W sobotę Noteć Inowrocław zmierzyła się na wyjeździe ze Spójnią Stargard. Goście przegrali po dogrywce 97:102. Michał Kwiatkowski zdobył osiem punktów. Rozdał także sześć asyst. W końcówce trafiał ważne rzuty wolne, lecz jego zespół nie ustrzegł się błędów w defensywie. Rozgrywający powracający do I ligi pauzował w trzech pierwszych meczach sezonu. Jego forma powinna być w najbliższym czasie jeszcze lepsza, ponieważ dopiero niedawno wznowił treningi.
WP SportoweFakty: Po roku przerwy Michał Kwiatkowski wraca do I ligi. Cieszy się pan z tego powrotu?
Michał Kwiatkowski: Cieszę się. Trochę jest to niefortunny powrót, bo w pierwszym tygodniu okresu przygotowawczego doznałem dosyć poważnej kontuzji. Zacząłem trenować dopiero od dwóch tygodni. Tak naprawdę przechodzę teraz swój okres przygotowawczy. W czasie ligi będę musiał dochodzić do dyspozycji, ale taka jest rzeczywistość. Walczymy i chcemy awansować do play-offów.
Jaki był ten poprzedni sezon w Zagłębiu Sosnowiec, bo patrząc na statystyki to całkiem niezły - średnio 13,8 punktu i 5,3 asysty na mecz.
- Sprawiliśmy trochę niespodzianek. Weszliśmy do play-offów i przeszliśmy pierwszą rundę. Odpadliśmy z faworytem do awansu, Księżakiem Łowicz. Myślę, że zaprezentowaliśmy się nieźle. Zajęliśmy wtedy czwarte miejsce w swojej grupie. Myślę, że to był udany sezon u trenera Służałka.
Za wami niesamowity mecz w Stargardzie. Stworzyliście wielki spektakl, ale dla was niestety zakończony porażką. Jak pan ocenia pojedynek Spójni z Notecią?
- Trochę nam uciekło w końcówce, bo mieliśmy cztery punkty przewagi. Był rzut, oni nie trafili. Jakaś piłka daleko odbita i "Dymek" trafił chyba z dziesiątego metra. W dogrywce okazali się lepsi. Mieli chyba trochę więcej sił od nas i zwyciężyli, ale chyba mecz mógł się podobać.
ZOBACZ WIDEO Skorupski na remis ze Szczęsnym. Bramkarz Empoli zatrzymał Romę. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Na pewno, takiego meczu w I lidze dawno nie było. Wielkie emocje i wasza wysoka skuteczność.
- Myślę, że obie drużyny miały dobrą skuteczność. Wpadało akurat. Dobrze dla kibiców, że obejrzeli taki mecz a nie było wielkiej obrony i niskiego wyniku, bo takie spotkania są strasznie nudne. Szkoda, że przegraliśmy, bo było bardzo blisko pierwszego zwycięstwa na wyjeździe i pierwszej porażki Spójni, ale niestety nie udało się.
Trener Łukasz Żytko miał do was największe pretensje o ostatnią akcję czwartej kwarty. Mieliście jeszcze wtedy przewinienie do wykorzystania, żeby zatrzymać Spójnię.
- Dymała uciekł nam na połowie i dograł do Frasia. Może chwila nieuwagi? Trudno powiedzieć.
U siebie radzicie sobie bardzo dobrze, bo wygraliście wszystkie mecze. Na wyjazdach trochę szczęścia brakuje?
- No niestety, tu przegraliśmy po dogrywce a w Poznaniu w ostatniej akcji. Faktycznie, brakuje trochę szczęścia, ale dobrze, że takie rzeczy zdarzają się na początku sezonu. Może w dalszej części będzie lepiej?
Jesteście rozczarowani początkiem sezonu? Bilans 3-4.
- Na pewno mogliśmy mieć jedno lub dwa zwycięstwa więcej. Utrzymujemy swój parkiet, a na wyjeździe nie wygraliśmy ani razu. Mogliśmy urwać punkty w Poznaniu i w Stargardzie, gdzie było bardzo blisko.
W następnym meczu, w sobotę 5 listopada, podejmiecie Kotwicę Kołobrzeg. Z taką grą, jak przeciwko Spójni, o zwycięstwo powinniście być spokojni, chociaż w tym sezonie trudno wyrokować.
- Na pewno liga jest nieprzewidywalna. Gramy u siebie, gdzie jesteśmy naprawdę mocni, więc myślę, że zwyciężymy.
Rozmawiał Patryk Neumann