Tuż po wypożyczeniu Jacka Kiełba trener Korony Kielce Leszek Ojrzyński twierdził, że w tym zawodniku tkwią duże rezerwy i miał rację. Kiełbowi wystarczyły dwa mecze, aby stać się podstawowym graczem Korony.
Kiełb do Lecha Poznań trafił przed sezonem 2010/2011 na wypadek, gdyby sprzedany został Sławomir Peszko. Kolejorz zapłacił za niego 250 tysięcy euro. To miała być inwestycja na przyszłość. Nikt się jednak nie spodziewał, że prawy pomocnik będzie musiał tak szybko zastąpić Peszkę. Kiełb grał przeciętnie - podobnie jak cały poznański zespół. Od początku obecnego sezonu był pomijany w składzie Lecha i pozostawała mu jedynie gra w zespole Młodej Ekstraklasy. Dlatego właśnie propozycja wypożyczenia do Korony była dla niego zbawieniem. W Kielcach nie musiał się aklimatyzować, bo wszystkich znał. Dostał szansę, którą póki co wykorzystuje. W meczu z Lechią Gdańsk walczył do ostatnich minut mimo, że jego zespół prowadził.
Źródło: Przegląd Sportowy