Przygodę z futbolem rozpoczął w 2004 roku w Sparcie Miejska Górka. Pochodzący z Rawicza Jakub Smektała spędził w tym zespole trzy sezony, by w 2007 roku przenieść się do czwartoligowego Piasta Kobylin. Długo w nim miejsca nie zagrzał. Szybko został wypatrzony przez skautów drugoligowej Jaroty Jarocin i po zakończeniu rozgrywek zmienił otoczenie. Chyba nawet on się nie spodziewał, że jego przygoda z 2. ligą potrwa zaledwie pół roku. W grudniu 2008 roku Smektała przykuł uwagę obserwatorów Piasta Gliwice, który rozgrywał swój premierowy sezon w ekstraklasie. Kluby szybko doszły do porozumienia i młody napastnik, który dla ekipy z Jarocina zdobył 11 bramek, na zasadzie wypożyczenia z opcją transferu definitywnego trafił na Śląsk.
Pierwsze kroki w ekstraklasie
Sportowy awans, jakim niewątpliwie była przeprowadzka do Piasta, bardzo ucieszył zawodnika. Wówczas 21-letni Smektała w końcu stanął przed szansą rywalizacji z najlepszymi. - Cieszę się, że będę grał w ekstraklasie, bo to było moje marzenie. Mam nadzieję, że pomogę klubowi z Gliwic w walce o utrzymanie - mówił po podpisaniu kontraktu i... pomógł.
Smektała w najwyższej klasie rozgrywkowej zadebiutował 28 lutego 2009 roku wyjazdowym meczem z Cracovią. Mile go wspominać nie będzie, bo niebiesko-czerwoni przegrali pod Wawelem 0:1 i mocno skomplikowali swoją sytuację w tabeli. Młody napastnik pojawił się na murawie w 78 minucie tej rywalizacji. W kolejnych starciach również nie wybiegał na boisko w pierwszym składzie. Aż nadszedł dzień 11 kwietnia i konfrontacja z poznańskim Lechem. Kto wie, jak potoczyłyby się losy Smektały, gdyby nie poważna kontuzja Marcina Bojarskiego. Od czasu, gdy doświadczony zawodnik złamał nogę, były napastnik Jaroty na dobre zagościł w wyjściowej jedenastce gliwickiego zespołu. Sam zainteresowany zdaje sobie sprawę, że niejako skorzystał na nieszczęściu kolegi. - Spokojnie czekałem na swoją szansę. Z jednej strony mogłem się cieszyć, że Marcin doznał kontuzji, bo zacząłem występować od pierwszej minuty, ale ja mu nie życzę źle. Obaj gramy w piłkę. To tak samo praca dla mnie, jak i dla niego. W taki sposób zarabiamy na chleb. Mam nadzieję, że Bojar szybko wróci do zdrowia - mówił zawodnik.
Najlepszy strzelec Piasta
Premierowe trafienie w ekstraklasie Smektała zaliczył we wspomnianym meczu z Lechem Poznań. Ta bramka ma dla niego szczególne znaczenie i to nie dlatego, że była tą pierwszą. - To klub z Wielkopolski, a ja właśnie stamtąd pochodzę. Poza tym od dziecka kibicuję Kolejorzowi. Myślę, że pokazałem się w tym spotkaniu i trochę mnie zapamiętali - wyjaśniał piłkarz.
Jak się można było spodziewać, po tej bramce przyszły kolejne. Smektała był tym, który dał gliwiczanom jakże cenne trzy oczka w wyjazdowej konfrontacji z ŁKS-em Łódź. Następnie wpisał się na listę strzelców w wygranym meczu z Odrą Wodzisław, którym to Piast zapewnił sobie utrzymanie w szeregach najlepszych. Nikt nie ma wątpliwości, że młody napastnik z Wielkopolski miał spory udział w tym niewątpliwym sukcesie. W końcu z trzema bramkami na koncie został... najlepszym strzelcem beniaminka.
