Znakomite widowisko w Hali Mistrzów stoczyli koszykarze Anwilu Włocławek i Legii Warszawa. Finalnie do jego rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka.
Legia prowadziła niemal pełne 40 minut regulaminowego czasu gry - rekordowo różnicą nawet 12 "oczek". Anwil jednak po swojemu zaczął się zbliżać.
Gdy półtorej minuty przed końcem Robert Johnson trafił szaloną "trójkę" z szybkiego ataku, a Legia prowadziła 66:62 wydawało się, że gospodarze już się nie podniosą.
Był to jednak pierwszy z serii rzutów niesamowitych. Dziewięć sekund przed końcem Legia prowadziła 68:65, ale popełniła fatalny błąd w defensywie. James Bell dostał piłkę zupełnie niepilnowany, mógł zrobić wszystko, więc spokojnie przymierzył i trafił. Był remis i dogrywka.
I goście, którzy prowadzili niemal przez cały regulaminowy czas gry, weszli w dodatkowe pięć minut fatalnie. Trochę nieco ponad 100 sekund przed końcem fanów "Rottweilerów" w ekstazę wprowadził ponownie Bell.
Ten zatańczył z Johnsonem i zdecydował się na próbę z ok. ósmego metra. Trafił, a Anwil miał pięć punktów zaliczki.
Legia się nie poddała, a mecz przejął Johnson. Amerykanin najpierw rzutem zza łuku zmniejszył straty, a potem wykonał akcję "na mecz". Po faulu niesportowym na Łukaszu Koszarku piłka ponownie powędrowała w ręce amerykańskiego lidera Legii.
Ten chwilę pokozłował, zszedł na prawe skrzydło i... przebił Bella! Odpalił "trójkę" z okolic 10 metra! Legia dzięki temu trafieniu wróciła na prowadzenie, którego nie oddała już do samego końca!
Zobacz także:
Czarni zderzyli się ze ścianą. Śląsk wyłączył wszystkich
Ja Morant eksplodował. Kapitalny występ przeciwko Warriors