Skandal na meczu Legii. Obraza dla całej Polski [OPINIA]

PAP / Na zdjęciu: symbol sierpa podczas meczu Legii
PAP / Na zdjęciu: symbol sierpa podczas meczu Legii

Do skandalicznych scen doszło przy okazji wyjazdowego meczu Legii Warszawa z Omonią Nikozja w Lidze Konferencji Europy. Cypryjczycy zaprezentowali oprawę i transparenty obrażające Polaków. Ale na boisku dostali łomot.

W 2015 roku, podczas meczu z Jagiellonią Białystok wywiesili transparent: "Nasi dziadkowie gonili was aż do Berlina".

W ciągu dziewięciu lat można się sporo nauczyć, nawet zdobyć tytuł doktora. Dla cypryjskich kibiców jednak zbyt mało, by po prostu sięgnąć do książek. Przesada? W żadnym wypadku. W czwartek fani Omonii Nikozja potwierdzili, że to dla nich zbyt wymagający wyczyn.

Gorzej, że zaprezentowali oprawę obrażającą Polskę, a przez 90 minut na trybunach wisiały flagi z komunistycznymi symbolami. Delegatowi UEFA, którym był Serb Darko Ramovs, zupełnie to nie przeszkadzało.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ależ to był strzał! Można oglądać i oglądać

To, że kibice Omonii identyfikują się z komunistycznymi ideałami, jest faktem. Tak jest od lat, na każdym domowym spotkaniu cypryjskiego zespołu można zobaczyć flagi nawiązujące do komunizmu. A Che Guevera to postać wprost ikoniczna.

Można się więc było spodziewać, że w meczu przeciwko polskiemu klubowi nie odmówią sobie manifestacji. Ich oprawa była jednak nie tyle co kontrowersyjna, ale po prostu skandaliczna. I bolesna dla rodzin setek ofiar działań komunistycznych władz w Polsce.

Otóż Cypryjczycy oświadczyli Europie, że "17 stycznia 1945 roku Armia Czerwona wyzwoliła Warszawę". Czyli trzecią prawdę z góralskiej teorii poznania według Józefa Tischnera.

Z niecierpliwością oczekujemy od UEFA wiadomości dot. kar dla cypryjskiego klubu. Gdyby przecież taka sytuacja wydarzyła się w Warszawie, już szykowano by pismo wykluczające Legię z europejskich pucharów. Przesada? Żadna.

Skandalem było zachowanie miejscowych, opieszałość delegata UEFA, skandaliczne sceny działy się też na boisku.

Inaczej bowiem nie można nazwać zachowania bułgarskiej ekipy sędziowskiej, która w pierwszej połowie nie podyktowała rzutu karnego dla Legii za faul na Pawle Wszołku. Skandaliczna była też gra w defensywie gospodarzy.

Sprawdziły się słowa ekspertów znających drużynę Omonii. Czyli od pasa w górę niebezpieczni, od pasa w dół śmieszni. Gdy Legia pozwalała rywalom na przejęcie inicjatywy, bywało groźnie. Jednak gdy sama pressowała, gospodarze gubili się jak dzieci we mgle.

Drużyna Goncalo Feio nie miała litości, wygrała 3:0 i na ich tyle wyglądała jak nauczyciel futbolu. Pozwoliła się wykrzyczeć chaotycznym przeciwnikom i bezlitośnie ich punktowała. Na dodatek nie trudno było się oprzeć wrażeniu, że nie forsowała tempa, świadoma, że w przeciągu 14 dni musi rozegrać pięć meczów.

Cztery mecze, cztery zwycięstwa, bilans bramek 11:0. I miejsce obok Liverpoolu i Chelsea, które obok Legii jako jedyne w tej edycji europejskich pucharów nie straciły jeszcze punktu!

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty