Rezygnacja Andreja Urlepa była dużym zaskoczeniem dla koszykarskiego środowiska. Bezpośrednią przyczyną takiej decyzji Słoweńca była postawa zespołu w meczu o brąz z Polskim Cukrem (95:117).
Kompromitująca w wykonaniu zielonogórzan była czwarta kwarta, którą przegrali aż 27:46. W końcówce meczu mistrzowie Polski byli już na tyle sfrustrowani, że popełniali proste błędy w ataku, kłócili się z sędziami i wymachiwali rękoma z niezadowolenia.
To rozwścieczyło Urlepa, który na konferencji prasowej nie przebierał w słowach: - To, co zagraliśmy w czwartej kwarcie, nie miało się prawa zdarzyć nawet zawodnikom ze szkoły podstawowej.
Dzień po meczu 60-letni szkoleniowiec przyszedł na rozmowę do prezesa klubu Janusza Jasińskiego i ogłosił, że nie jest już w stanie zapanować nad drużyną. Było mu wstyd po tym co się wydarzyło w niedzielę. - Zachował się honorowo - mówi szef Stelmetu Enei BC.
Urlep nie pożegnał się z zespołem. Miał już dość zawodników, którzy go bardzo zawiedli. Oni o jego decyzji dowiedzieli się od Jasińskiego, który przyjechał specjalnie na trening przed wyjazdem na rewanżowe spotkanie do Torunia. - Trener zrezygnował, w ostatnim meczu zespół poprowadzi Andrzej Adamek - zakomunikował.
W Stelmecie denerwują się na słowa, że Urlep uciekł z tonącego okrętu. Jasiński ma pretensje do zawodników za ich postawę w decydującej fazie sezonu, choć na razie o szczegółach nie chce mówić. Podkreśla, że na to przyjdzie czas. O Urlepie mówi tak: - Trener nikogo nie oskarżał, wziął winę na siebie. Sporo zyskał w moich oczach, bo niewielu zdecydowałoby się na taki krok.
Słoweniec nie jest bez winy. To on chciał w drużynie Muricia i Hernandeza. Później, co było sporym zaskoczeniem, praktycznie w ogóle z nich nie korzystał. To Urlep odpowiadał za decyzje w poszczególnych spotkaniach. A one nie zawsze były dobre - najlepszym przykładem jest mecz z Rosą, gdy kazał Geceviciusowi trafić drugi rzut wolny, mimo że Stelmet prowadził, a do końca spotkania pozostawały niecałe trzy sekundy.
ZOBACZ WIDEO Stephane Antiga docenił klasę byłych podopiecznych: Polacy grali bardzo dobrze
Można powiedzieć, że scenariusz się powtórzył. Zarówno Urlep, jak i Artur Gronek (poprzedni szkoleniowiec) nie zapanowali nad zespołem. Zawodnicy kwestionowali decyzje obu trenerów, machali rękoma, a inni kiwali głowami z niezadowolenia. W przypadku Słoweńca dziwi to o tyle, że za czasów wielkiego Śląska czy Anwilu (te drużyny prowadził) było to nie do pomyślenia.
W Stelmecie nadszedł trudny czas decyzji. W klubie mówią o przewietrzeniu składu, pożegnaniu się z większością zawodników. Mają przyjść młodsi, którzy są głodni sukcesów. Koniec z erą "spasionych kotów". - To będzie inny Stelmet - zapowiada Jasiński. Trwają poszukiwania nowego szkoleniowca. Pojawiają się już pierwsze kandydatury. Musi to być trener z mocną osobowością, który zapanuje nad trudnymi charakterami koszykarzy.