Bartosz Kapustka czternastokrotnie wystąpił w reprezentacji Polski. Debiutował u Adama Nawałki w wieku 18 lat w 2015 roku. Po raz ostatni zagrał jednak w koszulce z orzełkiem na piersi 14 listopada 2016 roku. Przez osiem lat nie było to w kadrze, mimo iż od tego czasu mieliśmy już pięciu selekcjonerów.
Dopiero Michał Probierz zdecydował się powołać 27-letniego już Kapustkę. Oczywiście wpływ na to miały liczne kontuzje, które mocno wyhamowały rozwój zawodnika. Zapowiadało się wręcz bajkowo, w wieku 19 lat zagrał na mistrzostwach Europy, zebrał dobre recenzje, zapracował na transfer do Leicester City, ale odbił się zarówno w Anglii, jak i później na wypożyczeniu we Freiburgu.
Później został wypożyczony do drugiej ligi belgijskiej. I kiedy wydawało się, że wszystko zmierza we właściwym kierunku i zaczyna łapać formę, zerwał więzadła. Nie grał przez ponad rok, wrócił do Polski i po dobrym sezonie przytrafił się kolejny uraz kolana (strzelił gola w meczu z Florą Tallinn i przy cieszynce po raz kolejny zerwał więzadła), były też problemy kardiologiczne. Zdrowie go nie oszczędzało.
- To były różne historie. Na pewno mogłem wycisnąć z tego więcej. Jestem teraz bardziej doświadczonym piłkarzem i człowiekiem, nie raz robiłem sobie rachunek sumienia, co mogłem zrobić lepiej - powiedział Kapustka na konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szokujące sceny! Młodzi piłkarze skoczyli sobie do gardeł
Jednak w obecnym sezonie - odpukać - nic mu już nie dolega. I choć Legia Warszawa zawodzi, to akurat do Kapustki nie można mieć większych zastrzeżeń. Jego forma się ustabilizowała i jest na dobrym poziomie, co nie umknęło uwadze Probierza.
- Czekałem na ten moment bardzo długo. Mam w sobie dużo energii, którą chcę przełożyć na boisko i zarażać nią wszystkich dookoła. Nie będę się bał grać w piłkę. Chcę grać kreatywnie i do przodu - zapowiada Kapustka.
Czy Probierz postawi na niego od 1. minuty w meczach z Portugalią i Chorwacją? To jest mimo wszystko bardzo wątpliwe. Gdzie jak gdzie, ale w środku pomocy konkurencja jest spora. On sam jednak zgłasza gotowość.
- Czuję się lepszym piłkarzem niż w 2016 roku. Wtedy dużo się działo i bardzo szybko. Jestem bardziej świadomym zawodnikiem, który wie czego od siebie wymaga i wie, nad czym trzeba pracować. Jestem zdrowy, wychodzę co tydzień na boisko i czuję się dobrze - mówi Kapustka.
Na pierwszy ogień Portugalia. Mimo iż Kapustki bardzo dawno nie było w reprezentacji, to doskonale pamięta ćwierćfinał Euro 2016 i przegrany konkurs rzutów karnych właśnie z Portugalią. - Sporo czasu minęło od tamtego meczu i zdążyłem już o nim zapomnieć. To spotkanie dużo znaczyło, możemy być dumni z tego, co wtedy osiągnęliśmy, natomiast dziś już do tego nie wracam - mówi.
- Nie trzeba dużo wiedzieć o piłce, żeby wiedzieć, że jest to klasowy rywal. Ma ogromną jakość, zawodników grających w najlepszych klubach w Europie. Ale my jesteśmy zespołem, który chce grać odważnie w każdym meczu i będziemy walczyć o zwycięstwo. Inny scenariusz nie wchodzi nam do głowy - przyznał Kapustka.