Maciej Żurawski: Robię swoje

W pucharowym spotkaniu z Widzewem Łódź Maciej Żurawski wystąpił w roli "Jokera". 34-letni napastnik Wisły Kraków pojawił się na boisku w drugiej połowie i przesądził o awansie Białej Gwiazdy do ćwierćfinału Pucharu Polski.

"Żuraw" kilka tygodni temu po rozmowie z prezesem klubu, Bogdanem Basałajem i trenerem Robertem Maaskantem miał usunąć się w cień i powoli przymierzać się do zakończenia kariery. We wtorkowym meczu wszedł do gry w 66. minucie, a 21 minut później oddał strzał, po którym piłka odbiła się od Bruno Pinheiro i wpadła do siatki Widzewa. To dość szczęśliwe trafienie dało Wiśle awans do dalszej fazy rozgrywek.

- To, że ja strzeliłem jest sprawą drugoplanową. Nie będę ukrywał, że napastnika cieszy, gdy trafia do siatki rywali, ale najważniejszy jest awans, który wywalczyliśmy - mówił Żurawski. - Nie ukrywam, że bramka padła szczęśliwie, ale w piłce szczęście zawsze jest potrzebne. Tak było w meczu z Lechią, kiedy rywale byli nieskuteczni. Z pomocą szczęścia wygraliśmy dwa kolejne spotkania, więc dobrze byłoby podtrzymać passę w Poznaniu - dodał.

Od wspomnianej rozmowy z władzami klubu Żurawski pełni w zespole Wisły rolę rezerwowego. - Jestem zawodnikiem i staram się robić to, co do mnie należy. Także wtedy, gdy nie gram w od początku. Jeśli trener decyduje, że usiądę na ławce, to ja przyjmuję jego decyzję, a kiedy mam wejść, wchodzę - wyjaśnił "Żuraw", który bez ogródek przyznał, że w drużynie ciężko było o mobilizacje na ten mecz Pucharu Polski: - Przed meczami Pucharu Polski trudniej się zmobilizować, niż przed walką o ligowe punkty. Mecze pucharowe rozgrywane są w tygodniu, a teraz czeka na nas w lidze bardzo wymagający rywal, Lech. Tym bardziej cieszy, że do awansu nie była potrzebna dogrywka.

Komentarze (0)