W meczu 7. kolejki ekstraklasy pomiędzy Ruchem i Cracovią doszło do niespotykanego wydarzenia. Funkcję kapitana Ruchu pełnił Grzegorz Baran, a Cracovii Arkadiusz Baran. Gdyby pojedynek odbywał się dwie kolejki temu to zespoły na plac gry wyprowadzaliby odpowiednio Wojciech Grzyb oraz Marcin Cabaj. Jednak wychowanek Niebieskich kilkanaście dni temu zrezygnował z tej zaszczytnej funkcji, a dotychczasowy podstawowy bramkarz Pasów, po serii słabszych występów, usiadł na ławce rezerwowych.
Po meczu zadowolony mógł być tylko młodszy z braci. - Zagrałem dramatycznie słabo. Z bratem mierzyliśmy się wiele razy przeciwko sobie, ale ten mecz zupełnie mi nie wyszedł.. Zresztą cały zespół zagrał źle - ocenił nowy-stary kapitan drużyny prowadzonej przez Oresta Lenczyka. Dużo bardziej rozmowny po meczu był pomocnik Niebieskich. - Nie chcę się oceniać, bo od tego jest trener, a także dziennikarze i kibice. Cieszę się, że cały zespół zagrał bardzo dobrze. Jako nowemu kapitanowi udało mi się po porażce w Bełchatowie podnieść zespół do zwycięstwa w meczu z Pasami. Tamten mecz nam kompletnie nie wyszedł - stwierdził Grzegorz Baran. - 2:0 to jest chyba najmniejszy wymiar kary dla Cracovii. Goście zbyt wielu okazji sobie nie stworzyli. Jedną po stałym fragmencie gry, a po przerwie groźnie strzelał Matusiak - dodał "Owca".
Spotkanie braci nie przeszło bez echa w rodzinie Baranów. - Na meczu był obecny ojciec z trzecim bratem. Na pewno zdjęcie z powitania z sędziami trafi do kroniki rodzinnej. Tata prowadzi prywatne zapiski, zbiera zdjęcia, więc na pewno, gdy coś gdzieś zobaczy to wklei do albumu - dodał nowy kapitan Niebieskich, który myślami jest już przy najbliższym rywalu. - Koncentrujemy się teraz na tym, aby dobrze rozpocząć rozgrywki Pucharu Polski w Łodzi z Widzewem - dodał na koniec 25-letni zawodnik.