Określenie celu, jako grę o utrzymanie jest niepoważne - rozmowa z Robertem Góralczykiem, trenerem Polonii Bytom

Robert Góralczyk meczem z GKS-em Bełchatów zadebiutuje na ławce trenerskiej Polonii Bytom. Ambitny szkoleniowiec przed zbliżającą się rundą wiosenną stawia przed swoimi podopiecznymi ambitne cele. - Określenie celu, jako grę o utrzymanie jest niepoważne - uważa 37-letni trener niebiesko-czerwonych.

Marcin Ziach: Runda wiosenna zapasem. Jest pan zadowolony z formy drużyny tuż przed ligową inauguracją?

Robert Góralczyk: Najpierw trzeba sobie zadać pytanie jak ważyć formę i co to jest forma? Wydaje mi się, że tylko mecze o stawkę mogą to zweryfikować. Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. W sparingach rozgrywanych w Turcji mogliśmy być zadowoleni z efektywności gry defensywnej. Nie traciliśmy bramek, a jedyna, jaką straciliśmy padła w kuriozalnych okolicznościach. Tak to często jest, że tam gdzie ma paść, to nie padnie i odwrotnie. Strzelaliśmy trochę mniej, ale co ważne stwarzaliśmy sobie sytuacje podbramkowe. Jestem pewien, że skuteczność też przyjdzie, mam nadzieję już na mecz z GKS-em Bełchatów.

Zgrupowanie w Turcji długo stało pod znakiem zapytania. Ostatecznie jednak Polonia nad Bosfor wyjechała.

- Według mnie ani przez moment zgrupowanie nie stało pod znakiem zapytania. Od początku miałem od działaczy zapewnienie, że ono będzie i potem już nawet tego tematu nie poruszaliśmy. Wokół Polonii krąży wiele spekulacji tworzonych przez dziennikarzy, ale nie zawsze odzwierciedlają one rzeczywisty stan rzeczy.

Podczas pobytu w Turcji udało się zrealizować wszystkie założenia, jakie nakreślił pan przed drużyną?

- Zastaliśmy na miejscu bardzo dobre warunki i wykonaliśmy nasz plan przygotowań bezproblemowo. Słyszałem, że inne drużyny miały na miejscu różne problemy, ale my na pewno nie mogliśmy narzekać. Graliśmy z silnymi rywalami, trenowaliśmy w bardzo dobrych warunkach. Działaczom na pewno należą się za wysiłek włożony w organizację zgrupowania duże słowa uznania, bo mimo zewsząd spadających zarzutów wywiązali się ze swoich obowiązków bardzo dobrze.

Ruchy transferowe, jakie tej zimy zaszły przy Olimpijskiej także są dla pana powodem do zadowolenia, czy mimo wszystko Polonia będzie na wiosnę kadrowo słabsza?

- Każdy musi wiedzieć, w jakich realiach żyje. Nie można sobie stawiać celów transferowych ponad możliwości. Zawodnicy, którzy z Bytomia odeszli byli na pewno znaczący dla tego zespołu, aczkolwiek wydaje mi się, że udało nam się te dziury załatać. Na każdej pozycji mamy przynajmniej dwóch zawodników, którzy rywalizują o miejsce w wyjściowej jedenastce na mecz z Bełchatowem. Jestem pewien, że ta rywalizacja wyda dobre owoce. Zawsze można chcieć więcej, ale trzeba znać swoje miejsce w szeregu. Jestem przekonany, że zmiany, jakie tej zimy w Polonii zaszły nie wpłyną in minus na postawę drużyny.

Krzysztof Król i Przemysław Trytko w Białymstoku pełnili głównie rolę rezerwowych.

- Jagiellonia to poważny kandydat to walki o mistrzostwo Polski, który pokazuje, że Puchar kraju zdobyty przez białostoczan w poprzednim sezonie nie był dziełem przypadku. Te fakty podkreślają, że jest to zespół, w którego kadrze znajduje się nie jedenastu, a ponad dwudziestu dobrych zawodników. Myśląc o europejskich pucharach Jaga musiała się wzmacniać piłkarzami, którzy tę jakość gry podwyższą. Dla Krzyśka i Przemka zabrakło w Białymstoku miejsca, ale jestem pewien, że są to zawodnicy, którzy będą w stanie pomóc Polonii w realizacji celów, jakie sobie na ten sezon stawiamy.

Po długich negocjacjach udało się też pozyskać Marcina Dziewulskiego, którego w Radzionkowie od dawna afiszowali jako gracza gotowego na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej.

- Jest to bardzo solidny zawodnik i może realnie wzmocnić zespół, po stracie, jaką ponieśliśmy [z Polonii do Cracovii przeszedł Szymon Sawala – przyp. red.]. Jest to zawodnik doświadczony, ale ja nikomu nie zaglądam w metrykę. Polonia nie była i nie jest najmłodszym zespołem i z tego sobie zdajemy sprawę. Nie udało się przebić do kadry pierwszego zespołu żadnemu z młodszych zawodników występujących na tej pozycji, więc dlaczego mielibyśmy Marcinowi nie dać szansy. Debiut w ekstraklasie będzie dla niego początkiem przygody z tą ligą i kto wie czy nie potrwa ona najbliższych kilku lat.

