Niebiescy: Byliśmy uczuleni na stałe fragmenty

- Nasza sytuacja nie jest wesoła. W tych dwóch ostatnich kolejkach musimy zdobyć punkty - mówi Wojciech Grzyb, pomocnik Ruchu Chorzów. W sobotę chorzowianie stracili dwa gole po stałych fragmentach z których słynie Śląsk Wrocław.

Dwa ostatnie spotkania piłkarze Ruchu Chorzów przegrali i w tabeli Niebiescy są tuż nad strefą spadkową. W sobotę lepszy od Ruchu okazał się wrocławski Śląsk. - Trzeba przyjąć porażkę na klatę i grać dalej, bo nasza sytuacja nie jest wesoła. W tych dwóch ostatnich kolejkach musimy zdobyć punkty - mówił po meczu Wojciech Grzyb, który w tym pojedynku popisał się golem samobójczym.

Grzyb ładnym strzałem pokonał własnego bramkarz po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Sebastiana Mili. Także i drugi gol padł po stałym fragmencie. Znów dośrodkowywał Mila, futbolówkę przedłużył Łukasz Gikiewicz, a do siatki wepchnął ją Piotr Celeban. Mimo że był on na spalonym to arbiter trafienie zaliczył. - My jak zwykle w ostatnim czasie tracimy po stałych fragmentach. W Warszawie straciliśmy wszystkie trzy gole, a ze Śląskiem wszystkie dwa. Ta statystyka na pewno chluby nam nie przynosi. Pięć stałych fragmentów, pięć straconych bramek. We Wrocławiu trochę przypadku w tym wszystkim było. Nie można aczkolwiek wszystkiego na przypadek zrzucać. Przegraliśmy i do Chorzowa wrócimy bez punktów - dodał Grzyb.

Wrocławianie znani są z tego, że bardzo dobrze wykonują stałe fragmenty. To po nich zdobywają większość goli. - To jest chyba najdziwniejsze, bo byliśmy uczuleni na stałe fragmenty. W sumie cały tydzień o tym rozmawialiśmy jak Śląsk wygrywa mecze - właśnie dzięki stałym fragmentom. I ten mecz przegraliśmy po takich bramkach. Szkoda, że tej konsekwencji z naszej strony zabrakło - wyjaśnił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Grzegorz Bronowicki. - Staraliśmy się prowadzić grę. Momentami naprawdę dobrze to wyglądało, ale co z tego jeżeli przegraliśmy mecz - zaznaczył były reprezentant Polski.

O bramkach, które straciła jego drużyna na pomeczowej konferencji prasowej wypowiedział się także opiekun Niebieskich. - W pierwszej sytuacji trudno mówić, że czegoś nie zrobiliśmy. Uważam, że to jest przypadek, pech, nieszczęście. W drugiej bramka padła z pozycji spalonej. Śląsk ma bardzo dobrych zawodników wykonujących stałe fragmenty gry. Świetnie uderza piłki Sebastian Mila, kapitalnie głową gra Piotr Celeban, Przemysław Kaźmierczak, Łukasz Gikiewicz. To jest typologia zawodników, którzy potrafią te swoje umiejętności wykorzystać - wyjaśnił Waldemar Fornalik.

Komentarze (0)