Pewna wygrana Anwilu. Asystent Hosley

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Quinton Hosley w barwach Anwilu Włocławek
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Quinton Hosley w barwach Anwilu Włocławek

Drugą i trzecią kwartą Anwil Włocławek rozstrzygnął sprawę zwycięstwa w meczu numer dwa ćwierćfinałowej serii z Turowem Zgorzelec. Tym samym gracze Igora Milicicia prowadzą już 2-0 i są bliscy awansu do półfinału.

Był to niezwykle ważny pojedynek dla Anwilu Włocławek. Rok temu, po meczach u siebie, zespół ten remisował z Czarnymi 1-1, w Słupsku także przegrał jedno starcie, a w spotkaniu o wszystko poległ ponownie, co oznaczało koniec marzeń o mistrzostwie Polski. Tym razem nic nie zapowiada jednak powtórki z tamtych wydarzeń.

Sobotnie zwycięstwo Anwilu nie miało jednego ojca, jednak na słowa uznania zasłużył przede wszystkim Quinton Hosley, który rozdał aż 10 asyst w 20 minut gry. Oprócz tego dołożył 4 przechwyty, 2 zbiórki i blok. Z nim na parkiecie włocławianie grali niemal jak w transie. Swoją przewagę wypracowali w drugiej oraz trzeciej odsłonie. Początek spotkania był bowiem bardzo wyrównany.

Wielka w tym zasługa przede wszystkim Camerona Ayersa, który dwoił się i troił na parkiecie Hali Mistrzów. To było bardzo dobre spotkanie w wykonaniu obwodowego Turowa, który oprócz 18 punktów zanotował także 9 zbiórek, 5 asyst i 4 przechwyty. Pomimo iż miał słabą skuteczność w rzutach z gry (4/13), był najjaśniejszą postacią na boisku w ekipie ze Zgorzelca. Nie otrzymał jednak niezbędnego wsparcia w postaci punktów w wykonaniu kolegów. Co prawda Stefan Balmazović zakończył zawody z 14-oma "oczkami", to aż 12 z nich zdobył dopiero w ostatniej kwarcie, kiedy wynik był już rozstrzygnięty.

Ważnym aspektem wygranej Anwilu było tylko 9 strat. Dla porównania goście popełnili ich aż 17, a z tyloma błędami we Włocławku wygrać się po prostu nie da. Wobec nieco słabszej dyspozycji Josipa Sobina, pod koszami dzielił i rządził Paweł Leończyk, autor 12 punktów i 7 zbiórek, który tylko raz pomylił się z gry (6/7). Swoje jak zwykle zrobił także MVP ligi, Ivan Almeida, który choć tym razem całościowo może i nie zachwycił, ale 17 punktów zdobył. A to wystarczyło.

Tym samym podopieczni Igora Milicicia wydają się być na jak najlepszej drodze ku temu, aby serię zakończyć już w Zgorzelcu. Zawodnicy Michaela Claxtona najzwyczajniej w świecie wydają się nie mieć atutów, które pozwoliłyby odwrócić losy rywalizacji ze zwycięzcą rundy zasadniczej. A kolejne starcie tych zespołów, być może ostatnie, odbędzie się w najbliższy wtorek w PGE Turów Arenie.

Anwil Włocławek - PGE Turów Zgorzelec 86:72 (23:23, 26:14, 22:14, 15:21)

Anwil: Ivan Almeida 17, Jarosław Zyskowski 13, Paweł Leończyk 12, Mario Ihring 7, Jaylin Airington 6, Ante Delaš 6, Kamil Łączyński 6, Jakub Wojciechowski 6, Quinton Hosley 5 (10 as.), Michał Nowakowski 4, Josip Sobin 4, Rafał Komenda 0.

Turów: Cameron Ayers 19, Stefan Balmazović 14, Rod Camphor 10, Brad Waldow 9, Robert Skibniewski 6, Jacek Jarecki 5, Jakub Patoka 4, Kacper Borowski 3, Bartosz Bochno 2, Karolis Petrukonis 0.

Stan rywalizacji: 2-0 dla Anwilu

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #21. Piotr Czachowski: Ściągano emerytów. W Legii brakuje Polaków

Komentarze (7)
avatar
TOM-BYD
29.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brawo ANWIL! Już 2:0! 
avatar
Nie chcę islamskich imigrantów w Polsce
28.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Anwil łatwo wygrywa. 
avatar
ryba1985
28.04.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
avatar
TiTi
28.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A pkt Laczynskiego to niby gdzie?!!! 
avatar
eeeee
28.04.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Gratulacje dla zwycięzców, chwała pokonanym. Ale...to jeszcze nie koniec. Czekamy na mecz we wtorek.