Ponad cel - czyli koszykarze Siarki Tarnobrzeg po sezonie

Miniony sezon z pewnością do udanych mogą zaliczyć koszykarze tarnobrzeskiej Siarki. Zespół z Podkarpacia zajął po rundzie zasadniczej wysokie czwarte miejsce, a odpadł dopiero w ćwierćfinale z Zastalem Zielona Góra. Tymczasem nie wiadomo, kto poprowadzi drużynę w kolejnym sezonie. Z klubem może pożegnać się bowiem dotychczasowy szkoleniowiec Zbigniew Pyszniak.

W tym artykule dowiesz się o:

Koszykarze Siarki Tarnobrzeg po rundzie zasadniczej sezonu 2008/2009 uplasowali się na wysokim czwartym miejscu. W czasie rozgrywek tarnobrzeżanie 20 razy schodzili z parkietu jako zwycięzcy, a 10-krotnie ponosili porażki. - Czwarte miejsce po rundzie zasadniczej z dwupunktową stratą do lidera było bardzo dobrym wynikiem - mówił Echu Dnia trener Siarkowców Zbigniew Pyszniak. Niedosytem i rozczarowaniem dla miejscowych kibiców okazała się faza play off, w której koszykarze Siarki w kiepskim stylu odpadli już w pierwszej rundzie. W pojedynkach z Zastalem Zielona Góra ekipie z Tarnobrzega nie udało się wygrać ani jednego spotkania. - Stać nas było na walkę o awans i grę w ekstraklasie. Pokazaliśmy w tym sezonie, że awansować wcale nie jest tak trudno - kontynuuje Pyszniak.

Po tak udanym sezonie dla tarnobrzeskiej koszykówki pojawiają się pytania, o co drużyna będzie walczyła w kolejnych rozgrywkach. Szkoleniowiec zapewnia, że jeśli zdecyduje się nadal prowadzić zespół (Pyszniak rozważa możliwość zrezygnowania z pełnionych funkcji), chce pójść krok dalej. - Cel jasny, walka o ekstraklasę. Po tak udanym sezonie jak ten, który już się dla nas zakończył, o niczym innym nie mogłoby być mowy. Jeśli miałbym się jeszcze mordować rok czy dwa, to tylko po to, by Siarka awansowała do ekstraklasy - dodaje trener.

Jednak o tym, czy zostanie w klubie, trener i prezes w jednej osobie jeszcze nie wie. - Koszykówki nie mam i nie będę miał dość, z klubu też nie muszę odchodzić. Dość mam już tego ciągłego szarpania się z wieloma ludźmi i wieloma problemami. Nie może być tak, że zamiast myśleć o treningu, biegam po różnych firmach z fakturami w ręce. Tym jestem faktycznie zmęczony. Już nie widzę się w roli trenera i osoby załatwiającej kasę dla klubu. Chciałbym zająć się trenerką, a za pieniążkami niech pobiega ktoś inny - kończy Pyszniak.

Źródło artykułu: