Bramka Pawła Iwanickiego nie tylko była bardzo ważna, ale również niezwykłej urody. Pomocnik Warty przyjął piłkę tuż przed bramką, przełożył ją sobie na lewą nogę czym zmylił bramkarza i obrońcę, a potem skierował futbolówkę do pustej bramki. -Z trybun może wyglądało, że zrobiłem to na spokojnie, ale miałem tysiąc myśli. Bramkę chciałbym zadedykować mojej przyszłej żonie oraz córce. Ta bramka sprawiła mi największą radość w karierze. Strzeliłem ją w końcówce, dała nam trzy punkty, a na trybunach było sporo kibiców - mówi Iwanicki.
Warta po raz pierwszy miała okazje zagrać przed tak liczną publicznością. Na Stadionie Miejskim zasiadło około 20 tysięcy poznaniaków. - Publiczność nas zmotywowała, bo w pierwszej połowie graliśmy dobre spotkanie i do póki stan murawy pozwalał to graliśmy dużo piłką. Już przed przerwą mogliśmy przechylić losy meczu na swoją korzyść W drugiej połowie stworzyliśmy sobie horror, na szczęście z happy endem. Mecz stał na dobrym poziomie. Było sporo sytuacji pod bramkami - opowiada "Ajwen".
27-letni zawodnik wiosną jest tylko rezerwowym. Czy ten gol przybliżył go do pierwszego składu? - Każdy zawodnik chce grać w podstawowym składzie. Decyzja należy do trenera, ale strzelona bramka nie oznacza, że wywalczyłem sobie miejsce składzie - uważa Iwanicki.
Podopieczni Bogusława Baniaka w dotychczasowych trzech meczach wiosennych zdobyli komplet punktów, dzięki czemu wydostali się ze strefy spadkowej. - W poprzedniej rundzie na siedemnaście meczów wygraliśmy trzy. Teraz mamy już tyle samo zwycięstw. Myśleliśmy o tym, aby w ten sposób rozpocząć rundę wiosenną. To jest coś wspaniałego i mam nadzieję, że taka passa będzie trwała jak najdłużej - dodaje zawodnik Warty.
Teraz poznaniaków czeka jednak bardzo ciężki sprawdzian. W piątek zmierzą się oni z ŁKS-em Łódź. - ŁKS będzie wymagającym rywalem, tym bardziej że gramy na ich stadionie. Mamy jednak taki zespół, że zawsze musimy grać o trzy punkty, bo z każdym jesteśmy wstanie wygrać - zakończył Iwanicki.