[b]
WP SportoweFakty: Po porażce z Asseco Gdynia mówił pan, że trzeba będzie odrobić tę przegraną w kolejnych meczach. Można chyba powiedzieć, że zadanie wykonaliście z nawiązką, bo wygraliście zarówno we Wrocławiu, jak i w Starogardzie Gdańskim. Zgodzi się pan z tym?[/b]
Jarosław Krysiewicz: Na pewno porażkę z Asseco odrobiliśmy we Wrocławiu. W Hali Orbita gra się niezwykle trudno, nawet jak drużyna Śląska jest w lekkim kryzysie. Kibice robią tam świetną atmosferę i przyjezdni nigdy nie mają łatwo. W Starogardzie Gdańskim również czekało nas trudne zadanie. Tym bardziej, że w poprzedniej kolejce Polpharma wygrała mecz i w tygodniu wzmocniła się dwoma Amerykanami. To zawsze działa mobilizująco na zespół. Zdawaliśmy sobie sprawę, że gospodarze wyjdą w mecz z wielką energią. Przygotowaliśmy zawodników na taki stan rzeczy. Mówiliśmy graczom, aby trzymali się planu, który wcześniej nakreśliliśmy. Mieliśmy cierpliwie czekać na czwartą kwartą. Wierzymy w nasze przygotowanie fizyczne. Ten plan w pełni zrealizowaliśmy w pełni.
Polpharma do spotkania przystąpiła z dwoma nowymi zawodnikami. Czy to był dla was problem w trakcie scoutingu tej drużyny?
- To zawsze jest problem. Aczkolwiek moi asystenci wykonali świetną pracę. A prawdą jest fakt, że nasza gra w dużej mierze opiera się na tym, co oni przekażą drużynie przed meczem. Jeśli chodzi o Kinlocha to spodziewaliśmy się, że fajerwerków nie będzie. Nie trenował dłuższy czas i wiedzieliśmy, że jego forma nie jest jeszcze optymalna. Swoimi drogami zrobiliśmy rozeznanie w sprawie Johny'ego Dee. Wiedzieliśmy, jaki jest to typ zawodnika. Wszedł na parkiet i od razu zaczął rzucać. Duży ukłon dla moich asystentów, bo bardzo dobrze przygotowali drużynę.
[b]
Zdobyliście aż 94 punkty. To najlepszy wynik drużyny pod tym względem w tym sezonie.[/b]
- Mówiłem już to kilka razy, że my w ten sezon wejdziemy z bardzo dobrą obroną, ale z nieco słabszym atakiem. Ludzie mówią, że mamy ponad połowę zawodników z poprzedniego sezonu. To prawda, ale warto spojrzeć na to, że nasza pierwsza piątka jest kompletnie przemeblowana. Potrzebujemy czasu na to, aby się zgrać. Pierwsze dwie-trzy kolejki poświęciliśmy na szukanie różnych ustawień. Teraz już wiemy, co nam najbardziej wychodzi. W tym kierunku idziemy.
W tym roku zespół jest nieco wszechstronniejszy?
- To jest zupełnie inna drużyna. W minionym sezonie wszyscy wiedzieli, że naszą główną opcją jest Kwamain Mitchell. Wszyscy się na nim koncentrowali. Teraz jest inaczej. Każdy dokłada swoją cegiełkę do tego sukcesu. Proszę spojrzeć na mecz w Starogardzie Gdańskim. Ile dobrego dał nam m.in. Marcin Malczyk i to po dwóch stronach parkietu. Powstrzymywał Michaela Hicksa, a sam zdobył osiem punktów. Kevin Johnson zaliczył najlepsze zawody w tym sezonie.
Drużynie lepiej współpracuje się z Joshem Parkerem niż z Kwamainem Mitchellem?
- Myślę, że zdecydowanie tak. Josh lubi bardziej dzielić się piłką z kolegami, aczkolwiek czasami zbyt dużo na siebie chce wziąć. Staramy się nad tym pracować. W minionym sezonie mieliśmy problem z tym, że Mitchell chciał oddawać większość rzutów. Teraz tego nie ma. Każdy dokłada swoją cegiełkę, dzieli się piłką z kolegą.
Co może podobać się w waszym zespole to fakt, że wszyscy żyją na ławce rezerwowych. Uwagi do zawodników są przekazywane od sztabu szkoleniowego, ale także od innych graczy. To chyba przyjemność pracować w takiej drużynie?
- Zdecydowanie. To jest specyfika drużyny, którą buduje się w Kutnie. Wiem, że jest to slogan, ale proszę mi wierzyć, że my jesteśmy jedną wielką rodziną. Jest bardzo dobra chemia w zespole. Cieszymy się z faktu, że zawodnicy się polubili, nawiązali ze sobą kontakt. Na dodatek przyszły zwycięstwa, które nakręcają atmosferę.
Bilans 6:1 robi spore wrażenie na wszystkich.
- Niech będzie 7:1, 8:1...
Spodziewał się pan takiego obrotu spraw?
- Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jaki jest nasz terminarz na początku sezonu. Wiedzieliśmy, że to co ugramy teraz, będzie procentowało w przyszłości. Dobrą informacją jest również to, że nasza forma z każdym meczem idzie do góry. Wszystko przed nami. Mamy mecz z Energą Czarnymi Słupsk na własnym parkiecie. Nikt w tym sezonie jeszcze naszej hali nie zdobył. Trzeba się do tego przygotować i walczyć o siódmą wygraną.
Rozmawiał Karol Wasiek