzowianie zwyciężyli na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej, gdzie w najbliższy piątek dojdzie do ponownego pojedynku obu drużyn.
Tymczasem trener Kasperczyk - najdłużej pracujący szkoleniowiec w T-Mobile Ekstraklasie - po niemal każdym spotkaniu uspokaja, chwali zawodników za walkę i przekonuje, że kolejny mecz będzie tym zwycięskim. Tydzień temu w starciu ze Śląskiem Wrocław (1:1 - przyp. red.) Kasperczyk mówił: - Jestem dumny z chłopaków, którzy w ostatnim kwadransie wytrzymali napór rywala i jeszcze kilkakrotnie zapędzili się pod pole karne Śląska. To cenny punkt, który w ostatecznym rozrachunku może nam pozwolić osiągnąć cel, jakim jest w tym sezonie utrzymanie - zapewniał szkoleniowiec. Po wcześniejszym pojedynku, również remisowym z Wisłą Kraków, Kasperczyk znów chwalił swoich podopiecznych i usprawiedliwiał się z rezultatu. - Graliśmy z jednym z głównych kandydatów do mistrzowskiej korony. Z zespołem, który ma zupełnie inne cele i aspiracje niż my. Biorę ten remis z dużymi fragmentami dobrej gry. (...) Jestem pełen uznania dla mojej drużyny, która podjęła walkę. Choć Wisła stworzyła więcej klarownych sytuacji, dla nas remis tak ciężko wywalczony z takim zespołem jest sukcesem - przyznawał.
Przed meczem z Koroną Kielce opiekun Górali również zapewniał o walce o pierwsze trzy punkty w tym sezonie. Skończyło się - chciałoby się powiedzieć - jak zwykle. Bielszczanie przegrali 1:2. Co miał do powiedzenia Kasperczyk po tym starciu? Niemal to samo co zwykle. - Przegraliśmy 1:2, a bramki straciliśmy po błędach indywidualnych. Nie mogę jednak mieć pretensji do moich zawodników o brak ambicji i zaangażowania w to spotkanie. Jeśli tak dalej będzie wyglądała nasza determinacja i wyeliminujemy błędy, które się nam tu przytrafiły, to będzie dobrze - stwierdził szkoleniowiec. Komentarz? Zbędny.
Piłkarze Podbeskidzia w starciu z Koroną po raz kolejny pokazali, że nie mają pomysłu na grę inną niż z kontry. Chaotyczne akcje, brak dokładności i rozegrania - to dziś cechuje bielszczan. Na pocieszenie pozostaje fakt, iż mimo to kilka razy zagrozili bramce Zbigniewa Małkowskiego, głównie ze stałych fragmentów gry, i poprawili nieco statystyki strzałów (7, w tym 4 celne). To jednak małe pocieszenie, bowiem wszyscy kibice Podbeskidzia wciąż czekają na pierwsze zwycięstwo drużyny od trzynastu spotkań...