Szalona akcja w końcówce! Anglia w finale!

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Na zdjęciu: Ollie Watkins
Getty Images / Na zdjęciu: Ollie Watkins
zdjęcie autora artykułu

Szalona akcja Olliego Watkinsa dała reprezentacji Anglii wygraną w ostatnich sekundach meczu. Wyspiarze pokonali Holandię 2:1 i zagrają w finale mistrzostw Europy z Hiszpanią!

Z Dortmundu Mateusz Skwierawski

Rezerwowy napastnik kadry Anglii wszedł na boisko w końcówce, na podmęczonego rywala. Zastąpił Harry'ego Kane'a, największą gwiazdę reprezentacji. Ale to nie o kapitanie kadry będzie mówiła cała Anglia. Ollie Watkins przebojową akcją, świetnym przyjęciem i natychmiastowym, mocnym strzałem po ziemi, dał swojej drużynie zwycięstwo nad Holandią i drugi awans do finału mistrzostw Europy z rzędu. Im dłużej trwa turniej w Niemczech, tym kadra Anglii wygląda lepiej. Trener Gareth Southgate mówił, że we wcześniejszych meczach Euro jego zawodnicy mieli splątane nogi od presji i oczekiwań. Ale gdy Wyspiarze przeszli Słowaków w niebywałych okolicznościach po przewrotce Jude'a Bellinghama, a później wygrali w serii przeklętych dla siebie rzutów karnych ze Szwajcarią, w angielski zespół wstąpiło nowe życie. Cały ciężar spadł im z pleców.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro": Arabia Saudyjska kusi Marciniaka. Oto, co doradzają mu eksperci

Widać to było w środę w Dortmundzie. Chociaż najpierw gracze Garetha Southgate'a znowu poczuli paraliż.

Do tej pory mało widoczny na Euro był Xavi Simons. To bardzo zdolny pomocnik występujący w RB Lipsk, już jedna z gwiazd Bundesligi. Ale na turnieju w Niemczech Simons nie pokazywał tej lekkości w ofensywie, rajdów z piłką czy świetnych podań.

Aż do akcji w półfinale. Po kilku minutach meczu Simons zaprezentował całą paletę swoich zagrań, czyli zadziorność i kunszt. Wywalczył piłkę agresywnym odbiorem, odważnie popędził pod pole karne Anglików i oddał mocny strzał w kierunku dalszego słupka. Jordan Pickford rzucił się, ale nie był w stanie zareagować.

Mama wybrała Simonsowi imię od byłej gwiazdy Barcelony - Xaviego. A piłkarz zawsze był zapatrzony w Neymara. Obaj gracze nie powstydziliby się akcji, którą przeprowadził reprezentant Holandii i gola, którego strzelił z kilkunastu metrów.

Nieoczekiwanie, po dobrym początku spotkania i generalnie przyjemnej dla oka grze przez całe mistrzostwa, drużyna Ronalda Koemana zgasła. Krytykowani dotąd Anglicy za toporny styl stali się zespołem, który oglądało się z przejęciem.

Wyspiarze wyrównali bardzo szybko, pięć minut później. Potrzebny był VAR, bo sędzia nie miał pewności, czy Denzel Dumfries faulował Harry'ego Kane'a. Holender z nadmierną siłą wszedł w nogę Kane'a, gdy ten oddawał strzał z woleja. Zresztą Anglik długo leżał na murawie z bólu, a gdy wstał, ledwo się ruszał.

Sędzia czekał jednak na podpowiedź na ucho, ale za chwilę wszystko stało się jasne. Piłkarz Bayernu Monachium miał kolejną okazję na gola - właśnie z rzutu karnego.

W premierowym sezonie w Bayernie Kane strzelił na Signal Iduna Park trzy gole Borussii Dortmund. Gdy ustawiał piłkę na jedenastym metrze, jeszcze utykał po starciu z rywalem. Ale po chwili uderzył perfekcyjnie - mocno po mokrej murawie. Bart Verbruggen wyczuł intencje strzelca, jednak wszystko działo się za szybko i nie miał szans dotknąć piłki.

Dumfries, który sprokurował rzut karny, był w centrum uwagi w następnych minutach. Najpierw zatrzymał piłkę na linii bramkowej po przebojowej akcji Phila Fodena. Gracz Manchesteru City posłał piłkę między nogami bramkarza, ale Dumfries zdążył z asekuracją.

A za chwilę obrońca Holandii pokazał się w drugim polu karnym. Po rzucie rożnym wyskoczył najwyżej, świetnie trafił w piłkę głową, ale zabrakło niewiele. Wyspiarzy uratowała poprzeczka.

Były to nieliczne akcje Holendrów do końca spotkania. Grę prowadzili Anglicy, którzy coraz pewniej i swobodniej czuli się w rozegraniu. Z przodu pozwalali sobie na więcej. Jak Foden, gdy zbiegł z prawej strony do środka i strzelił technicznie. Piłka dokręcała się do bramki, ale zatrzymała się na słupku. Holenderzy mieli duzo szczęścia, że dotrwali bez straty drugiego gola do przerwy.

Po zmianie stron gra się wyrównała. Oba zespoły miały swoje okazje, zawodnikom zależało, by nie doprowadzić do dogrywki. Holendrzy powinni prowadzić, ale Jordan Pickford znowu uratował swoją kadrę. Po świetnej paradzie w serii rzutów karnych w ćwierćfinale, tym razem zatrzymał Virgila van Dijka. Obrońca uderzył z bliska, a Pickford błysnął refleksem i odbił piłkę na rzut rożny. Anglicy odpowiedzieli trafieniem Bukayo Saki, ale wcześniej był spalony.

W ostatnich sekundach meczu sprawy w swoje ręce wziął Watkins. Nikt nie spodziewał się, że zawodnik Aston Villi zrobi tyle zamieszania po zejściu Kane'a. Watkins zdobył dopiero czwartą bramkę w narodowych barwach, ale zachował się tak, jakby miał stałe miejsce w ataku swojej reprezentacji.

Anglicy dotarli do finału, mimo że od początku turnieju byli miażdżeni przez media, ekspertów i byłych piłkarzy drużyny narodowej. Ekipa Southgate'a znowu odwróciła losy spotkania w doliczonym czasie gry. Teraz czas na przełamanie kolejnej passy - czyli wygranie dużego turnieju pierwszy raz od mistrzostw świata w 1966 roku.

Holandia - Anglia 1:2 (1:1) 1:0 - Xavi Simons 7' 1:1 - Harry Kane 18' rzut karny 1:2 - Ollie Watkins 90+1'

Holandia: Bart Verbruggen - Denzel Dumfries (90+2 Brian Brobbey), Nathan Ake, Stefan de Vrij, Virgil van Dijk - Jerdy Schouten, Tijjani Reijnders - Xavi Simons (90+2 Joshua Zirkzee), Cody Gakpo, Donyell Malen (46. Wout Weghorst) - Memphis Depay (35. Joey Veerman).

Anglia: Jordan Pickford - John Stones, Kieran Trippier (46. Luke Shaw), Kyle Walker - Marc Guehi, Declan Rice, Kobbie Mainoo (90+2 Conor Gallagher), Bukayo Saka (90+2 Ezri Konsa) - Phil Foden (80. Cole Palmer), Jude Bellingham - Harry Kane (80. Ollie Watkins).

Źródło artykułu: WP SportoweFakty