Cezary Wilk: Pokazaliśmy męczarnię

- Ludzie, którzy przychodzą na trybuny i kupują bilety oczekują, że zwłaszcza w meczach z rywalem z dołu tabeli nastrzelamy bramek i zagramy widowiskowo, a nie pokażemy takich męczarni, jakie pokazaliśmy - mówi po porażce z Podbeskidziem Bielsko-Biała kapitan Wisły Kraków, Cezary Wilk.

- Zagraliśmy słabo i przegraliśmy. Nie potrafiliśmy sobie stworzyć sytuacji pod bramką rywali. Mam głęboką nadzieję, że to nie jest sprawa koncentracji, a po prostu przydarzył nam się słaby mecz i za parę dni będziemy potrafili zagrać o niebo lepiej - dodaje 25-letni pomocnik Białej Gwiazdy, który zgodził się z tym, że mistrzowi Polski w starciu z beniaminkiem przed własną publicznością po prostu nie przystoi oddanie tylko jednego strzału w światło bramki rywali: - To absolutny wstyd i nie ma się to prawa więcej przydarzyć.

Podbeskidzie wykorzystało to, że wiślacy od kilku tygodni bardzo długo "wchodzą" w mecz. - To staje się naszym mankamentem, ale gdybym był w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje, to nie zachowywalibyśmy się tak na boisku. Trzeba się nad tym głęboko zastanowić, bo z takim rywalem jak Fulham nie możemy sobie na to pozwolić. Metoda musi być jak najprostsza, czyli jak najszybciej wyrzucić z głowy to spotkanie, wyciągnąć z niego konsekwencje i myśleć tylko o meczu z Fulham, a później o derbach. W tych meczach coś takiego nie może się przydarzyć, bo byłaby to totalna katastrofa - mówi Wilk.

Kapitan mistrzów Polski zwrócił uwagę na to, że jak na absencje Cwetana Genkowa, Patryka Małeckiego, Maora Meliksona i Radosława Sobolewskiego, Wisła i tak w ostatnich tygodniach osiąga niezłe wyniki: - Praktycznie od miesiąca gramy bez czterech podstawowych zawodników. Gdyby z Lecha, Legii czy Śląska zabrać czterech zawodników, którzy decydują o losie zespłu, to nie wiem, jak oni by się prezentowali. My przegraliśmy pierwszy mecz od czterech spotkań, chociaż w fatalnym stylu i mecz, którego nie mieliśmy prawa przegrać. Można jednak zwrócić uwagę na to, że brakuje tych czterech zawodników.

Źródło artykułu: