Reprezentacja Polski marzy o małym cudzie na koniec eliminacji Euro 2024. By awansować bezpośrednio do mistrzostwa, kadra Michała Probierza musi liczyć na wygraną z Czechami, a także na korzystny dla siebie splot okoliczności. Więcej TUTAJ.
W znacznie korzystniejszej sytuacji na koniec eliminacji są najbliżsi rywale Biało-Czerwonych, czyli ekipa Jaroslava Silhavego. Czesi mają jeszcze wszystko w swoich rękach.
Bezpośredni awans do Euro może im dać już wygrana z Polską, jeśli Mołdawia nie pokona Albanii. W przypadku zwycięstwa Mołdawii nad Albańczykami, decydujące znaczenie będzie miał mecz Czechy - Mołdawia. To spotkanie będzie kluczowe dla awansu Czechów także jeśli nie uda im się pokonać podopiecznych Probierza.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznaliśmy bramkę roku?! Fenomenalny gol piłkarki
- Liczę, że bez względu na to, czy wygramy z Polską, czy zremisujemy, to ostatecznie awansujemy do Euro. I że Polacy wywalczą awans w barażu. Tego wam życzę - mówi WP SportoweFakty Jakub Jugas, czeski obrońca Cracovii. 31-latek jeszcze niespełna pół roku temu sam cieszył się z powołania od trenera Silhavego.
Jugas zagrał do tej pory w kadrze Czech trzy razy, po raz ostatni - w towarzyskim meczu z Czarnogórą w czerwcu tego roku.
- Czeska kadra to mocny zespół, ale i o polskiej reprezentacji można powiedzieć to samo. Tylko wyników nam w tej grupie brakuje... Liczyłem, że na Euro pojadą zarówno Czesi, jak i Polacy, ale w tej sytuacji kibicuję jednak Czechom - uśmiecha się Jugas.
Nic nie było "załatwione"
Czesi rozpoczęli eliminacje od efektownego zwycięstwa z Polską w Pradze. Ekipa Fernando Santosa przeżyła wtedy szok, przegrywając na starcie walki o Euro 1:3.
- Dla nas to było bardzo dobre spotkanie. Wszyscy po zwycięstwie nad Polską myśleli, że już mamy awans. A potem przyszły mecze z Albanią i Mołdawią. Trochę uśpiliśmy się wzajemnie - mówi Jugas.
Czeski defensor wskazuje, że zarówno jego rodacy, jak i Polacy mogli się wcześniej czuć faworytami grupy E. A to okazało się zgubne. Teraz obie ekipy drżą o awans na ostatniej prostej.
- Wydawało się przed startem eliminacji, że Polska i Czechy awansują z pierwszych miejsc w grupie, że mamy to "załatwione". Ale teraz widzimy, że to jest piłka, że tych wyników jednak nie ma - kwituje.
Po świetnym starcie z Polską, dla Czechów nadeszły cięższe przeboje z Albanią (1:1, 0:3) i Mołdawią (0:0). Drużyna, która jeszcze w 2021 roku potrafiła rozmontować Holendrów na Euro i awansować tam do ćwierćfinału, nagle nie była w stanie wygrać z ekipami znacznie niżej notowanymi. A już kompletną klęską zakończył się wyjazd do Tirany, gdzie podopieczni Silhavego polegli 0:3.
- Najważniejszy do tej pory mecz eliminacji, z Albanią na wyjeździe, przegraliśmy. Teraz mamy jeszcze dwa mecze, by powalczyć o Euro - pociesza się Jugas.
Sąd na Silhavym
Skąd ten kryzys u Czechów? Dlaczego po poprzednim Euro ta drużyna straciła "zęby"? Czy wiązało się to z faktem, że ostatnio nie grało w niej kilku liderów z czasów poprzednich mistrzostw, takich jak Patrik Schick czy Antonin Barak?
- Niedawno kontuzji doznał jeszcze Jiri Pavlenka, który broni w Bundeslidze. Schick z kolei leczy się już od wielu miesięcy. A to przecież świetny napastnik dla naszej kadry - przyznaje Jugas. Braku zawodnika Bayeru Leverkusen nie da się tak łatwo zrekompensować.
