Spotkanie z Celtą Vigo nie układało się po myśli piłkarzy FC Barcelony. Przed 81. minutą Jorgen Strand Larsen oraz Anastasios Douvikas zapewnili dwubramkową przewagę gościom. W samej końcówce mistrzowie Hiszpanii ruszyli do ofensywy i przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
"Blaugrana" uciekła spod topora głównie za sprawą Roberta Lewandowskiego, który w ciągu czterech minut ustrzelił dublet. Z kolei Joao Cancelo był autorem trafienia na 3:2. Kibice ze stolicy Katalonii głęboko odetchnęli po ostatnim gwizdku arbitra.
Król strzelców poprzedniego sezonu La Ligi był zabójczo skuteczny w kluczowym momencie. Pomimo tego, że Lewandowski przez dużą część spotkania nie potrafił stworzyć zagrożenia pod bramką rywali, to Piotr Urban zaliczył jego występ jak najbardziej na plus.
- Z jednej strony był niewidoczny, z drugiej to napastnik i on jest od strzelania bramek. Ja podchodzę do Roberta tak, że nie wymagam od niego, by często brał udział w akcjach, wychodził z pola karnego. Uważam, że najlepsze, co ma Robert, to jest finalizacja. On musi być właśnie w polu karnym jak najwięcej czasu. Koledzy go znajdą, tworzą mu sytuacje i on tam musi być, żeby je po prostu wykorzystać. Z Celtą to zrobił, więc według mnie był to bardzo dobry występ. Dlaczego? Bo wykonał swoją robotę. Wtedy, kiedy musiał pomóc drużynie, stworzono mu sytuacje, on był w stanie je wykorzystać - podsumował nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: Probierz musi wzniecić ogień walki
FC Barcelona miała miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki, jednak paradoksalnie piłkarze Celty oddali więcej celnych strzałów. Ekspert stacji Eleven Sports zauważył, że Lewandowski swoim pierwszym trafieniem dał impuls klubowym kolegom.
- To nie było tak, że Barcelona cały czas cisnęła i stwarzała sobie bardzo dużo sytuacji, ale prawda jest taka, że jak już strzeliła gola kontaktowego, to było widać, że ta drużyna wierzy, że może jeszcze coś ugrać. Trochę czasu zostało i już po tej pierwszej bramce liczyłem na to, że pójdą po drugą. Jak popatrzymy na skład Barcelony, trener miał kim straszyć też z ławki. Weszli Lamine Yamal i Raphinha - to są zawodnicy, którzy potrafią zrobić różnicę, tak samo jak Joao Felix i Cancelo. To był ewidentny plus - wymieniał.
W poprzednich spotkaniach FC Barcelona spisywała się bez zarzutu. Kiedy wydawało się, że zespół złapał zadyszkę, podopieczni Xaviego pokazali charakter. Według Piotra Urbana, szkoleniowiec nie może skupiać się wyłącznie na pozytywach.
- Takie mecze budują. Inna sprawa, że nie mogą po nim pamiętać tylko o tej remontadzie. Nie mogą myśleć tylko o ostatnich 10-15 minutach meczu, bo wtedy popełniliby duży błąd. Jeśli widzisz, że ci nie idzie i jesteś w stanie wrócić do tego spotkania, iść za ciosem, strzelić pierwszego, drugiego, trzeciego gola i wygrać, to jest wielka sprawa. Później trener z zawodnikami muszą zobaczyć, co się stało, że Celta strzeliła dwa gole na wyjeździe. Gdyby mecz tak się skończył, nikt nie mógłby mówić, że to był jakiś cud. Trener musi przypomnieć zawodnikom, że mecz trwa 90 minut i pokazać, co zrobili wcześniej nie tak - dodał.
Do zwycięstwa 3:2 nad Celtą przyczynili się obaj reprezentanci Portugalii, którzy latem zasilili kadrę FC Barcelony. Na najwyższe uznanie zasłużył Joao Cancelo. Prawy obrońca najpierw asystował przy golu Lewandowskiego, a potem sam wpisał się na listę strzelców.
- Przyznam, że co do Cancelo nie miałem żadnych wątpliwości. Transfer bardzo potrzebny. Jeśli ktoś kilka tygodni temu by mi powiedział, że może przyjść jeden Joao albo drugi, to wybrałbym prawego obrońcę. Barcelona potrzebowała klasowego zawodnika na tej pozycji. Oczywiście, grał Kounde, ale to nie jest jego nominalna pozycja i widzimy, że nie dawał tyle w ataku, co daje teraz Cancelo - wspominał ekspert.
Swoją obecność na murawie asystą zaznaczył również Joao Felix. Skrzydłowy zdecydowanie odżył po tym, jak udał się na wypożyczenie z Atletico Madryt do FC Barcelony. 23-latek szybko wpasował się do układanki Xaviego.
- Dla Joao Felixa jest to ostatnia deska ratunku i sam o tym wie. On bardzo chciał przyjść do Barcelony. Mówi się, że w Barcelonie będzie zarabiał 400 tysięcy euro, czyli to są grosze jak na taki poziom. Chłopak zamiast wybrać inny kierunek kuszący finansowo jak liga saudyjska, to zdecydował się na Barcelonę. Jak sam mówi, to jest jego klub-marzenie, chciał tu grać. Nie poszło w Atletico, była wymówka, że to nie jego styl, trener nie jest odpowiedni. Był w Chelsea i wydawało się, że początek miał dobry, później nic z tego nie wyszło. Jeśli się nie uda w Barcelonie, to gdzie? - pytał Piotr Urban.
Rafał Szymański, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
FC Barcelona dokonała niemożliwego. Lewandowski bohaterem
"Kręci cement betoniara". Co za słowa po popisie Lewandowskiego