Żegnający się z pełnioną funkcją zarząd FC Barcelony pod przewodnictwem Joana Laporty ogłosił wraz z końcem czerwca, że mistrzowie Hiszpanii sezon zakończyli zyskiem 11 milionów euro. Tymczasem wyniki audytu przeprowadzonego przez firmę Deloitte wykazały, że klub z Camp Nou wygenerował ponad 77 milionów euro straty! Sytuacja staje się o tyle niebezpieczna, że dług netto Barcy (442 miliony) przekroczył tegoroczne przychody (409 milionów według wyników kontroli).
Javier Faus, wiceprezydent do spraw ekonomii w katalońskim klubie, ocenił, że byłe władze nie potrafiły połączyć sukcesu sportowego z ekonomicznym, nadmierną uwagę poświęcając temu pierwszemu. Próbując ratować sytuację, w końcu czerwca "Duma Katalonii" zaciągnęła pożyczkę w wysokości niemal 150 milionów euro, by zapłacić zawodnikom pensje. Te stanowią aż 48 procent wszystkich kosztów operacyjnych, co wkrótce może doprowadzić FCB do przymusowej wyprzedaży czołowych graczy.
Tryumfatorzy Ligi Mistrzów sprzed roku zdają się nie przejmować zadłużeniem i po sprowadzeniu za 40 milionów euro Davida Villi, negocjują transfer równie kosztownego Cesca Fabregasa z Arsenalu. Katalończyków uratowała sprzedaż Yayi Toure za 24 miliony euro do Manchesteru City, lecz kolejne spektakularne zakupy wydają się niewskazane. Przed kilkoma dniami z rozgrywek Ligi Europejskiej wykluczono Real Mallorca, gdyż nie była w stanie spłacić długu wynoszącego 85 milionów euro. Pozbawienie Barcy prawa występów w Lidze Mistrzów przez władze UEFA wydaje być się jednak zupełną fikcją...
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)