Jugas z trenerem Silhavym miał okazję pracować nie tylko w kadrze, ale i wcześniej w Slavii Praga. - Ostatnio była w Czechach dyskusja o odwołaniu selekcjonera. Później nastąpi decyzja co do przyszłości. Zobaczymy, czy pojedziemy na Euro, czy nie. Teraz jest ważne, by awansować na mistrzostwa i tam znów zdziałać coś dobrego. Zwłaszcza, że to będzie turniej w Niemczech, czyli blisko Czech - podkreśla obrońca.
Co ciekawe, gracz Cracovii może porównać styl pracy obu selekcjonerów - zarówno kadry Czech, jak i Polski. W końcu z Michałem Probierzem współpracował w ekipie Pasów. Obecny opiekun Biało-Czerwonych nawet ściągnął go do Cracovii. - Myślę, że trener Probierz dodaje więcej emocji, gdy motywuje drużynę - wskazuje Jugas.
Niedoceniana Ekstraklasa?
Czy obrońca Cracovii poczuł się rozczarowany, że na ostatnie zgrupowania kadry Czech nie pojechał? - Mieliśmy dobry start sezonu i wtedy wierzyłem, że będę grać w tych eliminacjach. Ale teraz, gdy zajmujemy w tabeli miejsce czwarte od końca to nie może selekcjoner zadzwonić do mnie, żebym jechał na kadrę. Teraz nie było takiej możliwości.
Wydaje się, że Czechom rywalizującym na co dzień w polskiej lidze nie jest łatwo przekonać do siebie selekcjonera kadry. Od dawna powołań nie dostaje Michal Sacek z Jagiellonii Białystok, Tomas Pekhart z Legii Warszawa w tym roku też nie dostawał reprezentacyjnej szansy.
- Może Czesi, gdy spoglądają na polską Ekstraklasę to myślą, że jest to gorsza liga niż czeska. A tymczasem jest bardzo wymagająca. Rywalizuje tu 10-12 drużyn na bardzo podobnym poziomie. W Czechach różnica jest taka, że my awansujemy regularnie w europejskich pucharach. Ale nie można patrzeć tylko na Slavię, Spartę i Viktorię Pilzno. W Polsce na wyrównanym poziomie gra takich drużyn ponad dziesięć. Dlatego Ekstraklasa jest ligą trudniejszą do gry - ocenia Jugas.
I podsumowuje: - Czescy kibice i trenerzy nie wiedzą, jaka tu, w Ekstraklasie, jest jakość.
Spięcie z Nahuelem
W ostatnim ligowym meczu Cracovia znów się nie popisała, przegrywając mecz ze Śląskiem Wrocław (0:1), który kończyła w jedenastu na dziewięciu.
Jugas był uczestnikiem jednego ze starć, po którym gracz Śląska obejrzał czerwoną kartkę. Po krótkiej wymianie zdań z boku boiska Argentyńczyk Matias Nahuel Leiva uderzył znienacka Czecha, rozcinając mu łuk brwiowy.
Po spotkaniu Jugas demonstrował założone nad okiem szwy. Ale wielkiego żalu do Argentyńczyka zdawał się nie mieć.
- Kłóciliśmy się. On nie wytrzymał w końcu tych emocji, uderzył mnie głową. Myślałem w pierwszej chwili, że to nic, że gramy dalej, ale okazało się, że jednak mam teraz cztery szwy - przyznał Jugas. - Dla mnie jest to czerwona kartka.
Zapytany, co dokładnie zaszło między nim a Nahuelem, skwitował: - On do mnie gadał po hiszpańsku, ja do niego po czesku. Raczej się nie dogadaliśmy. Ale to były tylko emocje, nic więcej.
To dlatego Probierz zrezygnował z Milika? Ekspert wyjaśnia
Na nich nie da się budować. Pech prześladuje potencjalnych kadrowiczów