Z Bytomiem pożegnał się także Mariusz Ujek, który uciekł z Polonii po zaledwie sześciu miesiącach gry przy Olimpijskiej.

- Decyzja o tym zapadła już jakiś czas temu. Były jakieś tam sprawy na linii zawodnik - działacze i ostatecznie drogi obu stron się rozeszły. Nie będę płakał nad rozlanym mlekiem. Zajmuję się tymi, których mam obecnie w drużynie i nie myślę o tych, co odeszli. No, może w kontekście tego, jak ich zastąpić na boisku. Zdaję sobie sprawę, że Mariusz był znaczącym ogniwem w Polonii, ale nie zawracam sobie już tym głowy i patrzę do przodu.

Wiosenne zmagania Polonia rozpocznie od meczu z GKS-em Bełchatów. Przed sezonem wielu tę drużynę spisywało na rozpaczliwą walkę o ligowy byt, a tymczasem poczyna ona sobie całkiem nieźle.

- Podobnie zawsze oceniano Polonię, mówiąc, że jest to drużyna, która będzie bić się o utrzymanie, a okazywało się inaczej. Rozeznanie przeciwnika mamy jednak dobre. Przed meczem można wróżyć, bo bez względu na to czy gramy z Wisłą, Legią, Jagiellonią, Lechem czy Cracovią każdy mecz jest trudny. Dopiero po meczu można powiedzieć: "No, ten mecz był łatwiejszy, bo wygraliśmy". Nie wydaje mi się, żeby był na świecie trener, który powiedziałby na przedmeczowej odprawie swojej drużynie: "Dzisiaj gramy ze słabszym rywalem, więc możecie przejść obok meczu, a on sam się wygra". Bez względu na to, czy naszym rywalem jest nieprzewidywalny Bełchatów czy przewidywalna Legia, to trzeba podjąć walkę. Polonia w ostatnich kolejkach podjęła rękawicę w meczach z Legią i Lechem, i choć ich nie wygrywała to pokazała, że potrafi walczyć i dążyć do celu. Jeżeli tą drogą będziemy dalej szli, to punkty będziemy zdobywali.

Dla pana pojedynek z Bełchatowem będzie debiutem na ławce trenerskiej w polskiej ekstraklasie.

- Jako cel w swojej pracy stawiałem zawsze sobie to, by kiedyś móc poprowadzić zespół w ekstraklasie. Dostałem szansę od losu i nadszedł czas, by móc te aspiracje zweryfikować. Zweryfikować też muszę swoje marzenia i cele. Nie przewodzi już chęć pracy w ekstraklasie, a chęć zdobywania punktów. Oby tych punktów było jak najwięcej, bo to pozwoli mi w tej lidze zaistnieć na dłużej, a nie jedynie stanie się krótkim epizodem. Najważniejsze jest teraz to, byśmy sobie wszyscy wzajemnie pomogli. Ja chcę pomóc klubowi, ale żeby tak się stało mnie muszą pomóc zawodnicy. Wszyscy ciągniemy jeden wózek do celu.

W mediach nie brakowało prześmiewczych epitetów, jakoby Polonia miała na wiosnę grać jak reprezentacja Polski w piłkę nożną kobiet, której pan był selekcjonerem.

- Był to bardzo miły okres mojej przygody z piłką, ale na dzień dzisiejszy uważam go już za bezpowrotnie zamknięty. Podjąłem się teraz nowego wyzwania i na pewno nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że Polonia będzie na wiosnę grała tak, czy inaczej. Chcemy grać efektywnie, tak żeby nasza gra była poparta punktami zdobywanymi na boisku. Możemy wrócić do tematu za jakiś czas, ale wierzę, że wszystko będzie funkcjonowało jak należy.

Ostatnie dwa sezony Polonia kończyła na siódmym miejscu w tabeli. Na półmetku tego sezonu zespół jest czternasty. Ma pan zamiar równać do osiągnięć Jurija Szatałowa?

- Trzeba grać o zwycięstwo w każdym meczu i nie patrzeć w tabelę. Punkty zdobyte na boisku będą potem wyznacznikiem miejsca, jakie drużyna zajmie w tabeli. Przed rundą na pewno nie będziemy nic sobie zakładać. Fajnie by było sięgać w strefy górnej połówki tabeli, ale wszystko zweryfikuje boisko. Nasz cel, to gra o jak najwyższą lokatę w tabeli. Określenie celu, jako grę o utrzymanie jest niepoważne, tak jak chęć gry o remis nie gwarantuje remisu. Lepiej grać o zwycięstwo, żeby zremisować. Chcemy bić się o jak najwyższe miejsce na koniec sezonu, a co z tego będzie zobaczymy.

Komentarze (0)