Śmiało można powiedzieć, że wymiana pomiędzy Los Angeles Clippers a Detroit Pistons spadła jak grom z jasnego nieba. Do tej pory nie było bowiem spekulacji, w których Clippers chcieliby oddać Blake'a Griffina, a w nocy z niedzieli na poniedziałek dokonali spektakularnego transferu z jego udziałem.
Wymiana zaskoczyła kibiców ligi NBA, ale - jak się okazuje - również samego Griffina. - NBA to wielki biznes. Zespół po prostu podjął taką decyzję. Żałuję tylko, że nie miałem okazji z nikim porozmawiać, zanim to się wydarzyło. Dowiedziałem się o tym za pośrednictwem Twittera i to dla mnie bardzo trudne, biorąc pod uwagę to, jak długo byłem związany z tym klubem - skomentował skrzydłowy.
Warto przypomnieć, że koszykarz w lipcu 2017 roku podpisał nowy kontrakt w Los Angeles, opiewający na 171 milionów dolarów za pięć lat gry. W Kalifornii jak widać szybko jednak rozmyślili się w kwestii budowania przyszłości drużyny wokół niego. - Chcę grać dla zespołu, który bardzo chce mieć mnie u siebie. Najwidoczniej Clippers nie chcieli - przyznał.
Po latach życia w słonecznym Los Angeles, Griffin przeniósł się do chłodnego Detroit. Czy jest gotowy na tę zmianę? - W walizce mam zimowym płaszcz - powiedział z uśmiechem. Cały czas podróżujemy, a poza tym pochodzę z Oklahomy, więc Detroit pod tym względem bardziej przypomina rodzinne miasto - dodał.
Griffin nie zadebiutował jeszcze w nowych barwach, ale to najprawdopodobniej wydarzy się w nocy z czwartku na piątek, kiedy Pistons podejmą Memphis Grizzlies.
ZOBACZ WIDEO Natalia Czerwonka: Byłam blisko wózka inwalidzkiego, a teraz jadę na igrzyska. To cud