Łukasz Piszczek w meczu reprezentacja Polski z Andorą zagrał tylko w pierwszej połowie. Obrońcy Borussii Dortmund wystarczyło jednak czasu, aby popisać się ładną asystą przy kapitalnej bramce Roberta Lewandowskiego. - To, że zagrałem przeciwko Andorze tylko 45 minut, nie było wynikiem żadnej kontuzji. Taka była po prostu decyzja trenera - skomentował Piszczek po ostatnim gwizdku sędziego.
Piłkarze z Andory praktycznie nie stworzyli sobie sytuacji pod bramką Wojciecha Szczęsnego. - Nie miałem zbyt wiele do pracy w defensywie, więc kilka razy pobiegłem do przodu. Udało się to nawet z niezłym skutkiem. Ten mecz nie jest jednak żadnym odnośnikiem w stosunku do tego, co czeka nas z Grecją. Spotkaniem z Andorą może trochę podnieśliśmy sobie morale, ale nie wpadamy w hurraoptymizm - podkreślił Piszczek.
Obrońca biało-czerwonych odniósł się także do atmosfery na trybunach na meczach reprezentacji Polski. - W klubach doping jest w jakiś sposób zorganizowany. Nic w tym dziwnego nie ma, że na reprezentacji nie ma takiej organizacji wśród kibiców. Na Euro wsparcie fanów powinno być jednak jeszcze lepsze - podsumował Piszczek.