Nie było Górnika Zabrze w pierwszej połowie w Gdańsku. Grał jeden zespół i była nim walcząca o utrzymanie w PKO Ekstraklasie Lechia.
Biało-zieloni prowadzili po golu Rifeta Kapicia w doliczonym czasie, ale wynik powinien być wyższy. Camilo Mena nie wykorzystał rzutu karnego, ponadto w paru sytuacjach kapitalnie bronił Filip Majchrowicz.
Na dobrą sprawę to spotkanie zaczęło się dla Górnika dopiero po przerwie. Gol na 1:1 podłączył ich do prądu.
- Faktem jest, że słabo weszliśmy w mecz. Dzięki Filipowi przegrywaliśmy tylko 0:1. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że tak dalej być nie może i musimy coś zmienić. W pierwszej połowie Lechia nas rozwaliła w pojedynkach. Każda stykowa sytuacja była na ich korzyść. Ważniejsze niż samo zwycięstwo jest to, że pokazaliśmy charakter i nawet jeśli technicznie nie wygląda to najlepiej, to walczymy jeden za drugiego - powiedział Janza w strefie mieszanej.
ZOBACZ WIDEO: Tak strzela syn legendy. Stadiony świata!
Skąd taka różnica pomiędzy pierwszą i drugą połową? Dlaczego nie udało się wyjść na pierwszą połowę z takim samym nastawieniem jak w drugiej?
- Taktyka nie ma tu nic do rzeczy. Lechia ruszyła na nas bardzo mocno, a my w niektórych pojedynkach byliśmy jak stare baby. Nie może tak być. To jest piłka nożna! Przy golu dla Lechii myślałem, że był faul, ale piłkarz Lechii po prostu był silniejszy w pojedynku. Szedł na sto proc., a my nie. Tu była największa różnica. W drugiej połowie każdy zasuwał do końca i jestem szczęśliwy, że przyniosło to efekt - powiedział nam Janza.
Słowak zdobył bramkę na 2:1, która - jak się okazało - dała Górnikowi trzy punkty w Gdańsku. Radość jest tym większa, że było to pierwsze trafienie Janzy od ponad 900 dni! Po raz ostatni strzelił gola dla Górnika 10 września 2022 roku.
- Byłem tam, gdzie powinienem być. Trener od dwóch dni mi powtarzał, że muszę zamykać akcje na dalszym słupku. Na moje szczęście piłka tam spadła i dobrze "siadła" na nodze. Cieszę się - podsumował Janza.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty