Polki po raz kolejny świetnie zaczęły, bo w 12. minucie dzięki bramce Dominiki Grabowskiej objęły prowadzenie. Mało tego, utrzymały je do końca pierwszej połowie. Jednak sześć minut po wznowieniu gry Lea Schueller trafiła na 1:1, a w 69. minucie na 2:1. A zwycięstwo rywalek przypieczętowała Klara Buehl golem w 77. minucie. Więcej o meczu TUTAJ.
- Myślę, że zarówno w pierwszym meczu, jak i drugim miałyśmy swoje szanse. Pierwszy mecz potoczył się trochę lepiej w pierwszej połowie, choć to w Gdynie schodziłyśmy na przerwę z prowadzeniem. Niemki to bardzo silny zespół, a my musimy być konsekwentne w tym, co robimy - mówiła na gorąco po spotkaniu Martyna Wiankowska.
- W końcówce faktycznie trochę zabrakło nam siły, ale każda z nas była zaangażowana na sto procent. Na naszym etapie z takim rywalem można przegrać, lecz musimy z nimi grać jak najwięcej, żebyśmy jako reprezentacja wykonały krok do przodu - wyjaśniła skrzydłowa reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!
Piłkarka 1.FC Koeln miała sporo pracy. Pojedynkowała się z takimi zawodniczkami jak Klara Buehl, Jule Brand. To już światowy top.
- Myślę, że one są na poziomie bardzo dobrym. Brandt ma balans ciała i jest dość szybka, chyba najtrudniej było przeciwko niej. Ale ja grając przeciwko nim w Bundeslidze byłam przygotowana na to. W tym meczu dochodziło do wielu pojedynków. Część udało się wygrać, ale niestety nie wszystkie - skomentowała.
Można jednak odnieść wrażenie, że Polki w drugiej połowie oddały już inicjatywę reprezentacji Niemiec. Trzeba mieć na uwadze, że pierwsza połowa przeciwko wicemistrzyniom Europy kosztowała je sporo sił.
- Nie chciałyśmy się wyłącznie bronić, musimy zacząć grać w piłkę, podjąć rękawicę. Wiadomo, że z zespołami tego pokroju jest o to dużo trudniej. Myślę jednak, że zadania, które miałyśmy zrealizować, udało się spełnić - oznajmiła Wiankowska.
W pierwszym meczu z Niemkami w Rostocku Polska przegrała 1:4, tutaj - 1:3. To pokazuje, że nadal Biało-Czerwonym jeszcze sporo brakuje do europejskiej czołówki, choć były też szanse ku temu, by utrzeć nosa faworyzowanym rywalkom.
- W pierwszym meczu, gdybyśmy strzeliły na 2:0, bo mogłyśmy, mecz może potoczyłby się inaczej. Nie ma co już do tego wracać. Tu Niemki miały dużo więcej okazji, ale uważam, że mecz nie był do końca jednostronny. Szczególnie w pierwszej połowie, w której prowadziłyśmy, pokazałyśmy że można się z nimi bić - zakończyła reprezentantka Polski.
Do końca fazy grupowej Ligi Narodów Polkom pozostały jeszcze wyjazdowe spotkanie z Austrią 12 lipca i domowe z Islandią 16 lipca.
Z Gdyni - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Zobacz też: Miłe złego początki. Tak Polki strzeliły gola Niemkom [WIDEO]