Jak Lionel Messi
Nie mogło być inaczej. Po zakończeniu sezonu Piast natychmiast przelał na konto Jaroty ustaloną kwotę i zapewnił sobie pełne prawa do karty Jakuba Smektały. Piłkarz stał się mocnym ogniwem zespołu Dariusza Fornalaka, chociaż nie występuje w nim na pozycji napastnika, tylko na prawej pomocy. W bieżących rozgrywkach ten 22-latek jak na razie tylko raz trafił do siatki rywala, ale tej bramki na pewno długo nie zapomni. Zresztą nie tylko on. Zawodnik w wyjazdowej konfrontacji z Polonią Warszawa przebiegł z piłką 70 metrów, ograł kilku obrońców i... posłał futbolówkę obok próbującego interweniować Radosława Majdana. - W stylu Messiego z Barcelony - podsumowały rajd piłkarza polskie media.
Smektała dla swojej drużyny jest nieoceniony. Już trzykrotnie w tym sezonie asystował przy bramkach kolegów i pewnie na tym się nie skończy. Szybkie, przebojowe rajdy prawą stroną boiska są wizytówką młodego piłkarza Piasta, który przykuł uwagę selekcjonera reprezentacji Polski U-23. Zawodnik dwukrotnie otrzymał powołanie na zgrupowanie kadry, ale wyjazd uniemożliwiły mu kontuzje. Czy w końcu doczeka się występów w koszulce z orzełkiem na piersi?
Marzenia o Lechu Poznań
Jakub Smektała wyrasta na jedną z czołowych postaci Piasta Gliwice. Wielu łączy go z silniejszymi klubami naszej ekstraklasy, ale on sam twardo stąpa po ziemi. - Gdybym przeszedł do mocniejszej drużyny, to mógłbym siedzieć na ławce, a tutaj jak na razie mogę liczyć na regularne występy. Ja chcę grać i podnosić swoje umiejętności, a nie grzać ławę i nic z tego nie mieć. Poza tym w Gliwicach jest mi dobrze - wyjaśnia zawodnik. Jednocześnie jednak nie kryje, że w przyszłości liczy na angaż w Lechu Poznań. - Od małego kibicowałem tej drużynie i zawsze tak będzie. Z domu mam 70 km do Poznania i takie było moje ciche marzenie, żeby trafić do tego Lecha. Może kiedyś... Teraz jestem w Piaście i bardzo się z tego cieszę - mówi.
Czy będzie gwiazdą?
Smektała rozwija się w bardzo szybkim tempie. W jego grze widać spore postępy. Czy ma szansę zabłysnąć w polskiej piłce? - On sam musi sobie zadać to pytanie i musi potrafić na nie odpowiedzieć. Powinien zastanowić się nad tym, co chce w życiu robić. Jeżeli zamierza być zawodowym piłkarzem, zarabiać na siebie w taki sposób, to musi się temu poświęcić bez reszty - wyjaśnia drugi trener Piasta, Józef Dankowski. - Oczywiście jak pozostali nasi młodzi zawodnicy, robi wszystko, aby tak było. Nie można jednak zapominać o tym, że Kuba jeszcze półtora roku temu biegał po czwartoligowych boiskach. Wszystko będzie zależało od tego, jak on sobie z tym wszystkim poradzi. Czy wytrzyma ten cały szum medialny, jaki stworzył się wokół jego osoby. Na razie wydaje się, że tak będzie i zawodnik będzie się rozwijał prawidłowo - dodał.
Smektała posiada cechy, dzięki którym może zabłysnąć w polskim futbolu. - Jego najmocniejszymi stronami są: skromność i konsekwencja. Kuba robi to, co się od niego wymaga. Prawa pomoc nie jest jego ulubioną pozycją, ale mimo to tam gra i stara się rozwijać. Wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ten chłopak będzie miał spojrzenie na swoją grę ofensywną nie tylko ze środka pola, ale i z prawej strony, co mu na pewno pomoże. O tym, że on jest szybki, że ma silny strzał, wiedzą wszyscy. Kluczem do sukcesu będzie jego codzienna praca na treningu. Ona będzie procentowała w przyszłości - wyjaśnił Dankowski.
22-latek niewątpliwie ma talent, ale przed nim jeszcze sporo pracy. - Kuba cały czas musi doskonalić swoje umiejętności. Nie może sobie pomyśleć, że już nie można poprawić strzału, szybkości, gry kombinacyjnej. Jego najsłabszym punktem na pewno jest gra w obronie - zauważył asystent Dariusza Fornalaka.