W spotkaniu z Dnipro trener Kolejorza nie mógł liczyć na obrońców: Bartosza Bosackiego, Grzegorza Wojtkowiaka i Seweryna Gancarczyka. UEFA za niesportowe zachowanie z meczu przeciwko Sparcie Praga ukarała trzema meczami dyskwalifikacji Sławomira Peszkę. Przed potyczką urazu nabawił się Artur Wichniarek, a Artjoms Rudnevs nie mógł zagrać w tym spotkaniu. Tak osłabiony Lech w meczu z drużyną z Ukrainy od początku ruszył jednak do ataku.
Najpierw dwie akcje przeprowadził Joel Tshibamba, lecz nie przyniosły one rezultatu. W 5. minucie było już zupełnie inaczej. Semir Stilić zacentrował z rzutu wolnego, a szczupakiem do siatki trafił Manuel Arboleda. Lech w końcu zdobył bramkę!
Ukraińcy wydawali się być zszokowani i zbytnio nie wiedzieli co się dzieje na murawie. Podopieczni Jacka Zielińskiego cały czas grali do przodu i wcale nie zamierzali bronić jednobramkowego prowadzenia. Spore zagrożenie pod bramką Antona Kanibołockiego było zwłaszcza po stałych fragmentach gry. I tak po rzucie rożnym w 14. minucie mało zabrakło, a Arboleda znów wpisałby się na listę strzelców.
W kolejnych minutach na boisku było dużo walki, a mało płynnej gry. Stan murawy w Dniepropietrowsku pozostawiał wiele do życzenia i piłka często podskakiwała. Pomimo tego zawodnicy Kolejorza starali się atakować i strzelać, jak choćby Tshibamba w 22. minucie. Później szczęścia próbowali inny zawodnicy mistrza Polski - bezskutecznie.
Akcjom gospodarzy cały czas czegoś brakowało. Najbardziej chyba zgrania i zrozumienia, bowiem wiele podań nie docierało do adresata. Zawodnicy Kolejorza, skupieni na własnej połowie, czekali na swoje szanse. I taką też mieli w 33. minucie. Marcin Kikut dostał świetne prostopadłe podanie, ale na 14. metrze źle przyjął piłkę. To była kapitalna okazja na zdobycie gola...
Przed przerwą śmielej zaatakowali gospodarze. Kilka razy zakotłowało się w polu karnym, w 39. minucie Jasmin Burić odbił piłkę po mocnym strzale Maxyma Kaliniczenki z rzutu wolnego. Lechici jednak przetrwali najgorszy w swoim wykonaniu fragment w pierwszej połowie i sami byli bliscy zdobycia gola. Po potężnym strzale Jacka Kiełba golkiper Dnipro odbił futbolówkę przed siebie, ale żaden z Lechitów nie zdołał skierować jej do bramki.
Druga połowa rozpoczęła się od wymiany ciosów. Groźniejsze wyprowadzali Ukraińcy, ale dobrze funkcjonowała defensywa Lecha, a w bramce pewnie zachowywał się Burić. W 53. minucie z 18 metra tuż obok bramki główkował Yewhen Selezniow. Ataki Dnipro były coraz groźniejsze. W 55. minucie Burić pokazał klasę. Dwukrotnie popisał się znakomitymi interwencjami. Były to doskonałe okazje dla Dnipro na zdobycie gola.
Podopieczni Jacka Zielińskiego także i ten chwilowy napór przetrzymali i później znów sami ruszyli do ataku. Po strzałach z dystansu piłka przelatywała jednak obok bramki, albo w ręce łapał ją Kanibołocki.
W końcówce spotkania zdecydowaną przewagę mieli już gospodarze, a Lech grał bez napastnika. Mimo nieustępliwych ataków (słupek i poprzeczka) piłkarze Dnipro nie zdołali pokonać golkipera mistrzów Polski. Osłabiony, skazywany na pożarcie Lech wyszarpał zwycięstwo na trudnym terenie w Dniepropietrowsku. Może właśnie tak powinna wyglądać podstawowa jedenastka Kolejorza?
Gdyby to pieniądze grały, Lechici już na starcie byliby bez szans. Na boisku występują jednak piłkarze, a w czwartek lepsi okazali się ci z Wielkopolski - zawodnicy Lecha Poznań. Teraz wszyscy czekamy na rewanż. Miejmy nadzieję, że Lech już się przebudził i da polskim kibicom choć trochę radości w ostatnim okresie posuchy.
Dnipro Dniepropietrowsk - Lech Poznań 0:1 (0:1)
0:1 - Arboleda 5'
Składy:
Dnipro Dniepropietrowsk: Kanibołocki - Łobżanidze, Rusoł, Czeberiaczko, Denisow - Paszajew (58' Homeniuk), Ferreyra (46' Krawchenko), Kaliniczenko - Holek, Gładkij (66' Szakow), Selezniow.
Lech Poznań: Burić - Kikut, Arboleda, Djurdjević, Henriquez, Injac - Bandrowski, Kiełb (72' Wilk), Stilić (90' Możdżeń), Kriwiec - Tshibamba (86' Zapotoka).
Żółte kartki: Injac, Tshibamba (Lech).
Sędzia: Martin Ingvarsson (Szwecja).