- W Środzie Śląskiej grupa trzydziestu osób niepełnosprawnych zatrzymała się stacji benzynowej celem zrobienia zakupów żywnościowych. Nie mogliśmy wejść na stację, gdyż policja nie pozwoliła nam na zrobienie tych zakupów. Czy nie sądzi pan, że pewnie działania policji prowokują zachowania tego typu? - pytał wojewodę Dolnośląskiego Paweł Parus, prezes Stowarzyszenia Kibiców Niepełnosprawnych Śląska Wrocław.
Niepełnosprawni fani Śląska Wrocław w oznakowanych busach jechali na mecz do Lubina, gdzie miejscowe Zagłębie podejmowało drużynę z Wrocławia. - Na stacji było tylko trzydzieści osób niepełnosprawnych. Były to osoby na wózkach i o kulach. Zagrodzono im wejście na stację. Czy to jest normalne działanie policji, która ochrania kogo? Nas, obywateli? Kogo to ma chronić na drodze Lubin - Wrocław - mówił Parus.
W piątek wojewoda Dolnośląski zamknął dla publiczności na najbliższy mecz stadiony Śląska Wrocław i KGHM Zagłębia Lubin. Co odpowiedział wojewoda? - Nie unikam odpowiedzi na to pytanie, ale proszę mi wybaczyć - nie mogę się ustosunkować do rzeczy , której nie znam nawet z opisu, a już nie mówiąc o tym, że nie brałem w tym udziału. Jak dotyczy to policji to myślę, że to jest właściwe pytanie do Komendanta policji i jakby sposobu realizacji swoich zadań przez policję - powiedział Marek Skorupa.
Prezes Stowarzyszenia Kibiców Niepełnosprawnych Śląska Wrocław nie jest zadowolony z tego, że obiekt przy Oporowskiej został zamknięty. - Zamknięcie stadionu nijak się ma do tego, co się działo w Bydgoszczy. Chyba nie zauważamy, że w Polsce się bardzo dużo na stadionach zmienia. Nie mówię, że jest idealnie, ale że bardzo dużo się zmienia. Nasza obecność, stuosobowej grupy kibiców niepełnosprawnych też świadczy o tym, że na tym stadionie można bezpiecznie spędzić czas, obejrzeć mecz. Zamykanie stadionu jest drogą donikąd. To droga do tego, żeby ukarać osiem tysięcy normalnych ludzi, którzy chcą przyjść w sobotę na mecz. Mówienie o tym, że ci ludzie stwarzają zagrożenie jest nieporozumień i nadużyciem - mówił Parus.
- Oczywiście, że na stadionie Śląska czuję się bardzo bezpiecznie. Byliśmy na piętnastu wyjazdach w naszej dwuletniej działalności. Nie spadł nam włos z głowy, wróciliśmy bezpiecznie, nigdzie nie czuliśmy zagrożenia. We Wrocławiu na mecze chodzimy stuosobową grupą. To jak można powiedzieć, że nie jesteśmy bezpieczni? To my jesteśmy przykładem tego, że na tym stadionie coś się zmieniło. Kiedyś to były dwie, trzy osoby, teraz jest sto! Przecież te osoby nie przychodziłyby, gdyby czuły zagrożenie - stwierdził prezes stowarzyszenia, który sam porusza się na wózku inwalidzkim.
- To jest decyzja szkodliwa. Osoby niepełnosprawne, które staraliśmy się przez dwa lata aktywizować, żeby mogły wyjść z domu, żeby mogły wyjść do ludzi, żeby mogły realizować swoją pasję w momencie, kiedy ktoś taką decyzją sprawia, że one muszą pozostać teraz w domu to tracą możliwość kontynuowania tej pasji. Trudno tą decyzję określać jako pozytywną dla tej grupy osób - dodał Parus.
- Zamiast czasu spędzonego na stadionie, zamiast aktywizacji, zamiast spędzania czasu z bliskimi i realizacji swojej pasji osoby niepełnosprawne będą leżały w łóżku, będą w ośrodkach, będą w domach. Dla nich to jest największy cios - zaznaczył Paweł Parus.