A miało być tak pięknie... Grabara przypomniał o demonach przeszłości

Getty Images / MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA.COM.PL / Na zdjęciu: Kamil Grabara
Getty Images / MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA.COM.PL / Na zdjęciu: Kamil Grabara

To miał być wreszcie czas Kamila Grabary. Młody bramkarz ma za sobą znakomity sezon w Danii, wreszcie zapracował na debiut w reprezentacji Polski. Debiut, którego jednak nie będzie miło wspominał.

Najczęściej, gdy w reprezentacji Polski pojawia się debiutant, to jego nazwisko momentalnie znacząco zyskuje na popularności w Google i wszelkich innych wyszukiwarkach. Przypadek Kamila Grabary jest jednak zgoła odmienny. Młody golkiper od lat jest doskonale znany polskim fanom. Sławę zdobywał jednak przede wszystkim popisami w social mediach i wywiadach. Teraz wydawało się, że jego forma sportowa wreszcie zaczyna doganiać tę medialną.

Jeżeli jednak mecz z Walią miał być  szansą, by przedstawił swoje walory sportowe szerszej publice, to egzamin został oblany.

Demony przeszłości

Była 52. minuta meczu Ligi Narodów Polska - Walia. 28-letni Jonathan Williams, na co dzień piłkarz angielskiego Swindon Town grającego na IV poziomie rozgrywkowym, decyduje się na uderzenie zza szesnastu metrów w kierunku bramki strzeżonej przez Kamila Grabarę.

ZOBACZ WIDEO: Jaki jest cel na Ligę Narodów? Michniewicz ujawnia

Niestety, spóźniona interwencja młodego golkipera sprawiła, że mógł on jedynie odprowadzić piłkę wzrokiem do siatki. Strzał nie mocny, piłka odbiła się od murawy przed bramkarzem, ale w tym wypadku powinien od lepiej ocenić sytuację i nie puścić piłki pod rękami.

Trzeba też przyznać, że nie pomogła mu jednak pasywność obrońców, którzy dodatkowo mogli nieco zasłonić mu strzeloną piłkę.

Cała sytuacja bardzo szybko przypomniała gorsze chwile Grabary. Bo choć ten dziś w Danii ma status niekwestionowanej gwiazdy, to jeszcze do niedawna regularnie dostarczał materiały do prześmiewczych kompilacji.

W pewnym momencie wydawało się nawet, że jego kariera znalazła się na poważnym zakręcie. Tragicznych w skutkach błędów było zdecydowanie za dużo. Grabarze zdarzało się m.in. wbić piłkę do własnej bramki po dośrodkowaniu, czy też nabić rywala w taki sposób, że ten zdobywał gola.

- Jest dynamiczny, dobrze wyszkolony technicznie, ma silny charakter. Nie złamie go byle co. Jego minusem jest jednak brak skupienia. Widać to po szkolnych błędach - oceniał wówczas na naszych łamach Arkadiusz Onyszko.

Twarda psychika

Doświadczony golkiper w jednym miał rację. Grabara nie podłamał się złą passą. Po niezbyt udanej przygodzie z Huddersfield Town, postanowił po raz kolejny udać się na wypożyczenie do duńskiego AGF Aarhus.

Tam udało mu się zbudować taką pozycję w lidze, że po roku zapracował na transfer do lokalnego giganta - FC Kopenhagi. Stołeczna drużyna zapłaciła za niego aż 3,5 mln euro, co było jednym z najwyższych transferów w historii klubu.

Początki w nowej drużynie wcale jednak nie były łatwe. Kibice przez pierwsze miesiące regularnie krytykowali trenera zespołu za to, że stawia na Grabarę, a nie doświadczonego Karla-Johana Johanssona.

- Wszystkim fanom chcę powiedzieć, że nie musicie mnie kochać, ale kiedy dobrze mi idzie, okażcie mi trochę szacunku. Byłoby miło. Nie oczekuję, że będziecie śpiewać moje imię przed meczem, ale wykonuję swoją pracę dla klubu i daję mu wszystko co mam - mówił Grabara na łamach duńskich mediów.

Dziś po tamtych opiniach nie ma jednak śladu. Grabara po raz kolejny wytrzymał presję i nieprzychylne komentarze. Obecnie jest absolutnie czołowym golkiperem ligi. Co więcej, wiosną pobił 23-letni rekord rozgrywek, jeżeli chodzi o minuty z czystym kontem. Polak utrzymywał je przez 767 minut!

Ulubieniec selekcjonera

Można być zatem niemal pewnym, że błąd w debiutanckim meczu reprezentacji nie zdeprymuje Grabary. Trudno także oczekiwać, że zrazi się do niego Czesław Michniewicz, który miał słabość do krnąbrnego golkipera, gdy ten grał w jego kadrze młodzieżowej.

To właśnie obecny selekcjoner przywrócił go do kadry U-21 po tym, gdy Grabara w zasadzie sam odsunął się od zespołu prowadzonego przez Marcina Dornę.

- Po co miałbym się tam znaleźć? Szukali kogoś do noszenia piłek? Przecież wiadomo było, że będzie bronił Wrąbel, że nawet Drągowski nie ma szans - w ten sposób bramkarz komentował swoją rezygnację z gry w kadrze, gdy Dorna chciał powołać go na mistrzostwa Europy do lat 21.

Zresztą zmiana trenera nie przełożyła się na zmianę jego podejścia.

- Jeździłem na kadrę trenera Michniewicza od samego początku. Przyjeżdżałem jako trzeci bramkarz i nie zagrałem w czterech meczach. Następnym razem pewnie bym tego nie zrobił. Już wtedy mówiłem, że jak nie zagram z Danią, nie będzie mnie na następnym zgrupowaniu - przyznawał.

Michniewicz jednak "w porę" zdecydował się postawić na Grabarę i nie zrezygnował z niego już do końca swojej kadencji w młodzieżówce. Teraz zapewne również o rezygnacji nie ma mowy, choć wszelkie teksty o "następcy Szczęsnego", trzeba póki co schować głębiej do szafy.

Czytaj także: 
Ta decyzja przekreśli szanse Lewandowskiego na transfer?!
Marek Papszun grzmi. "Osłabiamy poziom naszej piłki"

Źródło artykułu: